Rozdział 51.

6K 385 23
                                    

Rozdział 51.

Niall żegna się ze mną i wraca do domu, a ja zaczynam poszukiwania Perrie. Topshop jest dość dużym sklepem, przynajmniej w naszym centrum. Dziewczyna jest w niebie, ja raczej odwrotnie. Chodzę między wieszakami, próbując wychwycić wzrokiem jej blond włosy, jednocześnie starając się nie zwracać uwagi na piękne ubrania, które dosłownie krzyczą, abym je kupiła. W końcu udaje mi się ją znaleźć i wyciągnąć z pomieszczenia, zanim wykupi połowę rzeczy.

-Co z Niallem?- Pyta, kiedy wsiadamy do jej samochodu.

-Um, wszystko w porządku.

-Okej.- Wzrusza ramionami i odpala silnik. Wiem, że coś wie. Ale nie przyzna się, przecież to Pezz.

Dziewczyna podwozi mnie pod dom i pomaga wszystko do niego wnieść, za co jestem jej ogromnie wdzięczna. Harry wita się z nią, krzycząc z salonu. Jest zbyt leniwy, aby podejść do nas jak normalny człowiek. Perrie wychodzi, nie chcąc oglądać domu przez imprezą. Chłopak podchwytuje temat, który ledwo zaczęłyśmy i wchodzi do kuchni. Podchodzi do stołu, na którym umieściłam wszystkie siatki i odchyla jedną z nich, sprawdzając co jest w środku. W lewej dłoni trzyma pepsi w puszce.

-Co to?- Odwracam głowę w jego stronę. Jego palce ściskają skrawek mojego nowo kupionego stanika. Zanim zdążam się zarumienić, wracam do przygotowywania sobie herbaty.

-Moja nowa bielizna.- Odchrząkuję, a Harry zaczyna się śmiać. Moje zażenowanie wskoczyło na najwyższy poziom.

-Czarna koronka? Masz jakieś plany na wieczór?- Nie patrzę na niego, ale wiem, że ma na twarzy ten głupi uśmieszek i zaraz do mnie podejdzie. Nie mylę się, po chwili czuję jego ciepłe dłonie oplatające moją talię. Ciepłymi wargami dotyka mojej szyi i zostaje w tej pozycji. Jego oddech łaskocze skórę. Wywracam oczami, ale nie mówię nic, nie ufam swojemu głosowi.

***

Wieczorem rozmawiam z Danielle o jej przyjeździe w ten weekend. Z początku nie jest co do niego przekonana, ponieważ już ma mnóstwo nauki, jednak ostatecznie mówi, że przyleci, skoro już to obiecała, a dodatkowym powodem jest możliwość dobrej zabawy i spotkania Liama, z którym dopiero co skończyła rozmawiać. Zaraz po tym jak się żegnamy, opadam na kanapę obok Harry'ego. Obejmuje mnie ramieniem i przyciąga blisko siebie, po czym całuje moje czoło.

-Trzeba wszystko przygotować.- Mówi, na co kiwam głową. Jednocześnie przypominam sobie o temacie, o którym powinniśmy porozmawiać już dawno.

-Harry, co z rachunkami?

-Nie rozumiem.- Gdy na niego patrzę, wyraz jego twarzy jest zgodny ze słowami.

-Zapłaciłeś za czynsz na ten miesiąc, ale jest jeszcze dużo innych opłat...

-Nie martw się nimi, wszystkim się zajmę.- Przerywa mi, na co marszczę brwi.

-Nie pozwolę, abyś za wszystko płacił.- On jest niepoważny.

-Nie musisz pozwalać, i tak będę to robił.- Wzdycham z irytacją.

-Ja też pracuję i zamierzam się dokładać do tego mieszkania, czy tego chcesz czy nie.- Upieram się i odsuwam od niego, trzymając dłoń na jego brzuchu zakrytym ciemną koszulką. Harry bierze głęboki wdech i patrzy w górę, aby odezwać się po paru sekundach, spokojnym głosem.

-Woda.- Proponuje.

-Woda i prąd.

-Za drogi.

-Nie obchodzi mnie to. Ty płacisz za czynsz, który jest dwa razy droższy od całości tego, co powiedziałam. Nie wliczając gazu.- Zagryzam dolną wargę i czekam, aż coś powie.

-Okej, zgoda.

***

Zaraz po odebraniu Danielle z lotniska, Liam odwozi mnie do domu. Muszę przygotować parę rzeczy na jutrzejszą imprezę, bo jestem pewna, że Harry nawet o tym nie pomyślał. Kuzyn z przyjaciółką obiecują przyjść po szóstej. Gdy wchodzę do domu, brunet rozmawia przez telefon. Nie chcę mu przeszkadzać, dlatego kieruję się do kuchni i otwieram lodówkę, szukając odpowiednich składników do przygotowania czegoś do jedzenia na jutrzejszy wieczór.

