Rozdział siedemdziesiąty dziewiąty

1.5K 99 5
                                    

Późnym wieczorem siedziałyśmy z Camilą na tarasie, pijąc ciepłą herbatkę. Sarah bawiła się w piasku przed nami, budując wielkie fortece. Uśmiech sam cisnął mi się na usta, podziwiając ten spokojny i rozczulający widok. Miałam nadzieję, że w końcu będzie tylko lepiej, a poważne problemy odejdą chociaż na chwilę.

- Chciałabym zobaczyć ciebie na jej miejscu, gdy byłaś w jej wieku - chichocze cicho brunetka, łapiąc moją dłoń. Splatam ze sobą nasze palce, ściskając je lekko.

- Ja byłam typem, gdzie siadałam dziadkowi na kolana, żeby poczytał mi bajkę, natomiast zabawę zostawiałam Chrisowi i Taylor - stwierdzam z uśmiechem, patrząc wprost oczy żony.

- Musiałaś być nadzwyczaj spokojnym dzieckiem - przez chwilę wygląda jakby myślała, ale zaraz potem podnosi się i siada mi na kolana. Obejmuję ją w pasie i wtulam w siebie, składając drobnego całusa na jej policzku.

- Nie miałam życia w domu tak naprawdę - mruczę cicho, kątem oka obserwując Sarah. - Moje rodzeństwo jak tylko dowiedziało się prawdy, za wszelką cenę odsuwali się ode mnie. Natomiast matka nigdy nie była, aż tak wylewna i nie kupowała mi zabawek. Jedyną osobą, na którą mogłam liczyć, był właśnie dziadek i babcia, ale zmarła jak byłam dzieckiem.

- Chciałabyś odwiedzić ich grób? - Camila przesuwa palcem po mojej szczęce, uśmiechając się do mnie łagodnie.

- Byłoby świetnie - mówię cicho. - Odkąd przejęłam firmę, nie pamiętam kiedy ostatnio tam byłam.

- Możemy tam jechać zaraz po odnowieniu ślubów - marszczy brwi, spoglądając na mnie. Przytakuję lekko, uśmiechając się i głaszczę ją delikatnie po plecach.

Zerkam na brunetkę, zaczynając odczuwać niepokój. Dziwne pikanie rozbrzmiewa w mojej głowie, na co staram się wytężyć słuch.

- Słyszałaś to? - mruczę, zagryzając mocno wargę.

- Jakby z salonu - kobieta wstaje z moich kolan i idzie w tamtym kierunku. Ruszam za nią, nadzorując, aby nie stała jej się krzywda.

Gdy wchodzimy do pomieszczenia, na kanapie leży ogromna torba. Marszczę brwi, bo przecież kilka chwil temu jeszcze jej nie było.

- Ktoś jest w środku - mówi drżącym głosem brązowooka.

- W tej chwili mamy większy problem, Camz - zaglądam do wnętrza bagażu, zaciskając pięści. - To bomba.

Opowieść wielkanocna || Camren FF || ✅ Where stories live. Discover now