Rozdział 3.

10K 475 20
                                    

Rozdział 3.

Chwytam zdjęcie między palce i odklejam od ściany, przysuwając bliżej twarzy. Lustruję jego rozluźnioną postawę i błyszczące szmaragdowe oczy. Moje spojrzenie biegnie wzdłuż jego atletycznego ciała, a na ramionach powstaje mi gęsia skórka. Przenoszę wzrok na mniejszą osóbkę, stojącą obok niego. Ich postawy świadczą jedynie o tym, że obydwoje są w sobie zakochani. Chłopak czule przytula towarzyszkę do siebie, jakby chcąc ją ochronić. Dziewczyna uśmiecha się lekko, a gdy przyglądam się jej twarzy, uświadamiam sobie, że to przecież jestem ja. Robię krok w tył, jednocześnie upuszczając papier na podłogę. Zanim zdąża na nią upaść, moje kolana uginają się sprawiając, że siadam na zimnych panelach, podciągając kolana pod brodę. Moje ciało przebiega potężny dreszcz, któremu towarzyszy spazmatyczny płacz. Nie mogę opanować tego, co się ze mną dzieje. Chcę podnieść zdjęcie i znów na nie patrzeć, jednak moje dłonie za bardzo się trzęsą, abym mogła jakkolwiek ich użyć. Łzy swobodnie spływają z moich bladych policzków, a wspomnienia ożywają. Wydarzenia, które miały miejsce, ludzie, otoczenie. Wszystko wraca ze zdwojoną siłą, zderzając się z obronnym murem wybudowanym przez umysł. Moja głowa pęka od natłoku myśli, a oczy mimowolnie zamykają się, chcąc ulżyć cierpiącemu ciału.

-Ładnie pachniesz.- Szepcze w moją szyję, a moje nogi robią się jak z waty. Nie czuję ani jednej kości w moim ciele, robię się żywą galaretką. Jego chrapliwy głos tuż przy moim uchu skutecznie rozprasza moje wszelkie myśli, a cały umysł zajmuje się tylko odczuwaniem Harry'ego.

Liam's POV

-Wiesz, że nie musisz na nią czekać, poradzimy sobie.- Mówię, mając na myśli ciągłe przesiadywanie Nialla w naszym mieszkaniu. Nie wiem dlaczego to robi, jednak widząc w jaki sposób troszczy się o Zoey, musiał mieć odpowiednie przeszkolenie w tym zakresie. Mam tu na myśli Harry'ego, który przed opuszczeniem dziewczyny mógł rozmawiać z blondynem. Jest to bardzo prawdopodobna wersja, mimo iż Niall upiera się, że nie odzywa się do Stylesa.

-Zostanę.- Jego uparty ton głosu przekonuje mnie, że nie warto dyskutować z nim na ten temat. Z jednej strony cieszę się, że Horan opiekuje się moją kuzynką, kiedy ja nie jestem w stanie, bo nie jestem obecny. Z drugiej jednak powoli zaczyna irytować mnie fakt, że przebywa u nas dwadzieścia cztery godziny na dobę.

Kieruję na niego wzrok, wcześniej wpatrując się w krojonego pomidora. Jego błękitne oczy przeszywają mnie za wskroś.

-Ty coś ukrywasz.- Zauważam, doskonale to wiedząc. Chcę to z nim rozegrać powoli, aby wyjawienie prawdy nie uprzedził niekontrolowany wybuch z jego strony. Każdy w naszym gangu jest niemal niczym tykająca bomba. Wystarczy jeden nieodpowiedni ruch.

-Dlaczego ciągle chcesz to ode mnie wyciągnąć?- Wzdycha z irytacją i przewraca kartkę gazety zbyt mocno, powodując dłonią głośny trzask.

-Bo wiem, że tu nie chodzi tylko o twoją relację z Zoey.

Niall już otwiera usta, aby coś powiedzieć, jednak w tym samym momencie przerywa mu głośny krzyk dziewczyny, dobiegający z pierwszego piętra. Bez zastanowienia rzucam wszystko, co aktualnie znajduje się w moich dłoniach i biegnę w stronę jej sypialni. Otwieram z hukiem drzwi, a widok wijącej się z bólu Zoey załamuje mnie. Podchodzę do niego i kucam tuż obok jej ciała znajdującego się na podłodze. Jej oczy są szeroko otwarte, jednak spojrzenie puste, nieobecne. Chwilę po mnie do pokoju wpada Horan. Jego twarz wygląda na zdezorientowaną, kiedy unoszę Zoey, jednocześnie starając się aby ręcznik oplatający jej drobną sylwetkę nie upadł, ukazując jej nagość. W momencie, w którym jej dotykam, automatycznie uspokaja się, jakby obecność kogoś z zewnątrz pomagała jej zapanować nad tym, co ogarnia jej umysł. Kładę ją na materacu i zajmuję miejsce obok niej. Jej oddech powoli stabilizuje się, jednak dziewczyna wciąż nie mruga.

