Prolog + Rozdział pierwszy

5.1K 216 3
                                    

Camila's POV

Czuję wielki stres, a zarazem podniecenie. Odkąd pracuję w

Jauregui Enterprises Holdings
z

aledwie raz widziałam panią prezes Jauregui. A teraz jak gdyby nigdy nic wzywa mnie do swojego biura na szesnastym piętrze. Jest oczywiście to ostatnie piętro największego w Miami biura. Rzadko kto tam przebywa, chyba że naprawdę coś zrobił. Teraz to mnie wzywa Lauren Michelle Jauregui, a ja czuję wielki strach.
Oddycham szybko, gdy pukam do drzwi biura. Słyszę ciche i szorstkie "proszę", więc delikatnie naciskam na klamkę.
- Ach, to ty, Karlo - jej głos natychmiast łagodnieje, podobnie jak wzrok. Teraz czuję paraliż. Przyglądam się jej dopóki mam okazję. Ma dość mocny makijaż, a jej szmaragdowe oczy zostały podkreślone grubą kreską. - Siadaj, nie bój się... Nie gryzę - mówi dość ostrożnie. Czyżby odebrała moje milczenie jako strach. Oczywiście, że boję się tego spotkania, ale przy niej nie czuję strachu.
Posłusznie wykonuję jej polecenie. Napotykam jej zielone tęczówki, ale jak najszybciej odwracam wzrok.
- Mam dla ciebie pewną propozycję - chrząka nagle. Te słowa wytrącają mnie kompletnie z równowagi, więc siedzę posłusznie i czekam na to, co ma mi do powiedzenia.

Lauren's POV

Wpatruję się w przestraszoną dziewczynę. Nie chcę żeby się mnie bała. Codziennie zaglądam na jej piętro i przyglądam jej się z ukrycia. Jest bardzo piękna i mogę się założyć, że każdy facet w tej firmie wzdycha do niej. Ja co najwyżej mogę sobie pomarzyć o tej dziewczynie. Dlatego postanowiłam zrobić w końcu ten pierwszy krok.
- Zwolniłam dzisiaj swoją asystentkę. Nie była za dobra w tym, co robiła i już od jakiegoś czasu przestało mi się to podobać - mówię zaskoczonej dziewczynie, a ona tylko kiwa głową, że mogę kontynuować. - Od jakiegoś czasu zaczęłam przyglądać się też twojej pracy...
- Ja.. Nie zamierza mnie pani zwolnić, prawda? - mówi pospiesznie. W jej oczach dostrzegam przerażenie. - Ja nie mam żadnych innych dochodów. Ledwo starcza mi na chleb, bo rodzice ciągle wymagają ode mnie pieniędzy. Sama żyję w małym obskurnym mieszkanku...
- Karla - przerywam jej ostrym tonem. Dziewczyna kuli się pod nim, obejmując ramionami. Brawo, Jauregui, spieprzyłaś po całej linii.
Wzdycham przez swoją głupotę i wstaję z miejsca. Powoli klękam przed Cabello, kładąc dłonie na jej kolanach i masując je delikatnie.
- Chciałam ci tylko zaoferować pracę mojej asystentki - mój głos przybiera już łagodny ton, a ona patrzy na mnie ze łzami w oczach. Powoli łapię w dłonie jej twarz i ocieram kciukami łzy, które zdążyły już wypłynąć. - Nie widzę nikogo innego na tym miejscu, więc mam nadzieję, że się zgodzisz - posyłam jej szczery uśmiech, na który odpowiada tym samym.
- Oczywiście, że tak - mówi szczęśliwa, a mi raduje się serce.
- Bądź tu jutro o dziewiątej. Wiem, że jest Wielkanoc, ale mam masę faktór i protokołów do napisania.
- Lepsze to niż siedzenie samej w domu, pani Jauregui - mówi szybko, odwracając wzrok.
- Jutro o tym pogadamy. Jest już późno, a ty jesteś zmęczona - uśmiecham się do niej jeszcze raz i wracam na swój fotel. - Dziękuję...
- Nie, to ja dziękuję, pani Jauregui - chwyta swoją torebkę i wstaję z miejsca. - Za to, że dała mi pani szansę. I stawię się jutro punktualnie na dziewiątą - chwyta za klamkę, a ja odprowadzam ją wzrokiem.
- Dobrej nocy, Camila - mruczę, myśląc, że dziewczyna mnie nie słyszy, ale chyba się mylę, bo widzę jeszcze jej szeroki uśmiech nim znika za drzwiami

Opowieść wielkanocna || Camren FF || ✅ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz