•39•

967 95 4
                                    

Tara

Biegnę przez plaże, nie zwracając uwagi na moje dzieciaki.

To wszystko jest zbyt trudne.

Tak bardzo go kocham i tak bardzo nie chcę mu tego zrobić. Jestem samolubna, bo jest wszystkim, czego kiedykolwiek powinnam pragnąć, ale skoro tego nie zrobiłam to nie zasługuję na niego.

Przykładam dłoń do brzucha.

Nigdy nie byłam sama.

Nie chcę być sama.

Jednak on powinien być z kimś, kto będzie mógł mu dać własne dzieci.

Nie mogę mu powiedzieć o ciąży i oczekiwać, że dobrze to przyjmie.

Pamiętam, jak się zachował, gdy się dowiedział sześć lat temu.

Nie chcę znowu wiedzieć tego wyrazu twarzy.

Diabełek na moim ramieniu podpowiada mi, że skoro Daliah mogła wybaczyć Lukowi, skoro może być matką dla dziecka swojej siostry, to Calum też mi wybaczy i nam się uda.

Jednak im dalej biegnę tym jestem tego mniej pewna.

– Tara! – zawsze mnie goni, zawsze zostawia dla mnie otwartą furtkę – Co się dzieje w twojej głowie, do cholery?

– Jestem w ciąży – uprawiamy seks, więc może myśleć, że to jego. Nie mogłabym mu tego zrobić – Byłam w ciąży, gdy Luke zawiózł mnie na obdukcje. To trzeci miesiąc. Przepraszam, nie chciałam dawać ci nadziei.

Łzy lecą po moich policzkach.

Może, żeby coś dostać trzeba poświecić coś innego. Jakby życie cały czas musiało ci przypomnieć, że to nie pieprzona bajka ze szczęśliwym zakończeniem.

Calum pada na kolana.

Łapie mnie za biodra i przysuwa do siebie. Opieram czoło o mój brzuch, szybko czuję jego łzy.

– Tak bardzo was kocham, kurwa – gładzi moje biodra – Przepraszam, przestanę przeklinać. Obiecuję, że przestanę. Tylko ode mnie nie odchodź – jak on może się tego właśnie bać? – Przepraszam, Tara.

– Za co przepraszasz?

– Że was nie szukałem, że cię przed nim nie ochroniłem.

Nie mogę myśleć, tak mocno płyną mi łzy. Nie jestem w stanie dostatecznie szybko ich ocierać, więc się poddaję. Klękam obok niego.

– Nie mogłeś nic zrobić.

Kręci głową, jakby w to nie wierzył, jakby mógł uchronić mnie i chłopców przed całym złem świata.

— Zajmę się wami. Wychowam chłopców i rosnącą w tobie fasolkę, jak własne dzieci. Będą moimi dziećmi. Kocham was. Kocham ciebie. Zawsze kochałem.

– Calum...

Bierze moją twarz w dłonie, ale mnie nie całuje. Opiera swoje czoło o moje.

– Pozwól mi być tatą dla swoich dzieci i mężczyzną na jakiego zasługujesz.

Mogę tylko kiwnąć głową, ale to mu nie wystarcza.

– Potrzebuję słów.

To ja go całuję, szepcząc, jak bardzo jestem za niego wdzięczna, jak bardzo go kocham i jak bardzo dziękuję, że nigdy tak naprawdę się nie poddał.

A wtedy coś uderza w moje plecy i zarazem wpada w lukę pomiędzy nami. Mój mały potworek uśmiecha się od ucha do ucha, w drugi próbuje wspiąć się na moje plecy. Przyciągam go do swojego boku.

– A co to za dwa małe potworki? – łaskoczę Huntera, gdy Calum to samo robi z Kade'm.

– Płakałaś, mamo?

– Wszystko w porządku, dzieciaki. Obiecuję, że wszystko jest w porządku.

Całuję moich chłopców w główki. Oni uśmiechają się jeszcze szerzej.

– Nie będziemy mieli taty?

Już raz mnie o to zapytali. Starałam się im to wtedy dobrze wytłumaczyć, ale nie byłem gotowa na to pytanie.

– Nie będziecie mieli w swoim życiu nikogo kto was skrzywdzi – mówi pewnie Calum – Zaopiekuję się wami i mamą, jeśli mi pozwolicie. Pozwolicie mi być dobrym dla was i dla waszej mamy?

– Mamy do ciebie mówić tato? – oczywiście, że to Hunter zadaje to pytanie.

Kade zarzuca ramiona na jego szyje i uśmiecha się niepełnym uśmiechem.

– Proszę, bądź moim tatą, jesteś o wiele lepszy od tego prawdziwego – są bliźniakami, a są zupełnie różni.

– Możesz mówić do mnie, jak chcesz. Możesz uważać mnie za kogo chcesz, ale ja zawsze tu będę i nigdy was nie skrzywdzę. Obiecuję.

– Mama ci ufa, więc ja też.

– Ja też!

Z Hunterem w przyszłości będzie trudniej. Widział więcej i cierpiał więcej. Jeszcze nie wiem, jak sobie z tym poradzimy. Wiem na pewno, że nie zaśnie póki Calum nie zapewni go, o tym, że się mną zaopiekuje i on jest zwolniony z tego obowiązku. Ma problemy ze snem, ale przez te dwa miesiące trochę się poprawiło.

– Mama ma dla was wielkie wieści.

To dla nich duże wydarzenie.

– Będziecie mieli rodzeństwo.

Patrzą na Caluma, jakby to on był tego winowajcą nie ja.

– Hej, spójrzcie – podwija mi koszulkę. Widać małe zaokrąglenie – Tutaj rośnie wasz braciszek albo siostrzyczka – bierze rączki chłopców i kładzie je na moim brzuchu.

– Nim też się zajmiesz? – pyta Hunter.

– Oczywiście – całuje mojego syna w głowę i mam te pełną świadomość, że on czuje, że to także jego syn.

– Chciałbym braciszka – rzuca Kade.

– A ty, Hunter?

– Będę was chronił, mamo.

Calum przyciąga go do uścisku.

– Oddaj mi te robotę. Zajmę się wami wszystkimi.

Hunter patrzy na niego i widzę, że rozważa jego propozycje.

– Okres próbny?

– Czym jest okres próbny?

Z cierpliwością tłumaczy im wszystko.

Zawsze chciał być ojcem.

Ojcem moich dzieci.

Czuję smutek z powodu więzów krwi.

Czuję radości mimo nich.

Calum

To zawsze miała być moja rodzina.

You are my only option {Calum Hood and Luke Hemmings}Where stories live. Discover now