Rozdział LXVI

12.6K 988 156
                                    

- Nie masz gorączki. - stwierdził Eryk, zabierając dłoń z mojego czoła. Wyglądał jakby był nieco zaskoczony.

- A dlaczego miałabym mieć? - nie rozumiałam, o co mu chodziło. Raptem przyszło mu do głowy, że mogę mieć gorączkę?

- Twoja twarz jest cała czerwona. - tłumaczył Eryk. - Myślałem, że dostałaś gorączki i znowu źle się czujesz.

- Czerwona? - nie wiem właściwe po co, ale przyłożyłam dłonie do policzków. Jakbym mogła w ten sposób zobaczyć, jak ona wygląda...

Mam czerwoną twarz? Prawie od razu domyśliłam się, co jest tego powodem. Najzwyczajniej w świecie poczułam się zażenowana przez samo stwierdzenie, że zakochałam się w Eryku. Tak, wiem. Zachowuję się niczym bohaterka ze słabego anime.

- Wydaje ci się! - poczułam się jeszcze bardziej zakłopotana.

- A ciebie co znowu ugryzło? - Eryk był zaskoczony moją nerwową reakcją.

- Nic. - z trudem unikałam jego przeszywające spojrzenie.

- Dziwnie się zachowujesz.

- Mówiłam, że ci się wydaje!

- Nie krzycz. Może jednak będzie lepiej jak się położysz? - wyczułam w jego głosie jakby nutę ironii i rozbawienia.

- Dobrze, pójdę. - odpowiedziałam trochę obrażona. - Nie dlatego, że chcesz. Jestem zmęczona.

- Weź tu wytrzymaj z ciężarną kobietą... Strzela fochy o niewiadomo co. - burknął pod nosem.

Obudziłam się następnego dnia. Miałam na sobie koszulę Eryka. Musiał mnie przebrać. Znowu. A ja znowu tego nie pamiętam. Ostatnio zdarza mi się to zdecydowanie za często.

Podniosłam się z łóżka. I musiałam zakryć dłonią usta, żeby nie zwrócić ostatniego posiłku. Upadłam na kolana. Cholera jasna... A ja miałam nadzieję, że dobrze zniosę ciążę. Tymczasem czułam, jakbym miała za chwilę umrzeć. Usiadłam z powrotem na łóżko i złapałam się za głowę. Eryka nie było obok. I dobrze. Nie zamierzałam powiedzieć mu, że źle się czuję. Mieliśmy jechać dziś do moich rodziców. I nie zamierzam zmieniać planów. I tak za długo to odkładam.

Zeszłam na dół. Eryka tu nie było. Usiadłam na kanapę i zamknęłam oczy. Boże, litości. Chyba jeszcze nigdy nie czułam się aż tak źle. Jeżeli ten okres będzie trwał długo, to niepotrzebnie martwiłam się o to, jak będzie wyglądała przyszłość po narodzeniu dzieci. Nie doczekam tego.

Usłyszałam kroki. Eryk wchodził na górę. Wszystko jasne, był u Klaudii.

- O, wstałaś. - po Eryku nie można było oczekiwać zwykłego "dzień dobry".

- Jak widać. - odpowiedziałam obojętnie, nawet na niego nie patrząc. Próbowałam przy tym powstrzymać grymas malujący się na mojej twarzy.

- Spałaś kupę czasu, a wyglądasz jakbyś była ledwo żywa. - zauważył Eryk.

- Przykro mi. - próbowałam zabrzmieć ironicznie, ale nie wiem czy mi się to udało. - Kiedy jedziemy? - zmieniłam temat.

- Cierpliwości. - uspokoił mnie Eryk. - Skoro obiecałam, że pojedziemy, to pojedziemy. Jadłaś w ogóle śniadanie?

- Nie jestem głodna. - samo myślenie o jedzeniu sprawia, że mam ochotę puścić pawia.

- Jak to nie jesteś głodna? - zapytał z niezadowoleniem. - Jesteś w ciąży. Z trojaczkami na dodatek. Powinnaś jeść za czterech.

