Rozdział L

14.2K 878 120
                                    

- Mam propozycję. - w głosie Eryka wyczułam nutę zawachania. Albo tylko mi się tak zdawało

- Jaką? - naturalnie, widząc powagę Eryka, mnie także opuściły żarty

- Przemyślałem to, co mówiłaś. - oznajmił, zamiast odpowiedzieć mi na pytanie

- A dokładniej? - nie może po prostu powiedzieć, o co chodzi?

- Przedwczoraj zapytałaś się mnie czy "gdybyś poprosiła, odwiózłbym cię do twojego miasta".

- Ymm. - skinęłam głową

Zaraz, chyba nie chce powiedzieć, że się zgadza? Ja... ja... chce zostać przy nim.

- Zastanowiłem się nad tym i... odpowiedź brzmi: nie. - przerwał i spojrzał mi głęboko w oczy

Byłam delikatnie osłupiała. Nie "odstawi" mnie tam. To dobrze. Cieszę się, bo to znaczy, że cały czas mogę być przy nim. No ale w takim razie po co mi o tym w ogóle mówi?

- Ale... Możemy tam jechać i zatrzymać się na kilka dni. - dokończył

- C-c... Ale jak to? - czyżby miał tam coś do załatwienia?

- Masz rodziców prawda? Odkąd tu jesteś ani razu nie dałaś im znaku życia. Na pewno umierają ze strachu. - miałam wrażenie, że spojrzenie Eryka uległo zmianie. A no tak... Przecież gdy zaginęła jego siostra, on razem że swoimi rodzicami przeżywał to samo, co teraz moi... Czyli on po prostu doskonale wie, o czym mówi... - No i ty też musisz za nimi bardzo tęsknić, nie? - uśmiechnął się smutno i pogłaskał mój policzek

- Ymmm... - przytaknęłam, dopiero teraz coś do mnie dotarło - Tęsknię za nimi... - poczułam potrzebę powiedzenia tego na głos - ... bardzo.

Z oka popłynęła mi pojedyncza łza. Dopiero teraz zaczęło to do mnie docierać. Zobaczę się z rodzicami. I z moim braciszkiem. Nie wspominałam chyba o tym wcześniej, ale mam 6 - letniego brata... Tak bardzo za nimi tęsknię.

Eryk wytarł spływającą łzę i przysunął swoją twarz bliżej. Delikatnie musnął moje usta.

No i jak zwykle ten jakże piękny, ckliwy moment został przerwany. Ponownie rozległo się dzwonienie komórki Eryka. On też wyraźnie nie był tym faktem zadowolony. Irytacja aż z niego kipiała. Mimo to niechętnie się ode mnie odsunął, rzucając przy tym przepraszające spojrzenie i odebrał komórkę.

- Czego... - nie sprawiał wrażenia szczególnie zainteresowanego - Nie, nie wiem. ... Nawet mi o tym nie mów. ...  Żadnego "ale"! Mam dziś ważniejsze sprawy na głowie. - mówiąc to, spojrzał na mnie - Róbcie sobie co chcecie. Rozłączam się. - i faktycznie, odłożył komórkę na bok

- To napewno w porządku? - zapytałam się - To chyba coś ważnego. - mimo wszystko nie chciałam, aby z mojego powodu miał jakieś problemy

- Ważne czy nie, dzisiejszy dzień spędzam z tobą. - uśmiechnął się - Nic innego mnie nie interesuje.

Odwzajemniłam uśmiech.

- A wracając do tematu twoich rodziców, odwiedzimy ich za kilka dni, w porządku? Jak tylko zejdzie ci opuchlizna,... - jego dłoń ponownie powędrowała mi na policzek - ...bo wątpię, że chcieliby cię widzieć w takim stanie.

- Dobrze. - skoro czekałam tyle czasu, mogę poczekać jeszcze kilka dni - Dziękuję.

3 dni później:

Byłam na górze w łazience. Przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrze. Ku mojemu zadowoleniu, nie było tak źle. Moja twarz znowu zaczynała wyglądać normalnie. I całe szczęście, bo przez ostatnie dni dosłownie nie dałam rady na nią patrzeć. Podziwiam Eryka, że nie czuł do mnie obrzydzenia. Cóż, może dlatego, bo to on był temu winny. A propos Eryka, ciekawe kiedy wróci? Wyszedł jakąś godzinę temu, a ja już za nim tęsknię... Obiecał, że szybko przyjdzie. Jakby nie patrzeć, nie mogę obwiniać go za to, że gdzieś wychodzi. Tym bardziej, że przez ostatnie kilka dni, cały czas siedział ze mną w domu. Tylko raz pojechał do sklepu na zakupy. Pewnie ciężko jest mu mnie cały czas niańczyć...

Uprowadzona [NIEZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz