Rozdział XV

18.3K 1.2K 47
                                    

To kompletnie popaprane. Godzinę temu wrzucił mnie do wody i niemalże się utopiłam. A teraz jak gdyby nigdy nic jedliśmy wspólnie pizzę.
    
Reszta dnia przebiegła normalnie. Posprzątałam trochę w domu, a później poszłam się umyć. Tym razem nie prześladował mnie. Gdy byłam już w szlafroku, po cichu poszłam do sypialni. Eryk już od jakiegoś czasu tam leżał, a ja nie chciałam go budzić. Nie bardzo wiedziałam co zrobić. Miałam położyć się obok niego? Nie, lepiej nie. Już wiedziałam, że po prostu nie dzierży, gdy coś robi się bez pozwolenia. Tak więc po chwili namysłu, zaczęłam powoli osuwać się na ziemię.

- Co ty wyprawiasz? Kładź się obok. - ani trochę nie brzmiał, jak gdyby był zaspany

Posłusznie podeszłam i położyłam się obok. Eryk odwrócił się i przykrył mnie kołdrą. Lecz w przeciwieństwie do wczoraj zachowywał dystans. Po jakimś czasie zasnęłam...

Obudziło mnie stukanie szafek i otwieranie szuflad. Ospale otworzyłam oczy. Było jeszcze ciemno. Czyżby nadal noc? Ale Eryka nie było obok. Chyba wyjmował coś z szafy. Nie ruszałam się. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, więc udawałam, że śpię. Po jakiś 5 minutach, Eryk stanął za mną. Wiedział, że udaję? A z resztą nieważne. Postawił coś na stolik obok łóżka. Potem nachlił się i...
dał mi całusa w czoło. Idiota. W co on się bawi? Zaraz potem wyszedł, a ja usłyszałam odjeżdżający samochód. Podniosłam się. Rzeczą, którą położył obok, okazała się być ta sama komórka, która wczoraj leżała w szufladzie. Podświetliłam ją, aby zobaczyć, która jest godzina. 3:47. Kto normalny o tej porze wychodzi z domu? Chociaż z drugiej strony pewnie miał na 4:00 do pracy. Skoro jest tak wcześnie, nic dziwnego, że jestem taka zmęczona. Już położyłam się z powrotem, gdy coś zwróciło moją uwagę. Dziwne, że dopiero teraz. Jak zwykle byłam niezwykle spostrzegawcza.
Skoro zostawił telefon obok, to znaczy, że miał powód. Tak jak myślałam. Zaśmiałam się sama do siebie. No proszę wziął sobię moją radę do głowy. Ustawiony budzik na godzinę 9:30. W takim razie idę jeszcze spać.
    
Kuźwa. Głośniejszego budzika się nie dało? Gdy tylko go wyłączyłam, wzięłam ze sobą te same ubrania, w których chodziłam wczoraj. Na szczęście były już suche. Ubrałam się i wzięłam się do sprzątania. Później przygotowałam obiad. Gdy wrócił Eryk wspólnie w ciszy spożywaliśmy posiłek. I w ten sposób minęły kolejne dwa dni...
    
I pewnie dalej byłoby tak pięknie. No może pięknie to drobna przesada. Po prostu dało się tak żyć. Nie wiem jak długo bym tak wytrzymała, no ale nie narzekałam. No ale wszystko w końcu musiało się zjebać. Do godziny 14, wszystko szło jak powinno. Jak zwykle, trochę po 13, Eryk przyszedł z pracy i zabraliśmy się za jedzenie spaghetti, które pierwszy raz w życiu udało mi się przygotować. I podczas zmywania naczyń stało się to. Oboje usłyszeliśmy, jak jakiś pojazd podjeżdża tuż pod dom.

- Co do kurwy? Nikt nie powinien tu przyjeżdżać. - był naprawdę zdziwiony i nieco zdenerwowany

- Może jacyś znajomi przyjechali cię odwiedzić? - palnęłam bez namysłu

- Taa, jasne. Zapomniałem tylko kupić ciasteczek. - sarkastycznie i złośliwie jak zwykle

Eryk podszedł do okna.

- Kurwa! - krzyknął nagle - Nie żyjesz szmato! - wydarł się na mnie

- Ale o co... - nie dał mi dokończyć

- Nie udawaj głupszej niż jesteś pizdo!

Podbiegł do mnie, chwycił noż będący za mną, a mnie za włosy. Pociągnął mnie za nie.

- Ałaa. - krzyczałam

Kopnął mnie w brzuch. Zabolało. I to bardzo.

- Zamknij ryj! Jedne słowo a nie żyjesz!

- Ale o co chodzi? - spytałam cicho przez łzy

Odpowiedzi nie dostałam...

Dziś już drugi rozdział, bo jestem naprawdę zmotywowana 😁😁
Dziękuję czytającym i obiecuję, że akcja nabierze jeszcze większego tempa

Uprowadzona [NIEZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz