Rozdział XLVII

14.1K 873 75
                                    

- Eryk... - już miałem wyjść z pokoju, ale Natalka mnie zatrzymała

Serce zabiło mi mocniej, po czym całkowicie się zatrzymało. Bałem się, że po tym, co jej zrobiłem, nigdy mi nie wybaczy. Zrobiła chwilową pauzę. Ja jednak miałem wrażenie, że ta chwila trwa całe wieki.

"Już dobrze, zostań ze mną" - miałem nadzieję, że właśnie to teraz powie. Chyba zacząłbym ją całować po rękach. Oczywiście tak się nie stało. Życie nie jest takie łatwe.

- Daj mi trochę czasu. - powiedziała to bardzo, ale to bardzo cicho. Zupełnie jakby te słowa ledwo mogły jej przejść przez gardło.

Jest dobrze. Skoro powiedziała to na głos, to znaczy, że mi wybaczy. Musi. Zrobię wszystko. Wszystko, co będzie trzeba, aby znów było jak wcześniej. To jedno krótkie zdanie zapaliło we mnie iskierkę nadziei.

- Dziękuję. - mogłem odetchnąć z ulgą. Będzie dobrze.

Wyszedłem z pokoju. Zrobiłem dwa kroki przed siebie i się zatrzymałem. Jakie znowu "będzie dobrze"? Nawet jeśli faktycznie mi wybaczy, to i tak nigdy nie zapomni o tym, że ją zmasakrowałem.

- Szlag by to. - powiedziałem pod nosem sam do siebie, uderzając przy tym w ścianę

Jestem żałosny.

Zszedłem na dół, dosyć mocno się przy tym chwiejąc. Przy Natalii robiłem wszystko co w mojej mocy, aby nic nie dać po sobie poznać. Alkohol wciąż krążył po moim organizmie. Nic dziwnego, w końcu minęło dopiero kilka godzin. Po jaką cholerę się tak najebałem? Heh, no tak, przecież wiem. Jestem tchórzem. Odkąd tylko pamiętam, zawsze gdy miałem jakiś poważny problem, wolałem od niego uciec niż go rozwiązać. A wódka była wręcz idealną drogą ucieczki.

Opadłem na kanapę. Dzisiejszą noc będę musiał spędzić tutaj. Oczywiście, najchętniej poszedłbym spać z Natalią, przytulił ją. Ale nie mogłem. Nie owijajmy w bawełnę: ona się mnie boi. Jeżeli chcę to zmienić, muszę zrobić tak, jak powiedziała: dać jej trochę czasu.

Trzymam Natalkę za włosy. Drę się na nią. Ona płacze. Jest przerażona. Nie odzywa się, nie błaga o litość.
- Przestań. - wydusiła w końcu
Rzucam ją z całej siły na podłogę. Krew rozpryskuje się, zalewając całą podłogę. Jej głowa roztrzaskała się całkowicie.

Otwieram oczy i natychmiastowo siadam na baczność. Nie mogę złapać tchu, cały czas ciężko dyszę. To tylko koszmar. Za to realistyczny jak jasna cholera. Aż mi się zebrało na wymioty. Nie wytrzymam. Muszę się przewietrzyć. Która właściwie jest godzina? Wziąłem do ręki komórkę: 21:33. Jakiś żart? Leżę tu od 15 minut, a mam wrażenie jakby minęły już całe wieki. Nie wytrzymam w tym domu, muszę gdzieś wyjść. I tak nie zasnę.

Natalia. Mam ją tu samą zostawić? I tak śpi, więc co za różnica. Wrócę zanim zdąży się obudzić. Z resztą, gdyby wstała i mnie nie było, pewnie by się ucieszyła. Wątpię, że chce mnie oglądać.

Już miałem wyjść, gdy raptem moją głowę zaczęło zadręczać pytanie: dlaczego do cholery nie dałem jej żadnych tabletek przeciwbólowych? Napewno jest cała obolała.

Wziąłem ze sobą najskuteczniejsze tabletki, jakie znalazłem i skierowałem się na górę. Już położyłem dłoń na klamce, gdy zawitało do mnie kolejne pytanie: a co jeżeli się wystraszy? Nie, pewnie już śpi. A nawet jeśli nie, to tylko położę te lekarstwa i stamtąd wyjdę. Otworzyłem zatem drzwi, powoli, aby nie narobić zbędnego hałasu. Zbliżyłem się do łóżka i przykucnąłem. Tak jak myślałem, śpi. Położyłem rękę na jej głowie. Jestem potworem. Od teraz chyba za każdym razem, gdy na nią spojrzę, będzie to pierwsza rzecz, która przyjdzie mi do głowy. Nie mogłem się powstrzymać. Nachyliłem się i pocałowałem ją w czoło. Odrobinkę się poruszyła, ale spała dalej. Zostawiłem na stoliku tabletki i wyszedłem z pokoju.

Uprowadzona [NIEZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz