Rozdział trzydziesty szósty

2.5K 132 38
                                    

Camila's POV

Czekałam na powrót Lauren, gdy ta oznajmiła, że musi załatwić coś po pracy. Wiedziałam, że dziewczyna jest teraz bardzo zajęta, bo próbuje uporządkować sprawy firmy. Nie mam do niej o to żalu, ponieważ to częściowo z mojej winy ją zaniedbała. Nie mniej jednak wspaniale jest wrócić do domu, a ostatnia noc była najlepszą w moim życiu. Móc znowu przytulać się do swojej żony po pięciu latach nieobecności to cudowne uczucie.
- Camila? - słyszę niewyraźny głos szatynki, na który podskakuję. Chwilę później Jauregui zjawia się w salonie.
- Jezus Maria, co ci się stało? - pytam przerażona, łapiąc jej twarz w dłonie i oglądając z każdej strony. To wygląda fatalnie.
- Też się cieszę, że cię widzę, skarbie - uśmiecha się łobuzersko. Nim się zorientuję, jej usta lądują na moich. Przysuwa mnie blisko do swoje ciała, aż czuję jej wzwód na swoim brzuchu. Ostrożnie popycha mnie w stronę łazienki i w ubraniach wchodzimy do kabiny prysznicowej. - Cholera, pragnę cię - sapie, a ja nie oponuję. Robiłyśmy to tak dawno...
Zrywa moja bluzkę i swoją koszulę, a następnie spodnie. Przesuwa palcami po mojej wilgotnej już kobiecości, aby włożyć dwa palce w szparkę. Wyginam się, jęcząc. Lauren przyciska swoje usta do mojej szyi, zapewne robiąc malinkę.
- Dojdź dla mnie, Camz - warczy, gryząc mój obojczyk i przyspiesza ruchy.
- Jezus, Lo - jęczę, zaciskając się na jej palcach. W szybkim tempie pozbywa się swoich bokserek, a potem rozszerza moje nogi.
- Jesteś pewna? - mruczy, uważnie mi się przyglądając. Kiwam głową i uśmiecham się, co odwzajemnia.
Wchodzi we mnie delikatnie całą długością. Nigdy nie zwróciłam uwagi, że jej członek jest aż taki duży.
- Skarbie - jęczy, układając głowę na moim ramieniu. Oddycha szybko, a jej ruchy są trochę chaotyczne. - Tak mi w tobie dobrze... Brakowało mi tego - mamroczę w przerwach między robieniem malinek. Dzięki Bogu, że Dinah zabrała Sarę. Przynajmniej nie będzie słyszała naszych jęków. - Jesteś taka ciasna, kochanie.
- Lo - wzdycham. Uwielbiam te uczucie, gdy zielonooka jest we mnie. No, i mam pewność, że po tych pięciu latach wciąż mnie pragnie.
- Jestem blisko, Camz - mruczy, a ja czuję jak jej członek drży we mnie. Uśmiecham się i kilka razy całuję jej czoło. Niedługo potem dziewczyna dochodzi z głośnym warknięciem, ale porusza się we mnie do momentu, w którym osiagam orgazm. - Kocham Cię - mówi w moje włosy. Uśmiecham się i składam czuły pocałunek na jej wargach.
- Kocham cię - klatka piersiowa Lauren zaczyna unosić się coraz szybciej, jakby brakowało jej powietrza. Marszczę brwi i przytrzymuję lekko jej biceps. - Lo? - szatynka kaszle kilka razy, a z jej ust wypływa strużka krwi. - Kochanie, co się dzieje? - pytam przestraszona, jednak nie otrzymuję odpowiedzi, bo ciało dziewczyny opada bezwładnie na podłogę. - Trzymaj się, Lauren. Już dzwonię po karetkę.

_______

Ojć >.< Się porobiło...

Opowieść wielkanocna || Camren FF || ✅ Where stories live. Discover now