Camila's POV
Czekałam na powrót Lauren, gdy ta oznajmiła, że musi załatwić coś po pracy. Wiedziałam, że dziewczyna jest teraz bardzo zajęta, bo próbuje uporządkować sprawy firmy. Nie mam do niej o to żalu, ponieważ to częściowo z mojej winy ją zaniedbała. Nie mniej jednak wspaniale jest wrócić do domu, a ostatnia noc była najlepszą w moim życiu. Móc znowu przytulać się do swojej żony po pięciu latach nieobecności to cudowne uczucie.
- Camila? - słyszę niewyraźny głos szatynki, na który podskakuję. Chwilę później Jauregui zjawia się w salonie.
- Jezus Maria, co ci się stało? - pytam przerażona, łapiąc jej twarz w dłonie i oglądając z każdej strony. To wygląda fatalnie.
- Też się cieszę, że cię widzę, skarbie - uśmiecha się łobuzersko. Nim się zorientuję, jej usta lądują na moich. Przysuwa mnie blisko do swoje ciała, aż czuję jej wzwód na swoim brzuchu. Ostrożnie popycha mnie w stronę łazienki i w ubraniach wchodzimy do kabiny prysznicowej. - Cholera, pragnę cię - sapie, a ja nie oponuję. Robiłyśmy to tak dawno...
Zrywa moja bluzkę i swoją koszulę, a następnie spodnie. Przesuwa palcami po mojej wilgotnej już kobiecości, aby włożyć dwa palce w szparkę. Wyginam się, jęcząc. Lauren przyciska swoje usta do mojej szyi, zapewne robiąc malinkę.
- Dojdź dla mnie, Camz - warczy, gryząc mój obojczyk i przyspiesza ruchy.
- Jezus, Lo - jęczę, zaciskając się na jej palcach. W szybkim tempie pozbywa się swoich bokserek, a potem rozszerza moje nogi.
- Jesteś pewna? - mruczy, uważnie mi się przyglądając. Kiwam głową i uśmiecham się, co odwzajemnia.
Wchodzi we mnie delikatnie całą długością. Nigdy nie zwróciłam uwagi, że jej członek jest aż taki duży.
- Skarbie - jęczy, układając głowę na moim ramieniu. Oddycha szybko, a jej ruchy są trochę chaotyczne. - Tak mi w tobie dobrze... Brakowało mi tego - mamroczę w przerwach między robieniem malinek. Dzięki Bogu, że Dinah zabrała Sarę. Przynajmniej nie będzie słyszała naszych jęków. - Jesteś taka ciasna, kochanie.
- Lo - wzdycham. Uwielbiam te uczucie, gdy zielonooka jest we mnie. No, i mam pewność, że po tych pięciu latach wciąż mnie pragnie.
- Jestem blisko, Camz - mruczy, a ja czuję jak jej członek drży we mnie. Uśmiecham się i kilka razy całuję jej czoło. Niedługo potem dziewczyna dochodzi z głośnym warknięciem, ale porusza się we mnie do momentu, w którym osiagam orgazm. - Kocham Cię - mówi w moje włosy. Uśmiecham się i składam czuły pocałunek na jej wargach.
- Kocham cię - klatka piersiowa Lauren zaczyna unosić się coraz szybciej, jakby brakowało jej powietrza. Marszczę brwi i przytrzymuję lekko jej biceps. - Lo? - szatynka kaszle kilka razy, a z jej ust wypływa strużka krwi. - Kochanie, co się dzieje? - pytam przestraszona, jednak nie otrzymuję odpowiedzi, bo ciało dziewczyny opada bezwładnie na podłogę. - Trzymaj się, Lauren. Już dzwonię po karetkę._______
Ojć >.< Się porobiło...
YOU ARE READING
Opowieść wielkanocna || Camren FF || ✅
Fanfiction10.05.2018 r. - #1 w laurenjauregui Gdzie Lauren to szanowana pani prezes, a Camila to jej pracownica. UWAGA! Lauren G!P, Fifth Harmony nie istnieje. Camren 2017