•28•

1.1K 112 13
                                    

Siadamy obok nich, a raczej Calum siada obok Tary, a ja obok niego.

– Myślisz, Daliah, że mogłabyś zabrać mnie na jakieś zakupy? Tu jest jeszcze cieplej niż w Bostonie, przydałby mi się strój.

Czuję się, jakbym tutaj nie pasowała. Nie tylko jestem najmłodsza, ale chyba najmniej pewna tego, co chcę.

– Pewnie.

– W końcu zdecydowałaś się przyjąć moje pieniądze?

– Tylko pożyczam, skoro Luke załatwił mi prace, jako sekretarka w jego biurze. Oddam ci, gdy tylko dostanę pierwszą wypłatę – opiera brodę o kolano – Tak długo sobie nic nie kupiłam... ani chłopcom.. to nie tak, że nie chce im nic kupić... jestem złą mamą?

Myślałam, że tylko ja zadaję sobie to pytanie, a oni są przecież związani więzami krwi, urodziła ich.

– Nie przejmuj się pieniędzmi – mówi Calum. Targa jej włosy, a ona przyciąga jego rękę i splata z nim palce. Widzę jego uśmiech..

Nigdy nie dostałam od niego tego uśmiechu.

– Co tam? – kiedy Luke usiadł obok mnie?

– Od kiedy mówisz, co tam?

– Od teraz – szturcha mnie w ramie.

Odwzajemniam się tym samym, po czym patrzę na dzieciaki, które lepią coś z piasku. Tamy jak swój tatuś lubi się rządzić, więc mówi im, co robić. Oboje jej słuchają, a gdy Tamy przyciąga Huntera do uścisku, widzę jego zaskoczenie, a po chwili uśmiech.

Może dzieciaki powinny tu zostać, a może powinnyśmy skrócić wakacje i wrócić z nimi.

Luke szturcha mnie jeszcze raz w ramie, popycham go mocniej.

Chcę, żeby ktoś mnie kochał tak, jak Calum kocha Tare. Chciałabym, żeby ktoś się tak do mnie uśmiechał..

Kładę się na piasku, ale po chwili zamiast pisku czuję moje piersi, przyciśnięte do jego piersi. Zanim zdążę zaprotestować. Zaczyna tarzać się ze mną po piasku, nie dając mi chwili wytchnienia.

– Luke! – krzyczę – Przestań, Lu! – w końcu złość przechodzi w śmiech.

Po chwili piasek zmienia się w... wodę.. wpadamy do wody. Śmieję się jeszcze głośniej, gdy on odgarnia mi włosy z twarzy, nawet nie próbując wstać.

– Wszystko będzie dobrze, Daliah – szepcze mi na ucho – Sprawię, że codziennie będziesz się tak śmiała – to duża obietnica.

Chcę go z siebie zrzucić, ale on całuje mnie w ucho i wstaje, pomagając przy tym także mi.

Wszystko lepi się do mojego ciała.

Luke tasuje mnie wzrokiem, po czym przytula.

Nigdy nie byliśmy przytulającą się parą, zawsze prowadziło to do czegoś więcej.

Ściska mnie mocno, po czym jeszcze raz wrzuca do wody.

– Jesteś takim dzieciakiem, Luke! – krzyczę.

– Uważaj, co mówisz do wysoko postawionego prawnika, pozwę cię o zniesławienie – jego zawód od samego początku był sposobem na nasz flirt, bądź grę wstępną. Nie słyszałam tego od lat – Chodź, pomogę ci wstać.

Nie jestem głupia, dlatego wykorzystuję okazje i wrzucam go do wody.

– Ha! – pośpiesznie wstaję, ale on ciągnie mnie za nogę i ląduje prosto na nim. Wtedy podmywa nas fala, przerzucając nas bardziej na prawo.

Luke wyciąga dłoń w bok i sięga po coś dłonią. Macha mi przed twarzą kamieniem.

– Wygląda, jak jakiś brylant. Czy przyjmiesz ten prezent od faceta, którego była żona lubi rzeczy twarde, jak skała?

– Jesteś chory – wyrywam mu kamień z ręki i staję na równe nogi, a on idzie moim śladem.

Przyglądam się jego znalezisku.

– Jest piękny – mówię w końcu.

– Kosztował fortunę, ale zatrzymaj go.

– Wyostrzył ci się humorek, Hemmings?

Uśmiecha się do mnie szeroko, gdy ja dalej obdarzaj go twardym spojrzeniem.

– To prezent na nowy początek – mówi.

– To trzymaj – rzucam go w jego kierunku – Może tym razem będziesz mądrzejszy.

– Ukończyłem szkołę....

– Zamknij się – ma wszystkie najwyższe wyróżnienia.

– Okej, okej, zrobię z tego pierścionek.

Kamień jest za duży na pierścionek, dlatego go ignoruję.

Do głowy szybko wpada mi inny pomysł i porywam Tamy, żeby wrzucić ją do wody, a raczej tylko postraszyć. Mała krzyczy z ekscytacji, wręcz piszczy, gdy jej długie loki dotykają wody.

– Mamo, mamo!

– O Boże! Patrz! Czy to meduza? – mała piszczy i owija się wokół mnie, jak małpka – Zobacz – wycofuję się, żeby mnie nie poparzyła – Jaka duża.

– Nie boisz się, mamo? – ona ciasno oplata moją szyje.

– Liczę na trochę szczęścia – całuję ją w czoło, gdy ona podąża wzrokiem za wodnym stworzeniem – Chcesz iść do oceanarium? Zobaczymy, więcej takich niebezpiecznych istot.

– Tak! A zabierzemy Kade'a i Huntera?

– Tak.

Małe rzeczy.

Czas zacząć się na nich skupiać.

You are my only option {Calum Hood and Luke Hemmings}Where stories live. Discover now