Rozdział pięćdziesiąty szósty

2K 149 5
                                    

- Lauren? - brunetka złapała moją twarz w swoje ciepłe dłonie. - Jak, Lo? - w jej oczach błyszczały łzy. Otarłam jej policzki i jeszcze raz cmoknęłam w usta.

- Po prostu... przypomniałam sobie - mruknęłam radośnie. 

- Kochanie - kobieta objęła moją szyję, wtulając się we mnie jak koala. Uśmiechnęłam się, zatapiając nos w jej włosach. Westchnęłam cicho, gdy zaczęła drapać paznokciami mój kark. - Ty mruczysz - zaśmiała się, ale nie zaprzestała swoich czynów. - Tak bardzo się cieszę, skarbie. W końcu ci się udało - wymamrotała w mój obojczyk. Musiało to wyglądać naprawdę uroczo i słodko. 

- Kocham cię, Camz - szepnęłam, ujmując ją za brodę. Dziewczyna zastygła na kilka chwil i dotknęła mojej dłoni.

- C-co? - jęknęła zaskoczona. Pokiwałam głową i posłałam jej łobuzerski uśmiech, na potwierdzenie swoich słów. - Tak bardzo cię kocham, Lauren - wtuliła się we mnie i naprała ustami na moje wargi. Natychmiast oddałam gorący i czuły pocałunek, przytulając ją mocno do siebie. Uwielbiałam takie chwile jak te. Gdzie po prostu trzymałam w ramionach swój cały świat i nie było między nami żadnych granic. Kocham te chwile tylko dlatego, że mogłam je spędzić ze swoją żoną. - Dlaczego zawsze musisz być taka idealna?

- Nie jestem idealna, skarbie - zaśmiałam się, ocierając jej łzy. Wyglądała tak błogo i uroczo z rumieńcami na policzkach. Czy można być bardziej słodkim?

- Mamusiu! -  usłyszałam radosny pisk, a drzwi od gabinetu się otworzyły. Do środka wbiegła uradowana Sara, a za nią weszła blondynka. 

- Oh... Chyba w czymś przeszkodziłyśmy - uśmiechnęła się chytrze. Zmierzyłam ją wzrokiem i spojrzałam na Camilę.

- Lauren odzyskała pamięć - powiedziała wesoło, zalewając się ponownie łzami. Pokręciłam głową i podałam jej chusteczką, którą się wytarła.

- No widzicie? - zaśmiała się, klaszcząc w dłonie. - Wystarczyło, że cię przeleciała, Mila, i od raz wróciła jej pamięć.

- DINAH JANE! - krzyknęłyśmy obie w tym samym czasie. Posłałyśmy jej wrogie spojrzenia, a Hansen uniosła ręce w geście obrony. 

- Dobra dobra. Nic nie mówię. Możesz ją pukać do woli - wzruszyła ramionami.

- DINAH! - kobieta machnęła ręką, siadając od nas jak najdalej.

- Już się nie odzywam, spokojnie. Chociaż dobrze było?

- DINAH!

- Już, okej! Tylko pytam - zawiesiła głowę i spojrzała na nas spod byka.  

Opowieść wielkanocna || Camren FF || ✅ Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu