•12•

1K 100 6
                                    

– Kochanie...

Mała przytula się do moich nóg, mocno płacząc.

– Dlaczego żadna mama mnie nie kocha?!?

Patrzę na Caluma, wiem, że nie zareaguje. To ja nawarzyłam sobie tego piwa i muszę je wypić.

– Kocham cię, bardzo – ocieram jej łzy – Bardzo i zrobię wszystko, żebyś to poczuła.

Tamy pociąga nosem, a ja mocniej ją do siebie przytulam.

– Dziewczyny, najlepsze na poprawę humoru są lody, one sprawiają, że nie musisz myśleć, bo mózg ci zamarza..

Cały Calum. Wywołuje nawet uśmiech Tamy.

– Jesteś zabawny – mówi mu.

– Dziękuję, a teraz uciekajcie się pakować. Wakacje wam uciekają.

Uśmiecham się do niego, on uśmiecha się do mnie. Posyła mi buziaka, a ja biorę Tamy na ręce i niosę do mieszkania.

– Nie mam lodów, ale mam ciasto, które zrobiliście z tatą. Zjedzmy je całe, gdy będziemy mnie pakować, dobrze?

Tamy kiwa głową, a gdy chcę odstawić ją na ziemie, ona nie chce puścić mojej szyi. Trącam jej nosek swoim.

– Nigdzie się nie wybieram – wiem, że mi nie wierzy i wcale się jej nie dziwię.

Na miejscu Luke'a nie dopuściłabym mnie tak łatwo do niej, ale Luke jest innym człowiekiem niż się spodziewałam. Myślę, że po części zawsze był.

Zanim Luke zdąży przyjechać po Tamy, my jedziemy do niego, jest zaskoczony, gdy widzi nas w drzwiach.

– Cześć, tatusiu! – uśmiecha się do niego i biegnie w jego ramiona – Jedziemy na wakacje!

– Słucham? – nie dziwię się, że jest zaskoczony.

— Nie może tu tak siedzieć, Luke, ma wakacje – nie pytam go o zdanie, a wiem, że powinnam – Zabiorę ją nad ocean. W porządku?

– Chcesz jechać nad ocean, kochanie? – pyta ją.

– Tak! Tak! Chcę się opalić, tatusiu – nigdy nie odmawia swojej córce – Przyjechałyśmy mnie spakować.

– Nie wiem, czy masz strój, księżniczko.

– Kupimy i tak musimy jeszcze jechać na zakupy – mówię mu.

– Dobrze.

Tamy biegnie do swojego pokoju, a ja cieszę się tym, że jest taka podekscytowana.

– Myślę, że to dobry pomysł. Nigdzie jej nie zabrałem, bo pracuję, nie tak dużo.. ale to ty byłaś od takich rzeczy. Chociaż to pierwszy raz. Dam ci pieniądze...

– Nie chcę twoich pieniędzy – warczę.

– No tak, nigdy nie chciałaś, prawda? – gdybym była bardziej ugodowa, gdybym.. nie mogę w kółko myśleć, co by było gdyby.

– Myślę o Florydzie – szepczę – Kalifornia jest za daleko, chociaż Disnayland jest kuszący. Lubię Florydę.

– Dobrze, pewnie. Masz bilety?

– Och, jeszcze nie.. – cała ja.

– Zajmę się tym, jeśli uda mi się to pewnie jutro będzie lecieć. To świetny pomysł, żałuję, że sam na niego nie wpadłem. Hotel czy domek na plaży? Tamy kocha, gdy gotujesz i chciała z tobą piec. Domek? Tak, domem. Zarezerwuję wszystko, a ty mi oddasz kasę.

Moja dziewczynka wraca do pokoju. Trzyma w rączkach dwie sukienki.

– Nie mam, co ubrać!

Mogę być tą mamą, która nadrabia zaległości zakupami, wyjazdami, ale chcę ją też kochać.

– Spakuj to, co lubisz, a pójdziemy na zakupy po resztę – liwa energicznie głową.

