Rozdział XLII

13.6K 911 119
                                    

- Co masz niby na myśli? Chciałabym zauważyć, że gdybyś mnie nie porwał, nie byłoby mnie tu! - wkurzył mnie na żarty

- Nie o tym mówię! - ojejku, czyżby prawda go zabolała? - Z resztą chyba tłumaczyłem ci, że  pomyliłem cię z kimś i dlatego tu jesteś!

- Co za różnica?! Mogłeś mnie wypuścić po tym, jak zorientowałeś się, że porwałeś bezbronną dziewczynę!

Eryk złośliwie się zaśmiał.

- Oczywiście, przy okazji mogłem od razu podrzucić cię na komisariat policji, żebyś wszystko powiedziała. - włączył się ten jego sarkastyczny tryb - Poza tym "bezbronną" powiadasz? Tak mi przyjebałaś tamtą lampką, że straciłem pamięć! - akurat teraz musiało mu się przypomnieć?

- To nie moja wina! Broniłam się. - niby to powiedziałam, ale prawdę powiedziawszy miałam wyrzuty sumienia

- Przecież wiem. - westchnął

- Skoro wiesz, to po co do tego wracasz?! - znowu podniosłam głos

- A ty po co zaczynasz od nowa gadkę o tym porwaniu? - odpowiedział pytaniem

- Bo TAK! - i tym optymistycznym akcentem zakończyliśmy kłótnię

Jechaliśmy może z 5-10 minut, ale czas dłużył się niemiłosiernie. Dobijała mnie cisza między nami. No i gdzie w ogóle jedziemy? Chodzi o tą Klaudię - i to wszystko co wiem. Tak właściwie, to co Eryk zamierza zrobić po tym, jak ją znajdzie? Porwie ją, tak? I co dalej? Będzie ją przetrzymywać, torturować czy od razu ją zabije? Zapytam się go o to, ale nie teraz. Nie mam nastroju z nim gadać, a już na pewno nie o tym.

No i gdy analizowałam to wszystko, i próbowałam dojść do jakiegoś konkretnego wniosku, Eryk nagle wyhamował. Zatrzymał się na jakimś niewielkim parkingu obok budynku, który delikatnie mówiąc był zaniedbany. Poważnie, wyglądał na opuszczony.

I na tym się skończyło. Patrzył przed siebie i zupełnie nic nie robił.

- Po co się tu zatrzymaliśmy? - zapytałam

- Mówiłem, żebyś się nie wtrącała.

- To po co mnie w ogóle zabrałeś?

- A to nie jest przypadkiem logiczne? Nie zostawię cię więcej samej z tym kretynem w domu.

Przez chwilę milczałam. Eryk się o mnie martwił. To miłe.

- A co jeśli to tylko nieporozumienie? - sama w to nie wierzyłam, mimo że bardzo chciałam

- Wątpię. - może mi się tylko wydawało, ale miałam wrażenie, że Eryk nie chce kontynuować tego tematu

- Mówiłeś, że chcesz się wyprowadzić. Dokąd? - zmieniłam temat

- To nie oczywiste? Do swojego domu. Chyba nie myślałaś, że jestem jakimś bezdomnym czy coś w tym stylu?

- Dlaczego w takim razie nie wyprowadzimy się chociażby dzisiaj? - w końcu im szybciej, tym lepiej

- Bo mieszkam spory kawałek stąd. Jakieś 2 godziny. A jak widzisz ostatnio jestem dosyć zajęty. Muszę się kręcić tu po okolicy, a dojazd w obie strony zająłby mi w sumie 4 godziny. Jak już wszystko załatwię, wtedy się przeniesiemy. - niby mówił do mnie, a cały czas lampił się gdzieś przed siebie

- No okej. - jakoś średnio satysfakcjonowała mnie ta odpowiedź - A może powiesz mi w takim razie, jakie to ważne sprawy musisz załatwić?

Nie otrzymałam odpowiedzi. Już chciałam powiedzieć, aby przestał mnie ignorować, gdy zdałam sobie sprawę, że jest skupiony na czymś zupełnie innym. Skierowałam głowę w tym samym kierunku co Eryk i próbowałam zorientować się, gdzie się tak natarczywie patrzy. W pierwszej chwili nie zauważyłam nic specjalnego. Jednak zaraz zrozumiałam. To ona, Klaudia.

Kobieta, przez którą tu jestem. Kobieta, przez którą zginęła siostra Eryka.
Kobieta, na której Eryk chciał się zemścić.

Ubrana w dosyć skąpe ciuchy pewnym krokiem maszerowała w kierunku tego budynku. Weszła do niego.

Spojrzałam na Eryka. Nie wyglądał na zaskoczonego. Wiedział, że ją tu zobaczy.

- I co zamierzasz teraz zrobić? - pochyliłam się trochę do przodu, aby przykuć jego uwagę

- Na razie nic. Czekać. - w końcu raczył na mnie spojrzeć

- No ale na co?

- Na coś, co czekam. - zaraz kopnę go tak mocno, że zobaczy księżyc z bliska

- Nie chcesz mówić, to nie. - tak, znowu postanowiłam strzelić focha

Ku mojemu ogromnemu niezadowoleniu Eryk zupełnie się tym nie przejął.

To bez sensu. Na co on w ogóle czeka? Skoro od razu przyjechał w to miejsce, musiał wiedzieć, że Klaudia dosyć często tu bywa. Czego chciał się niby jeszcze dowiedzieć?

- Naprawdę nic mi nie powiesz? - mimo swojego focha, chciałam się czegoś dowiedzieć

- Nie. - nawet się nie zawachał

Siedzieliśmy w ciszy z 5 minut.

- Mogę włączyć radio? - może akurat czas szybciej zleci

- Nie. - chwila, czemu wygląda to tak, jakby to Eryk się obraził?!

- Czemu?

- Bo nie. Nie mam nastroju na pioseneczki.

- Aha. - rzuciłam obojętnie. Ciekawa jestem czy on kiedykolwiek ma na coś odpowiedni nastrój

Kolejne minuty mijały. Patrzyłam się przez szybę i obserwowałam jadące samochody. Nieoczekiwanie Eryk krzyknął:

- Przestań!

Aż podskoczyłam. W pierwszej chwili nie załapałam o co chodzi. Dopiero za moment zdałam sobie sprawę, że od dłuższego czasu uderzam rytmicznie paznokciami w szybę. Pamiętam, że gdzieś kiedyś czytałam, że jest to jeden z najbardziej irytujących dźwięków.

- Przepraszam. - powiedziałam po chwili. Mimo to nie musiał od razu krzyczeć

Eryk westchnął.

- To ja przepraszam. Jestem zły i wyładowuję się na tobie. - powiedział cicho

Nic nie odpowiedziałam. Miło że przynajmniej widzi, że momentami zachowuje się jak największy palant.

Poczułam jego spojrzenie na sobie, ale nie odwróciłam się.

- Zaraz wracam. - momentalnie wyszedł z samochodu, zanim zdążyłam się go o cokolwiek spytać

I gdzie on znowu polazł? Poważnie, czasami brakuje mi już do niego siły...

Kolejny spokojny rozdział, ale mam nadzieję, że wytrwaliście do końca 😄
Powiedzmy, że jest to taka cisza przed burzą...




Uprowadzona [NIEZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz