Życiowa szansa

336 13 0
                                    

Bohaterowie po kilkunastu minutach drogi docierają do kancelarii arcybiskupa
E: Wiesz kochanie, trochę się denerwuje. Nie wiem jak ty możesz być taki wyluzowany?
T: Po prostu dobrze wiem, czego chce i że dobrze wybrałem
E: Podziwiam Cię. Podziwiam jesteś bardzo odważny i kocham
T: Dziękuję, również za to że tutaj jesteś, naprawdę dodajesz mi dużo otuchy
E: Nie wiem czy dobrze robimy
T: Ja nie mam żadnych wątpliwości
E: Nie, ja też absolutnie nie wątpię w to co do ciebie czuję, pragnę być z tobą od pierwszego dnia w którym Cię zobaczyłam. Ale zrozum naprawdę, że nie chce abyś przeze mnie porzucił tak ważną rzecz jak życiowe powołanie
T: Ależ kochanie mówiłem Ci, że już wybrałem i jestem ostatecznie zdecydowany. Nie mam już wahań. Chcę być z tobą i koniec
E: Ale...
T: Skarbie nic już nie mów, tylko lepiej mnie pocałuj i chodź, bo arcybiskup pewnie się niecierpliwi
E: No dobrze kochanie ale trzymaj mnie za rękę i nie puszczaj, dobrze
T: Dobrze kochanie
Obawy i dość duża niechęć Esperanzy odnośnie pójścia wraz z Tomasem do jego przełożonego, jak się później okazało były w pełni uzasadnione.
Tomas i Esperanza (pełna obaw) wchodzą do kancelarii arcybiskupa
T: Szczęść Boże, można?
Arcybiskup: O Tomas Szczęść Boże, oczywiście zapraszam wchodź
Mężczyzna wchodzi trzymając dumnie za rękę swoją ukochaną
A: O a cóż to za piękna, młoda dama jeśli można wiedzieć?
T: Właśnie jej osoba ojcze Święty jest mocno związana z tym, co chce ekscelencji zakomunikować
A: Mianowicie?
T: Proszę księdza to jest Esperanza. Jest kobietą mojego życia, w której jestem śmiertelne zakochany. Naprawdę miałem duże wątpliwości, moje wahania trwały już długo, jednak teraz jestem ostatecznie zdecydowany. Wiem, że moja miłość do Espi koliduje z duszpasterstwem, jakie sprawiam, także pragnę przekazać u boku mojej ukochanej pisemną rezygnację z mojego kapłaństwa. Proszę oto ona
Esperanza podczas całej, jeszcze nie zdaje sobie sprawy jak przełomowej w jej życiu wizyty w kancelarii arcybiskupa nie odzywa się ani słowem, natomiast arcykapłan nie wydaje się być zbytnio zaskoczony tym co usłyszał. W zasadzie decyzja Tomasa wcale go nie dziwi, nikt tego nie wie, ale kiedyś był niemalże w takiej samej sytuacji jak on, dlatego w pełni go rozumie
A: No cóż mogę Ci powiedzieć Tomas. Ogromnie mi szkoda, że tak cudowny mężczyzna jak ty opuszcza kapłańskie szeregi, ale biorąc pod uwagę z jakich powodów to robi to wcale mu się nie dziwię. Dlatego nie będę Cię namawiał do pozostania wśród nas, z resztą już na ten temat rozmawialiśmy, po za tym nie sądzę, aby moje jakiekolwiek próby namawiania Cię do pozostania zakonnikiem dały jakikolwiek skutek. Najważniejsze, że podjąłeś wreszcie ostateczną decyzję i nie pozostałeś ciągle między Bogiem a prawdą. No to na to wygląda, że jednak polecę do Watykanu sam
T: Słucham? Jak sam do Watykanu? O czym ksiądz mówi?
A: O tym, że razem ze mną wspólnie dostaliśmy uroczyste zaproszenie na misję do Watykanu od samego papieża. Nie mówiłem Ci o tym?
