Rozdział III

28K 1.4K 207
                                    

Brunet puścił mój podbródek. Chwilę po tym przybiegło dwóch mężczyzn. Szeroko otworzyłam oczy. Rozpoznałam jednego z nich. Był dosyć niski jak na faceta i żeby nie powiedzieć o nim grubas, po prostu nie należał do kościotrupów. Gdy przyjrzałam mu się dokładniej, wzbudził we mnie wstręt. Po prostu był odrażający. Z kolei drugi mężczyzna był... po prostu dziwny. Raczej długi niż wysoki, raczej wąski niż chudy. Twarz miał bez wyrazu.
    
- Jesteście kretynami. Jełopy! - krzyczał brunet - Przyjrzyjcie jej się dokładnie - wskazał na mnie palcem - Czy ona przypomina wam tą dziewuchę ze zdjęcia!?

- My myśleliśmy, że to ona! Są łudząco podobne. Niech szef sam się przyjrzy. - odpowiedział mu obleśny grubas

- Chuj mnie obchodzi co myśleliście! Wszystko trzeba już robić samemu. Wypierdalać mi zanim coś wam zrobię i nie pokazywać mi się na oczy!
    
Był przerażający. Mimo, że nie potrzebowałam towarzystwa tych "jełopów", to bałam się zostać z nim sam na sam. Nie wiedziałam co zrobi. O co w ogóle chodzi w tej całej chorej sytuacji!? Jaka dziewczyna ze zdjęcia? Pomylili mnie z kimś? W takim razie powinni mnie wypuścić, skoro i tak nie byłam im potrzebna. Oczywiście, że nie. Nie będą ryzykować tym, że pójdę na policję i opiszę im dokładnie co się stało i jak wyglądali. Ale co w takim razie się ze mną stanie? Skoro nie jestem im już do niczego potrzebna to...
                          
...zabiją mnie?

Nie. Nie! NIE!!!
Ja nie chcę umierać. Z resztą nie zabije mnie tylko dlatego, że mu się nie przydam, prawda? Z drugiej strony, sądząc po zachowaniu tego bruneta, z pewnością jest osobą, która nie przejmuje się życiem nic nieznaczących dla niego ludzi.
    
Po wyjściu "debili" nastąpiła cisza. Nie odzywałam się. Niby co miałam powiedzieć? W dalszym ciągu siedziałam i się trzęsłam. W końcu mężczyzna poruszył się. Ku mojemu niezadowoleniu, zaczął się rozbierać. Zdjął swoją ciemnogranatową bluzę, a następnie czarny podkoszulek. Był bardziej umięśniony niż sądziłam. Mężczyzna odwrócił do mnie tylko swoją głowę i rzucił:

- Rozbieraj się.

Bez emocji. Siedziałam kompletnie zamurowana. Za nic w świecie nie zamierzałam tego zrobić. Nie odpowiedziałam mu. Nie poruszyłam się.

- Zapomniałaś języka w gębie czy jak!? - krzyknął na mnie.

Mimo paraliżującego strachu przed nim, dalej nie odezwałam się ani słowem. Raptownie pociągnął mnie za włosy i mocno przycisnął mnie do ściany. Mimo to, miałam wrażenie, że się hamuje. Bez wątpienia, gdyby tylko chciał, połamałby mi wszystkie kości.

- Słuchaj no - powiedział przez zaciśnięte zęby - dobrze ci radzę, rób co mówię albo naprawdę gorzko pożałujesz. Rozumiesz?

Dalej nic nie odpowiedziałam. Nie wiem dlaczego. Słyszałam, co do mnie mówił, ale z jakiegoś powodu nie docierało to do mnie. Wtedy to zobaczyłam. Jego oczy. Miały niezwykle jasny niebieski kolor. Jego spojrzenie było lodowate. Wtedy odwróciłam wzrok. Nie byłam w stanie patrzeć mu prosto w oczy. I wtedy z lewego oka popłynęła jedna łza. Szybko spłynęł po moim policzku. Miałam wrażenie, że dzięki niej poluźnił trochę swój uścisk i nie ciągnął już za włosy tak bardzo. Jednakże jego słowa temu przeczyły:

- Myślisz, że jeżeli zaczniesz płakać to dam ci spokój? - zapytał oschłym głosem nie oczekując odpowiedzi - w ten sposób tylko mnie wkurwisz, więc nie radzę.

Puścił mnie.

- A teraz zdejmuj tą kieckę - dodał

Zrozumiałam, że stawianie oporu jest bezsensowne. Postanowiłam posłusze zdjąć przynajmnie sukienkę. Chciałam, ale nie dałam rady rozpiąć zamka z tyłu. Chciałam mu to powiedzieć, ale najwyraźniej nie musiałam, bo on sam odwrócił mnie i pomógłgo rozpiąć. I co dalej? Bielizny nie chciałam ściągać. Nie zamierzałam tego robić mimo, że doskonale wiedziałam, że sam mógłby to zrobić. Już miałam zacząć go prosić, żeby nie robił mi krzywdy, gdy...

- Bieliznę możesz zostawić - powiedział, gdy podnosił z ziemi swoją bluzę, którą wcześniej rzucił - Załóż - zwrócił sie do mnie po czym podał mi ubranie.

Byłam zszokowana. Czyli kazał mi się rozebrać tylko po to, żebym nałożyła suche ubranie? Nie mógł powiedzieć? Oszczędziłabym sobie nerwów. Spytałam się go o to bez namysłu. Nie odpowiadał przez chwilę. Zaczęłam nawet myśleć, że powinnam trzybać gębę na kłódkę i go nie denerwować, gdy w końcu odpowiedział:

-  Masz robić to, co ci mówię. Nie ważne czy ci się to podoba czy nie albo czy uważasz, że nie ma to sensu. Robisz to, co ci mówię i tyle w temacie - powiedział niedbale po czym wziął swoją koszulkę i rzucił mi ją na głowę, dając znak, abym wytarła sobie włosy.
     Patrzyłam na niego speszona przez dłuższą chwilę. Widziałam, że on bada mnie wzrokiem od stóp aż po same uszy. Gdy skończył, nie odezwał się ani słowem. Stał z rękami założonymi na piersi. Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy.

To już dziś 3 część.
Samo pisanie tego sprawia mi dużo frajdy i zdecydowanie pobudza wyobraźnię.
Niedługo zabieram się za 4 część :)

    

Uprowadzona [NIEZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz