Rozdział czterdziesty szósty

1.8K 132 16
                                    

Camila's POV

- Doktorze! - krzyczę za lekarzem, który wychodzi z sali operacyjnej. Mężczyzna zatrzymuje się w pół kroku i mierzy mnie wzrokiem, a następnie podchodzi trochę bliżej.

- Żona pani Jauregui jak mniemam? - pyta uprzejmie, podając mi dłoń. - Operacja się się udała, ale pani żona ciągle pozostaje w stanie krytycznym.

- C-czy... o-ona...z tego wyjdzie? - jąkam, patrząc na niego błagalnie. Lekarz marszczy brwi i drapie się nerwowo w kark.

- Pani Jauregui doznała poważnych obrażeń. Ponownie wystąpił krwotok w płucach, więc musieliśmy usunąć resztki złamanego żebra. Na dodatek dość mocno uderzyła się w głowę, również pojawiły się liczne zadrapani i otarcia - wyjaśnia, spoglądając na plik dokumentów. - Ma także ogromną ranę na plecach i brzuchu zrobioną przez barierkę, na którą wjechała. 

- Czy ja mogę się z nią zobaczyć? - mruczę bliska płaczu, wycierając jednocześnie łzy, które zdążyły już wypłynąć.

- Niestety, nie będzie to teraz możliwe... - mówi przepraszająco. Uśmiecha się delikatnie, co słabo odwzajemniam. - Ale... pani Jauregui? - podnoszę na niego wzrok, gdy zajmuję miejsce na jednym z szpitalnych krzeseł. - Ktoś zepsuł hamulce w samochodzie pani żony. Myśli pani, że to było jakieś działanie konkretnej osoby?

- Ja... - zagryzam wargę, pocierając o siebie ręce. Wszyscy moi oprawcy siedzą już w więzieniu. Lucy z Taylor także. Myślę też o rodzicach, ale to raczej niemożliwe. Za bardzo chcieliby kontaktu z Sarą, więc bardziej próbowaliby się zbliżyć do Lauren niż ją zabijać. - Nie wiem. Nie mamy żadnych wrogów.

- Niech się pani jeszcze zastanowi nad tym. Prawdopodobnie będzie pani musiała złożyć zeznania na policji - informuje. Przytakuję głową i siadam wygodniej na krześle.

- Doktorze! Szybko, zatrzymanie akcji serca! - krzyczy jakaś pielęgniarka, wbiegając do sali, w której powinna być teraz moja ukochana. Lekarz bez namysłu biegnie w tamtą stronę, a ja ruszam za nim.

- Camila! - ciepłe ramiona obejmują mnie w talii, zatrzymując mnie w miejscu. - Tam nie można wchodzić - mamrocze cicho Dinah, trzymając mnie mocno. 

- Lauren! - jęczę, próbując się wyrwać blondynce, ale jest ona znacznie silniejsza. Po kilku próbach po prostu się poddaję, wtulając się w nią z głośnym szlochem. - Ona nie może umrzeć, DJ. Nie może...

- Cii... - głaszcze mnie uspokajająco po włosach. - Będzie dobrze. Lauren jest silna, hmm? 

- Gdzie Sara? - mówię zmartwionym głosem, odrywając się gwałtownie od Hansen.

- Spokojnie, została w domu z Normani. Ja przyjechałam tak szybko jak się dało po twoim telefonie - tłumaczy i znowu przyciąga mnie do uścisku.

Opowieść wielkanocna || Camren FF || ✅ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz