Rozdział 15.

9.7K 456 26
                                    

Rozdział 15.

-Jesteś pewna, że wszystko w porządku?- Pani Annabel po raz setny chyba w ciągu godziny zadaje mi to samo pytanie, próbując odwieść mnie od wyprowadzki ze szpitala. Wzdycham cicho, próbując ukryć irytację. Wiem, że kobieta kieruje się jedynie troską o moje zdrowie i dobro. Dużo jej zawdzięczam i nigdy nie będę potrafiła odpowiednio podziękować jej za to, co dla mnie zrobiła przez te wszystkie miesiące.

-Tak, stuprocentowo.- Odpowiadam, siląc się na uśmiech. Wkładam do torby ostatnie koszule, po czym spoglądam na łóżko. Na białej kołdrze śpi Barry, jak zwykle zwinięty w kłębek. Mój wzrok przenosi się na poduszkę, pod którą znajdują się żyletki. Zaciskam usta w wąską linię, spuszczając głowę. Patrzę na swoje zakryte długimi rękawami nadgarstki, po czym zwracam się do opiekunki.

-Mogłaby mnie pani zostawić samą?

-Oczywiście.- Starsza kobieta nie wydaje się być zachwycona tym pomysłem, jednak jakby nie patrzył, po tygodniowych obserwacjach, jutro w końcu wracam do domu. Do prawdziwego domu, gdzie czeka na mnie Liam.

Gdy drzwi zamykają się, podchodzę do łóżka i odsuwam poduszkę. Siadam na krześle znajdującym się przy ścianie i wpatruję się ostre narzędzie, które trzymam w dwóch palcach.

-To nic takiego, prawda Barry?- Mówię, gdy kotek budzi się i przeciąga, po czym siada i wpatruje się we mnie.

-T… to już ostatni raz.- Nie wiem czy to obietnica, czy puste słowa. Podciągam ciemną bluzkę ku górze, odsłaniając liczne podłużne rany, jeszcze nie zagojone. Wstrzymuję oddech, gdy żyletka po raz kolejny "ozdabia" moje ciało.

Harry's POV

Siedzę na jednym z foteli w salonie w mieszkaniu Liama, bawiąc się końcem swojego swetra. Mój wzrok nie opuszcza skrawka podłogi, jestem zbyt zestresowany aby spojrzeć na Payne'a lub Nialla, którzy znajdują się naprzeciwko mnie. Kazano mi tu przyjechać, więc jestem. Wiem, że chcą ze mną porozmawiać i dobrze ich rozumiem ale do chuja, czemu jeszcze żaden nic nie powiedział?

-Harry…- Zaczyna Liam, więc zmuszam się, aby na niego spojrzeć. W jego dłoni iskrzy się jakaś biżuteria, jednak nie zwracam na to większej uwagi, przenosząc wzrok na jego zmęczone, jednak szczęśliwe oczy.

-To należy do Zoey… Pomyślałem, że… że mógłbyś…- Jąka się, więc kiwam głową na znak, że rozumiem. Wyciągam ku niemu rękę, a on podaje mi naszyjnik i bransoletkę. Automatycznie moja dłoń unosi się w miejsce, gdzie spoczywa druga część wisiorka. Łapię go przez sweter, nie mogąc opanować swoich odruchów.

-Dlaczego ty to masz?- Mój głos jest ostry i pełen żalu. Za wszelką cenę staram się, aby żaden z nich nie usłyszał nuty załamania, która wkradła się pod koniec zdania.

-Doktor zakazał przypominania jej o przeszłości, zwłaszcza tej związanej z tobą. Musiałem to zrobić. Przykro mi…- Zaciskam mocno usta, jednak doskonale go rozumiem. On jak nikt inny chciał, aby Zoey wyzdrowiała. To w końcu jego rodzina.

Nie chcę się teraz kłócić z nim, ani z Niallem. Dlatego siedzę cicho, pozwalając aby złość zamieniała w popiół moje wnętrzności, a nie meble i sprzęty domowe Liama, posługując się moimi rękami.

-Niall, posłuchaj…- Mówię, po czym przełykam ślinę. Widząc jego zraniony wzrok, nie mogę zapanować nad trzęsącymi się dłońmi.

-Nawet nie wiesz ile ci zawdzięczam. Nie potrafię podziękować ci w sposób, który mógłby oddać to wszystko, co zrobiłeś dla Zoey…

-Poprosiłeś mnie o to.

-Bo wiedziałem, że jest dla ciebie ważna.

-Tak, jest dla mnie ważna. Nawet nie wiesz jak bardzo.- Marszczę brwi, w myślach jeszcze raz przetwarzając sobie to, co właśnie usłyszałem. Czyżby to… To niemożliwe.

Asleep (Other II) ✔ || h.s.Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon