•8•

1K 109 10
                                    

Nie chciałam go unikać, ale pozwolił mi to robić przez kilka dni, jakby wiedział, że tego potrzebuję. Znał mnie i nigdy na mnie nie naciskał. Dlatego łatwiej było wyciągnąć do niego rękę, przeprosić go. Chciałam, żeby było między nami dobrze. Nie chciałam się od niego odsunąć ze względu na Luke'a. Jeszcze nie wiedziałam, czym jesteśmy, ale to nie znaczyło, że mogłam go ranić. Nie chciałam być, jak Luke. Ten facet zasługiwał na wszystko, co najlepsze. Upiekłam jego ulubione ciasteczka i już chciałam zapukać do jego drzwi, gdy one się po prostu otworzyły...

– Proszę, proszę, ktoś wyszedł ze swojego mieszkania – otwiera szeroko drzwi, zapraszając mnie do środka.

– Zrobiłam dla ciebie ciasteczka.

– Chcesz mi powiedzieć, co tam się wydarzyło? – no tak, nie rozmawiałam z nim od tego czasu – Czy nie chcesz o tym gadać?

– Dzisiaj przychodzą meble do pokoju Tamy, pomożesz mi je złożyć?

– Więc nie wyrzucasz mnie ze swojego życia?

Zabiera mi ciasteczka z ręki, a drugą ręką przyciąga mnie do siebie i mocno przytula, jakby bał się, że mnie straci. Całuje mnie w czoło. Wdycham jego świeży zapach, chyba właśnie wziął prysznic, tak wziął prysznic, jego mokre włosy opadają na jego czoło..

– Tęskniłam za tobą – szepczę w jego pierś.

– Byłem kilka kroków dalej, musiałaś tylko zapukać do drzwi.

– Nie jesteś zły? – był taki inny od Luke'a. Nie chciałam ich w kółko porównywać.

– Chodź, wszystko mi opowiesz – nie ocenia mnie, zazdroszczę mu tej umiejętności.

– Dasz buziaka? Wiem, wiem, nie było mnie kilka dni..

– Zawsze dam ci buziaka – to wywołuje jego uśmiech, co wywołuje także mój.

Odpycham się od jego piersi, a on od razu dopada swoimi ustami moje.

To jest to czego brakowało mi przez ostatnie kilka dni. Tęskniłam za tym bardziej niż myślałam.

Ciągnie mnie ze sobą na kanapę, póki na nią nie opada, a mnie nie wciąga na swoje kolana.

– Tamy dzisiaj przychodzi..

– Denerwujesz się?

– Trochę – wiercę się na jego nodze – To w porządku?

– Co?

– No wiesz, łączy nas to, że nie mamy dzieci, a teraz Tamy będzie stałym elementem...

– Dzieci są cenne, cholernie cenne, nie jestem zawistny, jeśli o to chodzi.

– Okej – wtulam się w niego, bo tutaj czuję się dobrze. Jest cała masa niejasności, o których żadne z nas nie chce mówić, a może i myśleć, ale dużo rozmawiamy, tak jak teraz.

– Tamy ma osiem lat, wyjaśnicie jej to jakoś. Nie chciałbym musieć znikać, gdy ona tu będzie. Pogadam z Luke'm, ale on wtedy będzie chciał deklaracji i jak cholera mu się nie dziwię. Chciałbym, żebyś pamietała, że przede wszystkim jesteśmy przyjaciółmi.

– Tak po prostu?

– Co, tak po prostu? – marszczy brwi.

– Chcesz przyjąć Tamy w swoim życiu?

– Cholernie mi na tobie zależy i nie dzieje się nic, czego bym się nie spodziewał – on zawsze wybiega do przodu.

Całuję go.

To wszystko czego mi teraz trzeba, a po dźwiękach jakie on wydaje sądzę, że mu także.

Siadam na nim okrakiem, nagle mając ochotę na więcej, ale on przerywa i sadza mnie obok siebie.

– Nie jestem z tobą dla seksu – mówi – Nie chcę, żeby chodziło tylko o seks.

Opieram czoło o jego bark. Ja chyba też tego nie chcę, ale nie wiem, jak to zmienić.

– Chodź, pójdziemy do ciebie i zaczekamy na meble.

Przytulam go z całych sił, to wychodzi tak nagle, jakbym nigdy nie chciała go puścić, jakby dawał mi wszystko, czego potrzebowałam i był przy mnie mimo wszystko.

Po prostu nie byłam gotowa na większe deklaracje.

Czy to źle, że oprócz zdrady rozstałam się z Luke'm, bo nie chciał dzieci, a teraz gdy mogę je mieć z kimś innym wcale mi się już nie śpieszy? Dlaczego tak bardzo naciskałam na niego, a teraz nawet nie naciskam na siebie?

Czuję się, co raz bardziej winna temu cholernemu rozwodowi, jakbym go przytłoczyła, tak jak teraz przytłaczam samą siebie.

Niedługo później siedzę w pokoju, który jest dla Tamy. Miałam nadzieję, że pudrowy róż spodoba się mojej dziewczynce, a białe meble zadowolą jej dziecięcy gust. Patrzyłam właśnie, jak Calum składa łóżko i nagle nie byłam pewna, czy to na pewno jest w porządku.

– Każę składać ci łóżko dla...

– Hej, wiem, że ludzie mają dzieci, już się z tym pogodziłem. Cieszę się, że mogę pomóc, kurwa.

Przytulam się do jego pleców.

– Dziękuję.

– Czas nam się kończy, daj mi złożyć to do końca.

– Na pewno? – wsuwam dłonie pod jego koszulkę – Chcesz to skończyć, czy...

– Daliah – warczy.

– Nie śpieszy nam się, aż tak – mówię, całując go po szyi – Zdążymy...

Bierze mnie na ręce i zanosi do sypialni.

– Ja też, kurwa, za tobą tęskniłem.

Patrzę w jego ciemne oczy, przeczesując raz po raz w jego oczy. Widzę tam coś więcej, może jeszcze więcej pytań...

Przeczesuję jego włosy jeszcze raz, gdy on mocno mnie całuje.

Przepadam.

Tylko z tego zawsze udaje mi się wyjść na powierzchnie.

You are my only option {Calum Hood and Luke Hemmings}Where stories live. Discover now