Rozdział siedemdziesiąty pierwszy

1.6K 109 6
                                    

Lauren's POV

Po małym incydencie w biurze nabrałam więcej energii na resztę dnia. Mojego uśmiechu nie zgasił nikt, nawet Aleksandra, która dość często kręciła się obok mojego biura. Sprawnie skończyłam wypełniać wszelkie dokumenty i zamknęłam gabinet na klucz, wychodząc do domu.

***

- Co tak ładnie pachnie? - słyszę stukot obcasów Camili. Uśmiecham się pod nosem, gdy poczułam jej obecność w progu salonu. - O cholera, Lo - spoglądam na dziewczynę, która stoi z otwartymi ustami.

Zdejmuje szpilki z nóg, łapiąc między palce płatki róż z podłogi. Zagryza wargę, podnosząc się i idzie seksownym krokiem w moją stronę.

- Zapraszam panią do stołu, pani Jauregui - odsuwam jej krzesło z łobuzerskim uśmiechem. Brunetka kręci głową i dziękuje mi cicho, gryząc wargę. Zajmuję miejsce naprzeciw niej i biorę w dłonie sztućce. - Smacznego, kochanie.

***

- Co teraz, żono? - śmieje się cicho, gdy kończymy jeść kolację.

- A teraz poproszę cię do tańca - wstaję i wyciągam dłoń w jej stronę. Kobieta od razu ujmuje ją i wtula się w moje ciało. Kołyszę nas lekko w rytm wolnej piosenki. Czuję delikatne pocałunki na swojej szczęce, na co mimowolnie się uśmiecham.

Zsuwam dłonie na tyłek kobiety, ściskając go lekko. Pomrukuje cicho i napiera ustami na moje, przyciągając mnie do pocałunku za kark. Oddaję go niemal natychmiast, zarzucając z niej spódnicę.

Wolno kładę ją na puchowym dywanie, prosto w płatki róż. Napieram bardziej na jej wargi, splatając nasze języki w zmysłowym tańcu. Stopniowo pozbywamy się części swojej garderoby, która ładuje niedaleko nas.

Całuję Camilę po szyi, zostawiając po sobie lekkie ślady, żeby mogła je bez problemu zakryć makijażem. Później wolno kieruje się w stronę sutków, oba obsypując czułymi pieszczotami. Dziewczyna łapie w dłoń mojego sterczącego penisa, poruszając na nim palcami i ściskając go lekko, na co cicho syczę.

- Wejdź już we mnie - rozsuwa swoje nogi, przejeżdżajac swoją łechtaczką po główce członka. Skomle cicho i bez zastanowienia wchodzę w nią, poruszając się delikatnie. Stopniowo nabieram szybszego tempa, wchodząc w nią głębiej.

- Zaraz dojdę, Camz - jęczę cicho, kręcąc lekko biodrami i czuję pierwsze zaciskanie się mięśni na moim kutasie.

- Kocham Cię, Lolo - krzyczy cicho, wyginając się w łuk i dochodzi na mnie.

- Kocham Cię, Camzi - skomlę cicho i tryskam w głąb jej cipki, opadając na jej ciało.

Opowieść wielkanocna || Camren FF || ✅ Where stories live. Discover now