– Mamo, ale nie mam walizki..

– Ach, tak — mówi Luke – Już po nią idę.

Dołączam do Tamy w jej pokoju, który jest jeszcze większy niż w poprzednim mieszkaniu. Różowy kolor ścian, został zastąpiony jasnym fioletowym. Łóżko jest większe i jest na nim więcej pluszaków. To pokój urządzony wspólnie przez Luke'a i Tamy, widać to od razu.

– Podoba ci się, mamo, mój pokój?

– Ślicznie tu – patrzę na rzeczy, które leżą porozwalane na całym łóżku – Co my tu mamy... – pytam i sięgam po kolejne rzeczy – Kto ci to kupił? – podnoszę do góry bordową sukienkę z ogromną kokardą.. jest okropna, paskudna. Kto jej to kupił?

– Mamusiu, tatuś nie ma najlepszego gustu.

Wybucham śmiechem.

– Lubisz tą sukienkę?

Kręci głową.

– To się jej pozbywamy – rzucam ją w kąt pokoju – Możemy zrobić tak ze wszystkim, czego nie lubisz – chcę, żeby czuła się dobrze we własnej skórze – Dlaczego nie masz tutaj krótkich spodenek?

– Bo jestem dziewczynką.

– Nie, to tak nie działa – chce mi się śmiać – Patrz, ja mam na sobie spodnie i to jest w porządku – mówię jej.

– Chcę spodnie, jak ty, mamuś.

– Dobrze, dobrze.

Luke przynosi walizkę i stawia ją obok nas. Jest samotnym, zagubionym ojcem, który nie rozumie, dlaczego tyle rzeczy leży w kącie.

– Reorganizujemy jej szafę – mówię mu, próbując go wyzwać, namówić do walki ze mną. Czy zawsze tak nie było?

— Kupiłem te rzeczy – mówi – Każdą z nich.

– I są brzydkie – patrzę mu w oczy – Nie masz gustu – tasuję go wzrokiem – A twoja koszulka jest brudna. Co to za staroć, koleś? – o Boże, jak dobrze tak do niego mówić.

–Kochanie, nie podobają ci się ubrania, które ci kupiłem?

– Tatusiu...

Luke się uśmiecha. Zamiast być wkurzonym to się szczerzy.

Policzyłby się ze mną gdzieś indziej. A może nie. Nie wiem.

Luke pochyla się i zbiera te wszystkie rzeczy.

– Oddam potrzebującym – mówi – Chcę, żebyś czuła się dobrze w swojej skórze, Tamy.

– Teraz majcioszki i jakieś bawełniane staniczki. Masz takie, Tamy? – sześciolatce nie były potrzebne, jej by się przydały dla samej hecy, że ma osiem lat.

– Nie – zaskakujące, że ma matkę i ojca, a tylko ja widzę, czemu tego dzieciakowi brakuje. Nie winię Luke'a, bo jest tylko facetem, ale Jess?

– Chyba musimy zrobić naprawdę duże zakupy. Jednak wezmę kartę twojego tatusia.

– Moją kartę, co? – wraca do pokoju.

– Przy okazji kupię ci kilka koszulek. Chociaż.. ostatnio chyba przybrałeś na wadze... – naprawdę, nie kłamię – Niezbyt zdrowo się jadło, co?

– Cieszę się, że tu jesteś – mówi mi w obliczu tych wszystkich obelg.

– Dawaj kartę, Hemmings – ja już nie jestem panią Hemmings.

– Z pieprzoną przyjemnością – gdzieś w tym uśmiechu i paru spojrzeniach widzę mężczyznę, w którym byłam zakochana. Jednak przeszłość nigdy nie była taka kolorowa, jak się wydaje po czasie. A może nie była wcale taka niekolorowa? Po czasie zaczyna się wybielać przeszłość, gdy nastała lepsza teraźniejszość. Nie mogę tego robić.+

You are my only option {Calum Hood and Luke Hemmings}Where stories live. Discover now