Po tym co usłyszał Tomas długo nie mógł wyjść z szoku. Spotkanie z papieżem było od zawsze jego największym kapłańskim marzeniem, dlatego tak bardzo się zdziwił, kiedy usłyszał od arcybiskupa o możliwości spełnienia go
T: Nie, nic mi ksiądz nawet nie wspominał na ten temat. Łał, nie miałem pojęcia że kiedykolwiek sam papież będzie chciał się ze mną zobaczyć. Szczerze mówiąc, spotkanie z nim to ostatnie co by mi przyszło do głowy, to byłoby moje kapłańskie spełnienie. Ale no cóż, jak widać nie można mieć wszystkiego, oczywiście z wielkim trudem, ale jestem zmuszony przełknąć tą straconą szansę, jaką dostałem od losu
Po tym co usłyszała Esperanza absolutnie nie mogła się pogodzić z takim obrotem spraw
E: Co? Jaką straconą szansę? Nie ja nie mogę na to pozwolić. Tomas, polecisz do Watykanu
T: Ale Esperanza, nie chce w takim układzie, ponieważ to by się wiązało z rozłąką z tobą na całe 6 długich miesięcy, a ja tyle nie wytrzymam bez ciebie
E: Tomas, mi też nie będzie łatwo rozstać się z tobą na tak długi czas, ale nie mam wyboru. Ja niczego teraz nie pragnę jak tylko tego, żebyś był szczęśliwy, a wiem, że bez tego lotu nie będziesz
A: Moi drodzy ja muszę jeszcze dać ostateczną odpowiedź jego świętobliwości, ile osób ma ugościć jutro w Rzymie, więc co mam odpowiedzieć?
T: Że jed...
E: Dwie proszę księdza
T: Ale Espi...
E: Żadnego ale, Tomas, wiem, że ten okres twojej nieobecności w Buenos Aires będzie dość długi, ale przecież w końcu jak wrócisz do wtedy będziemy razem już na zawsze, do końca świata. Zgoda?
T: No nie wiem, jeśli ten wyjazd wiąże się z tym, że przez najbliższe pół roku nie będę mógł Cię oglądać to absolutnie nie mam na niego ochoty
E: Tomas, proszę Cię jeśli nie chcesz tego robić ze względu dla siebie, to zrób to chociaż ze względu na mnie, okej? Zobaczysz, obiecuje Ci, że twój wyjazd wyjdzie nam obojgu na dobre
Wtedy mówiąc te słowa, bohaterka jeszcze nie ma pojęcia jak bardzo będzie się myliła. Tomas po chwili zastanowienia zgadza się na propozycje wyjazdu do Włoch.
Następnego dnia z pozornym uśmiechem na ustach, ale tak naprawdę rozpaczając w głębi duszy Esperanza przygląda się jak jej ukochany wśród spakowanych walizek zamawia sobie taksówkę na lotnisko. Jej jak i jemu perspektywa tak długiej rozłąki wydaje się czymś najgorszym na świecie. Po kilku chwilach zamówiona taryfa czeka już, żeby zabrać swojego pasażera ze sobą
E: Tomas, czy taksówka już przyjechała?
T: Tak, czeka przed drzwiami. Posłuchaj, jeszcze nie jest za późno
E: Na co?
T: Żebyśmy polecieli razem, chodź ksiądz na pewno zgodzi się, żebym opłacił jeszcze jeden bilet i wolne miejsce w hotelu. Chodź ze mną, bądźmy razem
Espi będąc pozorną oazą spokoju, stara się uspokoić swojego ukochanego, nad którym negatywne emocje związane z perspektywą tymczasowego dłuższego rozstania zaczęły już górować
E: Tomas posłuchaj... ja nie pojadę. To jest tylko i wyłącznie twoja misja, którą musisz spełnić. Wykonasz ją, wrócisz i wtedy będziemy razem
T: Ale jak Espi? Chcesz zostawić mnie tak samego! Ja nie dam sobie rady bez ciebie!
Z do tej pory dzielnego Tomasa odwaga uleciała jak powietrze z balonu
E: Ale kochanie, uspokój się po pierwsze. Nerwy to najgorsze co może teraz nad tobą panować. Po drugie mówiłam Ci, że wszystko będzie dobrze, czuję to, a komu jak komu ale mi to raczej możesz zaufać prawda?
T: Dokładnie
E: No a po trzecie to uważaj na siebie, jestem jakby co cały czas pod telefonem i idź już bo ten taksówkarz w końcu się zniecierpliwi i Ci odjedzie
T: No dobrze kochanie, to... żegnaj
E: Nie żegnaj, tylko do zobaczenia... No idź już
W oczach kobiety do tej pory trzymającej swoje uczucia i emocje na wodzy pojawiają łzy. Kiedy mężczyzna chce z trudem przekroczyć próg drzwi swojego mieszkania ukochana krzyczy do niego
E: Tomas!
