Rozdział 46.

6.2K 395 17
                                    

Rozdział 46.

Kolejka do sekretariatu dłuży się w nieskończoność, kiedy uczniowie pierwszych klas muszą ukazać swoje dowody osobiste. Otwartych jest dziesięć okienek, a każdy co chwila zmienia kolejkę sądząc, że ta, w której aktualnie stoi, zmniejszy się szybciej niż poprzednia. Nie jestem pewna co trzeba jeszcze zrobić, ponieważ usłyszałam tylko moment o dokumentach. Stoję więc w tłumie ludzi, nie mając się do kogo odezwać i wpatruję się we własne buty. Za sobą słyszę rozmawiających dziewczynę i chłopaka, jednak czułabym się zbyt zażenowana, gdybym tak po prostu do nich zagadała.

Kilka minut później, kiedy jestem jakiś metr bliżej sekretariatu, czuję lekkie stukanie w ramię. Odwracam się, a moim oczom ukazuje się czerwonowłosa dziewczyna o pięknym uśmiechu i błękitnych oczach.

-Cześć, jestem Reeva.- Podaje mi dłoń, którą zaraz ściskam. Odwzajemniam jej uśmiech i mimowolnie zerkam na chłopaka stojącego za nią, z którym wcześniej prowadziła zawziętą dyskusję.

-To mój przyjaciel, Vincent.- Wykonuje ruch ręką między nami, chcąc nas ze sobą poznać.

-Jestem Zoey.

-Co studiujesz?- Pyta, więc wracam na nią spojrzeniem. Uważnie skanuje moją twarz, jednak nie odczuwam w związku z tym dyskomfortu.

-Psychologię, a ty?- Czuję, że dobrze będzie mi się z nią spędzało czas.

-Pedagogikę, ale Vincent wybrał to samo co ty.- Chłopak posyła mi nieśmiały uśmiech. Zaczynamy rozmowę, dzięki której czas w kolejce mija znacznie szybciej, a ona sama zmniejsza się do tego stopnia, że muszę zacząć poszukiwać swojego dowodu w portfelu. Reeva śmieje się z mojego zdenerwowania, jednak gdy przychodzi jej kolej jej ręce trzęsą się do tego stopnia, że Vincent musi pomóc jej w wyciągnięciu dokumentu. W tym samym czasie dzwonię do Harry'ego i informuję go, że już po wszystkim. Wychodzę wraz z nowo poznanymi znajomymi na plac przed główną placówką i zatrzymuję się pod rozłożystym drzewem, dającym dużą przestrzeń pozbawioną uporczywego słońca.

-Może jednak chcesz się z nami wybrać na kawę?- Zachęca Reeva. Vincent jedynie kręci się w jej pobliżu i co rusz zerka na mnie kątem oka. Zgaduję, że jest nieśmiały, w przeciwieństwie do jego koleżanki, której usta się nie zamykają.

-Nie, dziękuję. Za chwilę będzie tu mój chłopak.- Odpowiadam, a uśmiech dziewczyny staje się szerszy. 

-Jak ma na imię?

-Harry. 

-Mieszkacie razem?

-Dziś mamy wybierać dom.- Rozmowa przebiega swobodnie i nie czuję upływu czasu, dopóki Harry nie oplata swojego nagiego ramienia wokół mojej talii. Całuje mnie w skroń.

-Stęskniłem się.- Szepcze mi do ucha, po czym jego spojrzenie ląduje na naszych towarzyszach. 

-Harry, to Reeva i Vincent.- Nieśmiało unosi rękę i macha nią. Zakłada mi za ucho zbłąkany kosmyk i wzmacnia uścisk.

-Będziemy się już zbierać.- Mówię, zanim atmosfera stanie się zbyt napięta i niekomfortowa.

-Do zobaczenia jutro!- Reeva przytula mnie, a Vincent skina głową. Czeka na swoją przyjaciółkę, po czym ramię w ramię oddalają się od nas.

-Przyniosłem ci buty na zmianę.- Informuje mnie, kiedy zbliżamy się do jego samochodu. Automatycznie mój mózg zaczyna się przeprogramowywać tak, aby przypominać mi tylko i wyłącznie o tym, jak bardzo bolą mnie stopy i jak dużo mam na nich odcisków. Natychmiast zmieniam obuwie i wzdycham z ulgą, kiedy czuję cienki materiał tomsów oplatających moją kończynę.

-Skąd wiedziałeś?- Pytam, rzucając obcasy na tylne siedzenia. Pochylam się i całuję chłopaka w policzek, przez co uśmiecha się, ale nie patrzy na mnie. 

-Gdy zobaczyłem je rano, szczerze zwiątpiłem w to, że wytrzymasz w nich cały dzień.

-Dziękuję.- Opieram się o fotel i włączam radio. Słyszę pierwsze nuty piosenki Coldplay. 