-Zoey, kochanie, odezwij się do mnie.- Odzywam się, gładząc lekko jej zimny policzek.

-Słyszysz mnie?- Mówię znów, a jej twarz nie wyraża żadnych emocji. Usta bledną, a oddech staje się urywany. Klatka piersiowa zapada się i pozostaje taka przez kilkanaście sekund, podczas których nie mam pojęcia co się dzieje.

-Dzwoń po pogotowie!- Krzyczę do Nialla, mimo iż stoi zaraz za mną. Klękam na łóżku, powodując lekkie zapadnięcie się materaca pod moim ciężarem i układam dłonie do wykonania ratunkowych uciśnięć. Czarne jak dotąd źrenice zwężają się i matowieją. Czuję nieprzyjemny ścisk w gardle, jednak kontynuuję resuscytację. Oczy napełniają mi się łzami gdy dochodzi do mnie myśl, że moje działanie jest zbędne. Im bardziej się staram, w tym większą nicość popada Zoey. Irytujący płyn ogranicza ostrość widzenia, wylewając się z bariery powiek. Spływa strużką po policzkach, skapując na odsłonięte obojczyki dziewczyny, którą tak desperacko staram się uratować. Robię wdechy i zanim przechodzę do kolejnych uciśnięć, do pokoju wpada grupa ratowników medycznych. Niall siłą odciąga mnie od nieprzytomnej Zoey, a jeden z mężczyzn unosi jej bezwładne ciało i wychodzi. Podążam tuż za nim, przypadkowo trącając blondyna. Nie mam czasu na przepraszanie go, gdy dziewczynie, którą tak cholernie kocham dzieje się krzywda.

Zoey znika za drzwiami pojazdu, a do mojego boku podchodzi młoda kobieta z plikiem papierów w dłoniach. Kieruję na nią zapłakany wzrok, a jej oczy łagodnieją, widząc moją twarz.

-Czy pan jest prawnym opiekunem dziewczyny?

-Ma osiemnaście lat. Jestem jej kuzynem.

-Ma pan kontakt z jej rodzicami?- Przełykam cicho ślinę, nie wiedząc zbytnio co odpowiedzieć. Zerkam w stronę Nialla, który teraz chodzi w tę i z powrotem, jedną ręką trzymając się za włosy, a drugą szukając czegoś w telefonie. Po chwili przykłada go do ucha i odchodzi kilka kroków, które wystarczają, abym go nie słyszał.

Nie mogę powiedzieć jej, że Zoey nie chce mieć nic wspólnego ze swoim ojcem.

-Nie.- Zanim zdążam się bardziej zastanowić, jedno słowo ulatuje z moich wyschniętych na popiół ust. Kobietka kiwa głową i wypełnia coś w formularzu, po czym odwraca się na pięcie i idzie w stronę miejsca pasażera w samochodzie.

-Chwila, mogę jechać z wami?

-Proszę pojechać własnym samochodem.- Rzuca, nawet się nie odwracając. Robię kilka kroków w tył, a zanim w kieszeniach znajduję kluczyki do auta, pogotowie zdąża odjechać. Serce zaczyna wybijać szybszy rytm, kiedy z oddalającej się karetki zaczyna wydobywać się głośny, huczący dźwięk, sygnalizujący poważny problem z pacjentem.

-Niall!- Krzyczę histerycznie. Blondyn kończy rozmawiać i staje obok mnie. Jego twarz jest blada, a oczy zaszklone. Wsiadamy do samochodu i jak najszybciej ruszamy za pojazdem wiozącym Zoey do szpitala.

Przemierzając zatłoczone ulice Londynu dokładam wszelkich starań, aby wyprzedzić wolno jadące auta, które tym samym działają mi na nerwy.

-Omiń go, przecież skręca!- Wydziera się Horan, pokazując mi dłonią auto z naprzeciwka. Dociskam pedał gazu, czując dreszcze rozchodzące się po całym ciele. Dłonie Nialla trzęsą się, gdy poprawia zmierzwione włosy.

-Wyrwę mu jaja, jeśli Zoey cokolwiek się stanie.- Warczy mój towarzysz, a ja nie muszę dopytywać się o kogo chodzi. Doskonale zdaję sobie sprawę, że mówi o Harry'm. Jego wypowiedź zostawiam bez komentarza bo wiem, że jeśli zacząłbym mówić, nie skończyłoby się to na niczym dobrym. Swoje krzyczące myśli tłumię w umyśle, jednocześnie mając przed oczami obraz płonącego na stosie Stylesa. Kretyna, który był na tyle głupi, aby zostawić to, co było najlepsze w całym jego nic niewartym życiu.

___________________

Jej jest dłuższy ! Tym razem pisałam w perspektywie Liama , jak sądzicie , wyszło mi ? :)

Dziękuję za wszystkie komentarze i votes , które po sobie zostawiacie sprawiając , że mam ochotę pisać kolejne rozdziały ♥

Kocham was ♥

Asleep (Other II) ✔ || h.s.Donde viven las historias. Descúbrelo ahora