T: Tak?
E: Zaczekaj?
W szale miłości kobieta rzuca się na mężczyznę i na pożegnanie para zaczyna uprawiać namiętny i romantyczny seks w kółko powtarzając sobie jak bardzo się kochają. Po namiętnym okazaniu sobie uczuć bohaterowie z dużą dozą spokoju już rozmawiają przed wyjściem Tomasa z domu
T: Kochanie?
E: Tak?
T: Naprawdę ze mną nie polecisz?
E: Skarbie, mówiłam Ci że nie mogę, że to twoja misja, nie moja czy nasza
T: Ale ja Cię tutaj nie zostawię, po prostu nie mogę tego zrobić
E: Kochanie, obiecuje, że będę tutaj na ciebie wiernie czekać. Cały czas, w każdej minucie i sekundzie kiedy będziesz daleko będę tobie myśleć o tym że będziesz już na zawsze przy mnie kiedy wrócisz, przysięgam
T: A jeśli będziemy tego oboje żałować ?
E: Nie, jeszcze będzie okazja, że będziemy razem podróżować. A teraz Tomas to twoja wielka chwila, więc biegnij już, żebyś nie zdążył jej przegapić wraz z uciekającym samolotem, no już
T: Mam nadzieję, że go przegapie, żeby to okrucieństwo nie zabrało mnie od ciebie
E: Nawet tak nie mów, masz iść natychmiast, to rozkaz ojcze Tomasie!
T: No dobrze, chyba już moja królewna nie pozostawiła mi wyboru, to cześć, uważaj na siebie
E: Ty również i pamiętaj że jestem tu i trzymam za ciebie kciuki
T: Dzięki, a i jak Nicolas tylko będzie próbował się do ciebie dobrać to natychmiast mnie poinformuj, dobrze?
E: Jasne, na razie najdroższy
Dopiero kiedy Tomas opuścił ich wspólny dom do Esperanzy naprawdę dotarło, że 180 dni, czyli dokładnie tyle ile nie będzie przy niej ukochanego to naprawdę długo i kiedy tylko kilka minut później usłyszała dzwonek do drzwi to w duchu ma nadzieję, że to Tomas rozmyślił się i jednak przy niej zostanie i nie opuści. Ku jej rozczarowaniu to jednak Klara, którą z oczywistych względów bardzo niechętnie wpuszcza do środka
E: Klara? A co ty ty robisz? To że w wyjątkowych okolicznościach zakopałyśmy ze względu na Tomasa topór wojenny to nie znaczy, że zapomniałam o przeszłości i o tym co mi zrobiłaś i że teraz mam ochoty na twoje niespodziewanie wizyty. Czego chcesz?
K: Esperanza wiem, że w życiu wyrządziłam Ci tyle krzywd ile wyrządziłam i że do zostania najlepszymi przyjaciółkami w naszym przypadku jeszcze bardzo daleka droga, ale...
E: Ale?
K: Nie mogę pozwolić, żebyś popełniła ten sam błąd co ja w przeszłości i utraciła jeden z największych życiowych skarbów jakim jest ktoś, kogo kochasz nad życie!
E: Ale Klara?
K: Żadnego ale, posłuchaj, szkoda czasu na zbędne gadanie. Przed drzwiami stoi taksówka, którą przyjechałam. Ona zawiezie Cię na lotnisko, gdzie czeka na ciebie miłość twojego życia
E: Ale mam tak teraz...
K: Już nic nie mów, tylko biegnij, biegnij za nim odleci. Zanim twoja miłość Cię opuści, już!
Po tych słowach usłyszanych od kobiety, bohaterka przytomnieje, że faktycznie właśnie traci miłość swojego życia, dlatego czym prędzej wsiada do taksówki, aby ją uratować. Popędza kierowcę oraz stara się dodzwonić do ukochanego, żeby ten nie wsiadał do samolotu lecącego do Watykanu. Niestety działania kobiety okazują się bezskuteczne, ponieważ mężczyzna ma wyłączony telefon co wskazuje na to, że jest już w samolocie tuż przed wylotem. Choć była na miejscu dosłownie w minutę, to ku wielkiej porażce kobiety, jedyny obraz jaki widzi to samolot będący już daleko w chmurach...

Moja Nadzieja- Esperanza Mia Where stories live. Discover now