-Daleko jedziemy?

-Nie, w zasadzie znalazłem kilka przystępnych domów w samym centrum i kilka na obrzeżach. Pomyślałem, że chciałabyś być blisko Liama, więc nie przesadzałem.

***

-Czy są państwo zainteresowani tym mieszkaniem?- Słyszę to pytanie po raz siódmy w tym dniu. Patrzę na Harry'ego, a jego mina wyraża dezaprobatę. Nie dziwię mu się, mnie również nic się tu nie spodobało. Dom jest ciasny, a mebli zbyt wiele, abyśmy mogli swobodnie się w nim przemieszczać. Gdy wychodzimy, Harry łapie moją dłoń i zaczyna ją gładzić kciukiem. Rozluźnia mnie to.

-Mamy jeszcze dwa mieszkania do sprawdzenia. Nie są daleko.

-Możemy się przejść.- Harry krzywi się, ale nic nie mówi. Śmieję się z jego miny.

-Dlaczego tak ciężko przejść ci z jednej strony ulicy na drugą? To tylko kilka kroków.

-Od tego jest samochód.

-A jakbyś go nie miał?

-Mam motor.- Wzdycham, unosząc oczy do góry. Kilkanaście minut później wchodzimy na kolejne osiedle, a właściciel domu, który mamy sprawdzić, właśnie wychodzi z pojazdu. Jest w garniturze, a teczka, którą taszczy za sobą wygląda na bardzo ciężką.

-Witam, nazywam się Thomas Charls. Państwo Styles?- Pyta, a ja zerkam na chłopaka. Państwo Styles? 

-Tak, to my.

-Zapraszam.- Zajmuje miejsce obok bruneta i we trójkę idziemy w stronę drzwi wejściowych. Okolica wydaje się być przyjazna, jest na czym oko zawiesić. Osiedle posiada własny park, co prawda malutki, jednak grunt, że jest. Obok niego stoi drewniana budka z lodami, tymczasowo zamknięta. Wszystkie domki są parterowe, niewielkie, otoczone zielonymi, niskimi drzewkami. Ściany mieszkań wyłożone są ciemno-szarymi kamieniami a okiennice pomalowane na biało. Harry zaczyna rozmawiać z właścicielem o wszystkim tym, czego nie rozumiem, dlatego odłączam się od nich i zaczynam zwiedzać poszczególne pomieszczenia. Korytarz jest podłużny, ale nie duży. Na wprost wychodzi się na salon, którego cała boczna ściana jest szklana. Dzięki temu widzę kwadratowy ogródek z wierzbą płaczącą w kącie. Uśmiecham się lekko i ogarniam wzrokiem pokój. Wszystko zachowane jest w odcieniach szarości i bieli, jednak mimo tego nic nie wydaje się być nudne. Niewielki kominek, nad nim telewizor, beżowa kanapa dla dwóch osób, wyróżniająca się swoim kolorem. Półki na książki, biurko, dwa fotele i puszysty dywan na zimnych, chropowatych, szarych płytkach. Ściągam jednego buta, aby dokładniej sprawdzić fakturę, jak się okazuje, wypolerowanych kamieni. Cofam się, aby zajrzeć do dwóch pustych sypialni, wyposażonych jedynie w komodę, szafki nocne i łóżka. W kuchni dominuje stonowana, pastelowa pomarańcz, a gdzieniegdzie istnieją niebieskie i czerwone kontrasty. Nie ma wyspy kuchennej, pomieszczenie jest zbyt małe, za to zaraz obok, na jasnych panelach jest stół i cztery krzesła. Biorę głęboki wdech, a kiedy zamykam drzwi jednej z dwóch łazienek, wpadam plecami na klatkę piersiową Harry'ego.

-I jak, kochanie? Podoba ci się?- Kiwam potakująco głową.

-Jest piękne.

-Wystarczy złożyć ostatni podpis, a mieszkanie jest wasze.

-Jak z pieniędzmi?- Pytam cicho bruneta. Schyla się, aby lepiej dosłyszeć co do niego mówię.

-Później o tym porozmawiamy.- Szepcze i całuje moje czoło.

-W takim razie usiądźmy przy stole, omówimy wszystko jeszcze raz, na spokojnie.- Mężczyzna wydaje się być miły, nie zmusza nas do natychmiastowego zakupienia. To robi dobre wrażenie.

Rozmowa trwa jeszcze pół godziny, zanim ostatecznie nasze podpisy lądują na kartce w kolorze kości słoniowej. Uśmiecham się, a moje serce skacze z radości. Nie mogę uwierzyć, że od tego momentu to mieszkanie jest nasze. Tylko moje i Harry'ego.

__________________

niesprawdzany, przepraszam. kocham was x

Asleep (Other II) ✔ || h.s.Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang