Rozdział 1

1.8K 125 85
                                    

W pokoju słychać było dźwięk wody lecącej spod prysznica. Marinette uchyliła powieki i spojrzała na zegarek. Cyferki układały się w godzinę szóstą rano.

Dziewczyna westchnęła i uniosła się z materaca. Jej rodzice schodzili do piekarni za pół godziny, przy czym zawsze zaglądali do jej pokoju, by sprawdzić, czy przypadkiem nie wymknęła się za pomocą swojego miraculum. 

Udało im się ją nakryć tylko raz. Zażądali wtedy, by oddała miraculum bo skoro Władca Ciem nie żyje, to po co jej życie superbohaterki? Jednak ona kategorycznie odmówiła i chwilowo trwali w impasie. 

Stanęła na równych nogach i przeciagnęła się. Korzystając z tego, że Adrien jest w łazience przebrała się w jego pokoju, a piżamę schowała do torby. Dwanaście ataków. Tyle razy tej nocy Adrien budził się z krzykiem. Dziewczyna strasznie się o niego martwiła. Chłopak chodził z podkrążonymi oczami, a po każdej nagłej pobudce uspokajał się coraz dłużej. To nie było normalne. Valeria od tygodnia przeszukiwała wszystkie księgi, jakie zostawił jej mistrz Fu, ale nie znalazła nic. Ani najmniejszej wzmianki o wywołującej koszmary miksturze. 

Adrien wyszedł z łazienki i podszedł do granatowowłosej. Garbił się i wyglądał na tak zmęczonego, że dziewczyna bała się, czy nie potknie się o własne nogi. 

Blondyn pocałował ją w policzek. 

- Dzień Dobry, księżniczko - poranna chrypa, którą Marinette rozpoznałaby zawsze i wszędzie, odezwała się w jego głosie. 

- Dzień dobry chaton - dziewczyna delikatnie przytuliła się do chłopaka - jak się czujesz? 

- Jakby przejechał po mnie buldożer - zaśmiał się cicho, po czym spojrzał dziewczynie w oczy. Blask wchodzącego słońca odbijał się w jej fiołkowych tęczówkach ukazując w pełni czające się tam, fioletowe drobinki - leć Marinette, zanim twoi rodzice się zorientują. Przyjdę po ciebie przed szkołą. 

Marinette uśmiechnęła się widząc, że resztki humoru nie wyparowały i musnęła wargi zielonookiego. 

- Do zobaczenia - mruknęła jeszcze, po czym wyskoczyła przez okno, w powietrzu wypowiadając słowa przemiany. 

-----------------------------------------

Wejście do pokoju przy zamkniętym oknie okazało się niemożliwe. Marinette zmarszczyła brwi i westchnęła ciężko. Pamiętała doskonale swoją ucieczkę z domu zeszłego wieczoru - okno zostawiła otwarte na oścież, by potem nie musieć przechodzić przez piekarnię i plątać się w tłumaczeniach.

Wylądowała na chodniku wyklinając w myślach domyślność swojej matki. Sabine Cheng zawsze dostrzegała rzeczy, które umykały większości ludzi i dlatego zachowanie tożsamości Biedronki w tajemnicy przez tak długi czas zakrawało na cud. Po ujawnieniu kobieta zrobiła się jednak bardziej uważna niż zazwyczaj, co wyjątkowo dawało jej córce po czterech literach. 

Przemieniła się z powrotem i pchnęła drzwi piekarni, modląc się w duchu by za ladą stał jej ojciec. Mężczyzna, w przeciwieństwie do żony, rozumiał poświęcenie swojej córki i nie zamierzał ingerować w jej życie prywatne. 

Niestety. 

— MARINETTE DUPAIN-CHENG! 

Dziewczyna zmęczona popatrzyła w oczy swojej rodzicielce. Matka sunęła ku niej jak burza zrzucając przy okazji tacę pełną świeżych ciastek. Na szczęście nastolatki chwilowo nie było klientów; nie miała ochoty, by jakaś przypadkowa ofiara oglądała ochrzan jej życia. 

—Co ty sobie myślisz!? Uciekasz z domu, a ja i twój ojciec wychodzimy z siebie! Masz mi natychmiast oddać kolczyki! Teraz! 

Marinette, do tej pory słuchająca tylko jednym uchem, nagle oprzytomniała. 

Nie Opuszczam - White Lady || miraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz