Rozdział siedemdziesiąty siódmy

1.5K 101 0
                                    

- Mamusiu, miałam koszmar - czuję szarpnięcie lewym ramieniem, na co otwieram oczy. Sarah stoi ze swoją maskotką w ręku i patrzy na mnie ze łzami w oczach.

Wyciągam do niej swoje ramiona, odklejając się od Camili i wciągam malutką na swoje kolana. Obejmuję ją mocno, całując w główkę.

- Już dobrze, maluszku - głaszczę po pleckach. - To był tylko zły sen. Tamta sytuacja już nigdy się nie powtórzy.

- Co się dzieje? - brunetka unosi się z kanapy, spoglądając na nas i przecierając zaspane oczy.

- Sarah miała koszmar - obejmuję żonę drugim ramieniem tak, by mogła przytulić nas obie.

Dziewczynka wtula się we mnie mocniej, chowając twarz w mojej koszulce. Podaję jej misia, bo wiem jak boi się bez niego spać. Wolno kołyszę naszymi ciałami, żeby uśpić małą. Po krótkiej chwili czuję jak jej oddech się normuje, więc korzystam z okazji i niosę malutką do jej pokoju, kładąc do łóżka.

- Śpi? - upewnia się brunetka, gdy wracam do salonu. Przytakuję głową i siadam obok niej, wtulajac się w jej bok.

- Mam nadzieję, że teraz będzie dobrze - wzdycham cicho. - Pewnie i tak zostanie ślad w jej psychice.

- Trzeba będzie się stąd jak najszybciej wyprowadzić - Camila przeczesuje delikatnie moje włosy, obejmując mnie opiekuńczo.

- Póki co, chcę się nacieszyć spokojem - przerzucam brązowooką pod siebie, spoglądając jej w oczy. Kobieta ogarnia mi włosy z czoła, pieszcząc palcami moją szczękę. Nie mogąc się powstrzymać, przywieram usta do jej warg, całując ją czule. Chwilę późnej udziela mi dostępu, a ja wsuwam język do środka, przejeżdżajac po jej podniebieniu.

- Tak bardzo cię pragnę, Lo - przygryza moją wargę, wypychając biodra w moją stronę.

- Więc wykorzystajmy to, że mi stoi na starość - chichoczę cicho, na co brunetka wybucha śmiechem. Jednak nie traci ani chwili, tylko zsuwa z siebie ubrania, robiąc to samo z moimi.

Przyciągam ją bliżej do siebie, a kobieta łapie w dłoń mojego penisa, poruszając na nim palcami. Skomlę cicho, przyciskając się do jej ręki. Brązowooka uśmiecha się zawadiacko, ściskając go lekko.

- Wejdź we mnie - piszczy, kiedy pieszczę powoli jej łechtaczkę. Zaczepia zębami o moją małżowinę uszną, rozsuwając uda. Moszczę się między nimi wygodnie, przejeżdżajac główką po jej wzgórku, a chwilę potem nabijam ją na siebie.

Kołyszę lekko biodrami, powodując u kobiety jęki i skomlenia. Brunetka wychodzi swoimi biodrami naprzeciw moim ruchom, przyspieszając je stopniowo.

Mój penis z każdym pchnięciem pulsuje coraz bardziej, ale powstrzymuję wytrys, bo chcę by Camila najpierw doszła.

- Kocham cię, Camzi - bawię się jej sutkami, drugą dłonią masując jej łechtaczkę.

- Kocham cię, Lo - niemal krzyczy, zaciskając się na mnie. Jęczę gardłowo jej imię, tryskając w nią i opadam na jej ciało, przytulając się mocno.

- Taką starość to ja mogę mieć - śmieje się cicho i cmoka mnie w czoło.

- W to akurat nie wątpię - kręcę głową z uśmiechem i robię jej malinkę nad obojczykiem.

Opowieść wielkanocna || Camren FF || ✅ Where stories live. Discover now