-Zoey!- Krzyczy chłopak, nie mogę stwierdzić czy jest on spanikowany czy szczęśliwy. Wycieram dłonie w ścierkę i jednocześnie idę w stronę salonu. Harry wychodzi mi naprzeciw, dzięki czemu spotykamy się w korytarzu. Jego twarz rozświetlona jest przez uśmiech.

-Zayn załatwił mi pracę w salonie samochodowym. Mam zacząć od poniedziałku.- Otwiera ramiona, aby móc mnie do siebie przytulić.

-Tak bardzo się cieszę.- Szepczę w jego szyję. Stoimy w uścisku przez dłuższą chwilę, po czym przypominam sobie o włączonym piecyku. Wyrywam się Harry'emu i biegnę do kuchni, na szczęście jestem na czas. Chłopak śmieje się z mojej sklerozy, przez co nakazuję mu pozostanie ze mną, dopóki nie skończę. Trzyma się dzielnie, jednak temperatura w pomieszczeniu jest zbyt duża, a okno za małe, aby pozostać przytomnym, jeśli tylko się siedzi. Brunet zasypia, z głową opartą czołem o stół. Nie mogę przestać się śmiać, gdy tylko na niego patrzę, więc budzę go. Patrzy na mnie nieprzytomnie.

-Idź już spać.- Głaszczę jego sterczące włosy.

-Poczekam na ciebie.- Kłóci się i podpiera policzek o dłoń wspartą na łokciu.

-Już kończę.- Mówię i odchodzę parę kroków. Harry wzdycha i wstaje, po czym zaczyna chodzić tam i z powrotem, aby się trochę rozbudzić. Jakieś dziesięć minut później wszystko jest gotowe, a my przechodzimy do sypialni. Harry zasypia natychmiast, z ramieniem wokół mojej talii. Bawię się jego włosami, dopóki sama nie popadam w objęcia Morfeusza.

Następnego dnia, gdy się budzę, przejeżdżam ręką tam, gdzie powinien znajdować się Harry. Kiedy go nie wyczuwam, podnoszę się i opieram o łokcie. Chwilę później chłopak wchodzi do pokoju całkiem nagi, z mokrymi włosami. Staram się utrzymywać wzrok na jego rozbawionej twarzy.

-Myślałem, że zdążę zanim się obudzisz. Chciałem zrobić ci śniadanie.

-Wciąż możesz.- Śmieję się. Nakłada na siebie bokserki i wychodzi. Opadam na materac i leżę bez ruchu kilka minut, zanim decyduję się wstać. Wiem, że mam mało czasu do rozpoczęcia imprezy, dlatego od razu biorę się za przygotowywanie posiłków.

Pierwszym gościem jest Perrie. Przychodzi parę minut po drugiej, uświadamiając mnie, że chce mi pomóc. Dzięki niej idzie nam o wiele szybciej i zanim pojawia się Liam z Danielle, wszystko jest gotowe. W ciągu kilkunastu minut pojawiają się wszyscy zaproszeni.

-Jak się miewa twój genialny plan?- Pytam Pezz. Dziewczyna śmieje się, jednak nie odpowiada, ponieważ Zayn znikąd pojawia się u jej boku. Całuje ją w policzek i przyciąga bliżej siebie.

Późnym wieczorem, kiedy Louis i Niall leżą nieprzytomni na kanapie, Harry siada na wolnym fotelu i ciągnie mnie za sobą, przez co ląduję na jego kolanach. Zostawia całusa na moim odkrytym ramieniu i wzdycha cicho. Zerkam na rozpalony w kominku ogień, po czym przenoszę wzrok na bawiących się przyjaciół. Moje serce promienieje, kiedy zdaję sobie sprawę, że przyjazd do Londynu był najlepszą decyzją w moim życiu. Dzięki Liamowi i jego pomyśle o mojej przeprowadzce mam przy sobie ludzi, których potrzebuje każdy człowiek. Mam przyjaciół, mam tego najważniejszego, z którym chcę spędzić resztę życia. Mimo tych wszystkich złych rzeczy, które nam się przytrafiły, mam pewność, że damy radę. Staliśmy się silniejsi, mądrzejsi. Wiem, że poznałam tych odpowiednich, na których mogę polegać. A to jest najważniejsze.

___________________

TATATAAAAA! Tak oto dobrnęliśmy do końca Asleep:) nie będę się tutaj rozpisywać, bo po napisaniu epilogu dodam jeszcze podziękowania:) epilog dodam, kiedy go napiszę, nie wiem kiedy to nastąpi

Kocham was x

Asleep (Other II) ✔ || h.s.Where stories live. Discover now