Rozdział 13

1.2K 86 53
                                    


Zegarek wybił godzinę za pięć czwartą, kiedy Biedronka stanęła na dachu katedry Notre Dame. Pobladła buzia nabierała niezdrowego koloru w popołudniowym słońcu, a linka yo-yo migała między jej palcami, kiedy bawiła się nią nerwowo.

White Lady stała na krawędzi dachu trącając kciukiem grubą linę przywiązaną do gargulca. Wykrzywiona w okrutnym grymasie twarz rzeźby przywodziła Marinette na myśl minę kobiety i, gdyby tylko ta stała odwrócona do niej przodem z miłą chęcią zaczęłaby je porównywać.

Kobieta odwróciła się do niej, szczerząc w uśmiechu śnieżnobiałe zęby.

— Biedroneczka! — machnęła na nią ręką, jakby zapraszała ja na herbatkę — proszę, chodź tu!

Dziewczyna zacisnęła mocniej palce wokół linki i zrobiła kroczek do przodu. Mały, nieznaczny – przesunęła się zaledwie o kilka centymetrów. Białowłosa kobieta westchnęła zirytowana, a wąskie wargi, w mniej intensywnym odcieniu czerwieni niż być powinny. zacisnęła w irytacji.

— Słuchaj, jeśli tu nie podejdziesz przegapisz to, co przygotowałam...

— Zostaw ją Armina! — z dołu dobiegł krzyk Sabine. Serce granatowowłosej przeszyły zimne szpile strachu. Dlaczego nie potrafiła zaatakować White Lady? Czy jej ręce naprawdę były tak ociężałe ze strachu? Czy chodziło o palec kobiety, cały czas niedbale trącający kawałek sznurka, od którego zależało życie jej matki? Gdzie podziała się Ladybug, bohaterka, która bez większego zastanowienia przystąpiłaby do działania i, jak zwykle, odeszłaby w glorii chwały?

— Po co to robisz? — wyszeptała. Musiała zyskać na czasie. Wymyślenie planu w takim momencie naprawdę nie było łatwe, a ona była wyczerpana i zdołowana.

Białowłosa ułożyła usta w dziubek.

— Trzy powody. Zemsta...

— Nie masz za co się mścić! — głos matki Marinette, dobiegający z dołu, stawał się coraz bardziej zdesperowany.

— Miałyśmy być przyjaciółkami!— kobieta chyba po raz pierwszy straciła panowanie nad sobą.


— Przyjaciółki NIE odbierają sobie Miraculum! Przyjaciółki NIE próbują się zabijać! Przyjaciółki NIE zdradzają siebie nawzajem!

Policzki jej poczerwieniały, zaczęła wymachiwać dłonią, w której nie wiadomo skąd znalazł się nożyk.

— A teraz... — wciągnęła powietrze w płuca i przystawiła nożyk do liny — teraz za to zapłacisz.

Jednym krótkim ruchem przecięła sznur. Włókna pękły po kolei, a echo ich trzasku doszło do uszu Marinette ze zdwojoną siłą. Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Kiedy linka yo-yo oplotła się wokół nadgarstka White Lady, było już za późno. Krzyk kobiety ucichł.

— Twój ojciec jest tam, gdzie wszystko się zaczęło — wyszeptała Armina, a jej głos wbijał się w czaszkę, wibrował pod nią i nie znikał, nawet kiedy białowłosa rozpłynęła się w wieczornej mgle.

***

Tym razem już się nie cackała. Wybiła okno i wpadła do pomieszczenia, z którego Władca Ciem wysyłał kiedyś akumy. Kawałki fioletowego szkła walały się po podłodze, rozcinały lateks i wbijały się w skórę na podeszwach stóp, jednak nie przejmowała się tym. Biegiem pokonała korytarze, mijając w drzwiach zniszczonej kuchni zdziwioną Mirabelle i wpadła do sali tortur znalezionej poprzednim razem.

Stół nie był jednak pusty, tak jak wtedy. Gdyby nie słowa White Lady, Marinette w życiu by nie poznała leżącego na nim mężczyzny. Blada skóra odcinała się znacznie od blatu, ciemnoszarej barwy. Zapadnięte oczodoły i włosy koloru kawy z mlekiem tak różniły się od tego, co zapamiętała.

Nie Opuszczam - White Lady || miraculousWhere stories live. Discover now