•13•

1K 104 7
                                    

Buszujemy z Tamy po sklepach. Mała zdecydowanie lubi zakupy i ma całkiem dobry gust. Jakby wiedziała, co idealnie będzie do siebie pasować, tak po prostu. Gdy wciągam na nią pierwsze krótkie spodenki, nie może się napatrzeć na swoje długie nogi. Jest naprawdę wysoka, od razu widać czyją jest córką.

Tamy od pół godziny wybiera strój kąpielowy, gdy mówię jej, że możemy kupić więcej niż jeden, dalej nie wie, jakiś wybrać.

– A może trzy? – o Boże, rozpuszczę to dziecko.

– Bierz trzy – zawsze lubiliśmy z Luke'm pieniądze. Patrząc na Tamy, która może kupić wszystko, co chcę wiem, że to tak samo dobre, jak i złe, bo miłości nie da się kupić.

– Okej – i w ten prosty sposób nie zastanawia się dłużej, bierze trzy, co niemal mnie rozbawia, wystarczyło, że powiedziałaby to dwadzieścia minut wcześniej.

Jesteśmy w kolejnym sklepie w poszukiwaniu jeansowej kurtki. Tamy przekonuje mnie, żebym także sobie taką kupiła.

Nie mogę jej odmówić, dlatego z działu dziecięcego idziemy do działu damskiego. Moja dziewczynka wybrała kurtkę w odcieniu ciemnego jeansu, mój jest trochę jaśniejszy, a wtedy gdy kierujemy się do kasy, zauważam podobną w dziale męskim.

To szalone.

To brzmiałoby, jak oferta pokoju.

– Twojemu tacie też się przyda kilka nowych rzeczy.

Mała ochoczo kiwa głową.

Ten facet sobie beze mnie nie radzi, a jednak ze mnie zrezygnował. To nieprawdopodobne, jak wielki wpływ miałam na człowieka, który mimo to wszystko mnie zdradził. Gdzie tu sens?

Pamiętam jego rozmiar, bo żyłam z nim pół życia, ale złośliwie biorę większy, ponieważ naprawdę trochę przytył. Może nie o rozmiar.. cóż, może o dwa? Uśmiecham się, na mój nieśmieszny żart. Luke'a kurtka jest jeszcze jaśniejsza od mojej. Dobieram do tego kilka koszulek, które wydają się w jego stylu.

Zabieram Tamy jeszcze na lody, bo uważam, te zakupy trwały całą wieczność.

Wyjmuję telefon, żeby sprawdzić, która jest godzina, a wtedy on zaczyna dzwonić.

Luke.

– Dzień dobry, w czym mogę służyć? – pytam.

– Czy wy wyjeżdżacie na pieprzone dwa miesiące, że wydałaś pięć kafli na ciuchy?

– Wow, naprawdę tylko tyle? Nie patrzyłam na metki – jest prawnikiem, oszczędza całe życie, pamiętam ile kasy miał odłożone, sądzę, że teraz jest tego więcej.

– Ty... – warczy – Zapomniałem, jak łatwo, kurwa, wyprowadzasz mnie z równowagi.

– Do usług. A teraz wybacz, jem lody z moją córką.

Widzę, jak Tamy uśmiecha się na to stwierdzenie.

– Pójdziemy jeszcze do kosmetyczki. Musimy mieć ładne paznokcie na plaże. Wrócimy wieczorem – teraz zabrzmiało, jakbym wracała do niego, do domu, do rodziny, a przecież tak nie jest.

– Daliah..

Rozłączam się.

Sprawdzam czy Calum się nie odzywał, ale on nie jest fanem esemesów, gdyby coś to by zadzwonił, jednak nie dzwonił. Czyli w restauracji wszystko w porządku.

– Mogę spróbować twoich?

– A ja twoich? – uśmiecha się. Brakowało mi tego uśmiechu w moim życiu.

Wyjadamy sobie nawzajem lody, póki nasze pudełeczka nie są puste.

– To był najlepszy dzień, odkąd odeszłaś, mamusiu.

Skoro uszczęśliwiają ją takie małe rzeczy, nie mogę sobie wyobrazić, jak bardzo uszczęśliwia ją wakacje.

– Mój też – co by było, gdybym nie wpadła na nich w sklepie? Gdybym dalej udawała, że nikt na mnie nie czeka i nikt mnie nie kocha.

Zawożę ją z powrotem do Luke'a, chcę poprosić go, żeby spakował wszystko, bo ja muszę wrócić do domu.

– Tatusiu, to był najlepszy dzień na świecie! – rzuca mu się na szyje, z torbami w dłoniach – Kocham to! Mamy coś dla ciebie!

Luke patrzy na mnie tym wściekłym wzrokiem, który widywałam od zawsze. Jest wkurzony, ale to dobrze. Takiego go znam najlepiej.

Kiedyś rzuciłabym mu się na szyje i zapytała, czy w nocy urządzimy sobie prywatny pokaz mody. Zmusiłabym go ubrania jednej z moich ulubionych rzeczy, a potem bym bzykała się z nim tylko w niej. Cholera, to brzmi, jak fantazja faceta.

Po za tym to zła fantazja, nieodpowiednia.

To zdarzyłoby się w przeszłości, ale nie ma prawa zdarzyć się teraz.

– Zaraz wszystko mi pokażesz, ale teraz leć umyć rączki, a później zjemy kolacje.

– Mama może zostać?

– Kochanie, muszę wrócić do siebie. Przyjadę rano i pojedziemy na nasze wakacje, dobrze?

Widzę znowu to puste spojrzenie, marszczy nosek, powstrzymując łzy. Luke jest na tyle dobrym ojcem, że to widzi i przytula ją do piersi.

– Obiecuję, Tamy.

– Dopiero cię odzyskałam, mamo – gdyby nie Luke nigdy by mnie nie straciła, gdyby nie jego zdrada,);5?5 chciał mieć dzieci, to wszystko zniszczyło.

– Wrócę za nim się obudzisz.

Tamy biegnie do swojego pokoju.

– Nie mogę zostać. To niewłaściwe dawać jej nadzieję, że my razem.. muszę wrócić. Obiecuję, że nie ucieknę.

– Kochasz go? – pyta mnie znowu.

Uderzam w jego pierś siatką z jego rzeczami. Po czym bez słowa wychodzę.

Wracam do domu.

Jednak czy to na pewno dom?

You are my only option {Calum Hood and Luke Hemmings}Where stories live. Discover now