- No chyba do reszty cię powaliło!

- Nie mnie, tylko ciebie. Kolacji też wczoraj nie zjadłaś. Myślisz, że to dobre dla dzieci? - nagle Eryk zrobił się niezwykle troskliwy.

- Wiem lepiej, co dla nich dobre.

- Jak możesz być taką egoistką? - zapytał z wyrzutem w głosie

- Kto niby jest egoistką?!

- Skończmy już to. - był w pełni opanowany. - Chodź, zrobię ci coś do jedzenia.

- Powiedziałam, że NIE.

I tak o to dziesięć minut później siedziałam przy stole, grzebiąc łyżką w owsiance.

- Więcej nie zjem. - wstałam od stołu.

- Nic nie zjadłaś! - był niezwykle oburzony. Wyglądało to zabawnie, nie powiem.

- Zjadłam wystarczająco.

Eryk zrobił głęboki wdech.

- Źle się czujesz? - zapytał.

- Wszystko w porządku. - oczywiście skłamałam. Po zjedzeniu tego, czułam się jeszcze gorzej.

- Jesteś pewna?

- Tak, jestem. - powiedziałam stanowczo.

- W porządku. - ponownie westchnął. - Nawet jeżeli źle się czujesz, to i tak mi tego nie powiesz, prawda? Bo koniecznie dziś chcesz jechać do rodziców.

Poczułam na sobie jego przeszywające spojrzenie. Nie odpowiedziałam. Miał rację. Jak zwykle mnie przejrzał.

- Jedziemy za dwie godziny. Przygotuj się. - powiedział niespodziewanie. - Ale najpierw muszę ci coś pokazać.

- Co? - zapytałam zaskoczona.

- Zaczekaj, zaraz wracam. - wyszedł na zewnątrz nim zdążyłam zarejestrować.

Prawdopodobnie poszedł po coś do samochodu, bo usłyszałam trzask drzwi. Za niecałą minutę był z powrotem.

- Trzymaj. - skierował dłoń w moją stronę.

Zaskakujące, ale bardziej interesowała mnie jego mina niż przedmiot, który trzymał. Był śmiertelnie poważny i jakby spięty. Dopiero za chwilę wyciągnęłam dłoń. Okazało się, że przedmiot, który przyniósł, to moja komórka. Skłamię, jeżeli powiem, że nie byłam zaskoczona. Nic nie powiedziałam, tylko z powrotem skierowałam na niego wzrok i obdarzyłam go pytającym spojrzeniem.

- No weź. - mówił zachęcająco.

- Czemu teraz mi go oddajesz?

- Po pierwsze, najpierw zadzwoń do rodziców i powiedz, że niedługo będziemy. Po drugie przeczytaj wiadomości.

- Jakie wiadomości?

- Sama zobacz.

Podświetliłam telefon i weszłam w wiadomości. Zaczęłam czytać ostatnie sms-y. Te, które rzekomo ja napisałam. Po krótce było w nich napisane, że wyjeżdżam na jakiś czas. Bez większych wyjaśnień ani niczego takiego. Treść ostatniej wiadomości to: "Nie martwcie się. Jestem cała i zdrowa. Niedługo wrócę i wszystko wam wyjaśnię". Rodzice dzwonili setki razy. Ale ani jeden telefon nie został odebrany. Napisali też wiele sms-ów. Na większość z nich także nie doczekali się odpowiedzi.

- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytałam Eryka po przeczytaniu tego wszystkiego.

Wiem, że długo czekaliście na ten rozdział. I bardzo przepraszam za to opóźnienie, ale niestety nie miałam na to wpływu. Całe zamieszanie z końcem wakacji sprawiło, że nie miałam możliwości pisania. Ale głównym powodem jest to, że przez kilka ostatnich dni byłam praktycznie całkowicie odcięta od internetu. Postaram się dodawać rozdziały najczęściej jak tylko dam radę, chociaż sama nie do końca wiem jak mam powiązać koniec z końcem... W każdym razie trzymajcie za mnie kciuki, przyda się!

Uprowadzona [NIEZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz