Rozdział XI

18.9K 1.1K 157
                                    

Gdy obudziłam się rano, Eryka nie było już obok mnie. Ciekawe, która jest godzina? Nie miałam ochoty wstawać z łóżka. Wolałam leżeć najdłużej, jak to tylko możliwe. Przekręciłam się na drugi bok. Zauważyłam, że na szafeczce obok łóżka coś leży. Podniosłam się i rzuciłam na to okiem. Były to ubrania. Damskie. Czyli, że Eryk zostawił je dla mnie. Mam nadzieję, że nie są tego samego rodzaju, co moja "piżama" od niego. Przyjrzałam się dokładnie strojowi. Jasne dżinsy sięgające do kolan, a do tego błękitna bluzka z krótkim rękawkiem, z tyłu ozdobiona koronką. Obok normalna bielizna i szare skarpetki w białe grochy. Byłam pod wrażeniem. Myślałam, że faceci to kompletne bezguścia, ale myliłam się. Skoro Eryk zostawił te ubrania, to najwyraźniej chciał, abym je założyła. Ruszyłam w stronę łazienki.
 
To, co zobaczyłam, sprawiło, że poczułam lekki niepokój. Na szafce obok umywalki znajdowała się duża torba. Z ciekawości zajrzałam do niej. Było tam dosłownie wszystko, czego potrzebuje kobieta. No prawie wszystko, bo kosmetyków zabrakło. Ale poza tym, zaczynając od szczoteczki do zębów, a kończąc na podpaskach, nie brakowało niczego.
    
Po porannej toalecie i ubraniu się, postanowiłam mimo wszystko poszukać Eryka. Burczało mi w brzuchu. Należę do osób, które pomimo doskonałej figury bardzo dużo jedzą. Mam po prostu dobry metabolizm. A tak poza tym, to jestem mądra, ładna i uprzejma.

- No, a już przede wszystkim skromna. - śmiałam się sama z siebie.

Zeszłam na dół. Ku mojemu zdziwieniu odkryłam, że Eryka tu nie ma. Czyżby zostawił mnie samą? W takim razie mogę spróbować uciec! Tylko teraz powinnam to robić rozważnie, nie tak, jak wczoraj. Postanowiłam jeszcze raz obejść całe mieszkanie - zanim cokolwiek zrobię, chciałam upewnić się, że Eryka na pewno  nie ma w domu.
 
Tak jak przypuszczałam, nie było tu nikogo poza mną. Wątpie, że drzwi można tak po prostu otworzyć, ale nie zaszkodzi spróbować.

No cóż zamknięte i nie ma szans, aby otworzyć je od wewnątrz. Nie miałam szczególnego pomysłu, co mogę jeszcze zrobić. Chciałam poszukać jakiejś komórki, aby zadzwonić po pomoc. Jedną zapewne miał przy sobie, ale skoro mieszkał w takiej willi, to może była gdzieś jakaś inna. Postanowiłam poszukać jej, bo i tak nie miałam nic lepszego do roboty. Ale najpierw poszłam do kuchni, żeby zrobić sobie coś do jedzenia. Nie myślę logicznie o pustym żołądku.
    
Gdy weszłam do kuchni, zauważyłam, że na blacie obok kuchenki leżą kanapki i kawa. Nie zauważyłam ich wcześniej. Ciekawe czy zrobił je, bo nie chciał, żebym chodziła głodna, czy raczej żebym łaziła mu po lodówce? Mniejsza o to. Usiadłam do stołu i zaczęłam jeść. Kawa była już zimna. I na dodatek bez mleka. Blee.
 
Zauważyłam, że na lodówce wisi jakaś kartka. Wzięłam kubek z kawą i podeszłam do niej. Zaczęłam czytać:

Wyszedłem do pracy. Będę około trzynastej. W pierwszej szufladzie obok umywalki zostawiłem komórkę. Nie ciesz się, możesz dzwonić tylko i wyłącznie do mnie. Gdy wrócę dom ma lśnić, a obiad leżeć na stole. Nie radzę się spóźnić.

Sięgnęłam po komórkę, o której wspomniał. Powiedział, że będzie około 13. Ciekawe, która jest teraz godzina? Wzięłam łyk kawy i spojrzałam na telefon. Aż się udławiłam. 12:43. Jak mam niby sprzątnąć cały dom? Kurwa!

Wiem, że ten rozdział nie jest porywający, ale zapewniam, że następny wam się spodoba. Już mam na niego pomysł 😉😁
Niestety, ale koniec wakacji oznacza mniej wolnego czasu :(
Ale obiecuję, że będę pisać w każdej wolnej chwili!
    

Uprowadzona [NIEZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz