Rozdział 17.

9.2K 417 25
                                    

Rozdział 17.

Liam wraca dopiero po trzech dniach. Cieszę się, że jest już w domu i że wszystko w porządku, jednak jego pierwsze słowa sprawiają, że mam ochotę go udusić.

-Musimy jechać do szpitala.

-Dlaczego?- Marszczę brwi, przerywając przygotowywanie gorącej herbaty. W mojej dłoni znajduje się czajnik, którego ucho powoli zaczyna parzyć moją skórę.

-Na badania kontrolne. Doktor Vincent nie stwierdził jeszcze dokładnie, czym były spowodowane twoje schorzenia i dlaczego teraz nie ma po nich śladu.

Wzdycham cicho i dolewam wrzątek do kubka, po czym odstawiam przedmiot na kuchenkę. Mieszam płyn i patrzę, jak powoli zmienia się jego kolor.

-Czy Harry może z nami jechać?- Pytam, przez co Liam zatrzymuje się w połowie drogi i patrzy na mnie z pobłażliwością w oczach.

-Kochanie, to zajmie nam niecałą godzinę. Nie ma sensu go fatygować.

-Um, okej.- Mamroczę i przenoszę wzrok. Zagryzam dolną wargę, starając się nie rozmyślać o tym, co może się zdarzyć podczas mojej wizyty w szpitalu. Nie chcę tam wracać. Jednak cotygodniowe badania nie pozwalają mi o nim zapomnieć, przynajmniej w najbliższym czasie.

Kieruję się do pokoju, wcześniej informując kuzyna, że jego herbata jest gotowa. Odszukuję telefon wśród pozwijanej byle jak kołdry i wybieram numer Harry'ego. Odbiera po dwóch sygnałach, a jego ciepły ton budzi przyjemne uczucie wokół mojego serca.

-Cześć, kochanie.- Mimowolnie się uśmiecham.

-Cześć, Harry. Um… Muszę jechać do szpitala.- Po drugiej stronie zapada głęboka, głucha cisza. Chłopak chyba całkowicie stracił głos, przynajmniej na te kilka chwil. Po kilkunastu sekundach jego oddech przyśpiesza.

-Co? Dlaczego?

-Spokojnie, Harry. To badania kontrolne…

-Jadę z tobą.

-Będę z Liamem, nie musisz…

-Zaraz będę.- Rozłącza się, a ja z westchnieniem siadam na skraju zagraconego materaca. Nie mija dziesięć minut, a Harry stoi w drzwiach mojej sypialni i patrzy na mnie zaniepokojony. Prostuję się, a on w tym samym czasie podchodzi do mnie i obejmuje mocno ramionami. Jego szybki oddech nieco się uspokaja, kiedy przykłada policzek do mojej głowy.

-Przestraszyłaś mnie.

-Przepraszam…

-Dlaczego nie chciałaś żebym z tobą jechał?- Zadaje pytanie, kiedy nieco się odsuwa. Jego dłonie spoczywają na moich ramionach, a spojrzenie wciska się w moje, próbując tym samym utrzymać je na swojej wysokości. Trudno mi z nim rozmawiać, kiedy tak na mnie patrzy. Całą swoją siłę wkładam w to, aby nie spuścić wzroku.

-Nie chciałam cię fatygować.- Cóż, zasadniczo chciałam żeby jechał, to Liam stwierdził, że niepotrzebnie do niego pisać. Nie chcę jednak wszczynać niepotrzebnych kłótni między najważniejszymi mężczyznami w moim życiu.

-Kochanie, jesteś moim światełkiem, oczkiem w głowie. Nie waż się nigdy pomyśleć, że mam cię dość.- Jego usta dotykają mojego czoła, a ja uśmiecham się lekko, czując miękką fakturę jego warg.

***

-Cóż…- Czoło pana Vincenta chwilę temu pokryło się odznaczającym się na jego czerwonej twarzy potem, a oczy przybrały nienaturalnie dużych rozmiarów.

Asleep (Other II) ✔ || h.s.Where stories live. Discover now