Rozdział 2

1.7K 117 80
                                    

Opadłam na twarde dachówki i ukryłam twarz w zagięciu łokcia. Chłodny, styczniowy wiatr przedzierał się przez cienki lateks, powodując gęsią skórkę.

"leżenie na dachu ci nie pomoże"

Co racja to racja. Mózgu, dziękuję za podpowiedź. Sama bym się nie domyśliła...

Podniosłam się do pozycji siedzącej i ziewnęłam potężnie. Przez nocne koszmary Adriena od paru tygodni nie miałam okazji porządnie się wyspać. Mimo tego, nie chciałam zostawiać go z tym samego.

Kątem oka zauważyłam wysoką postać skaczącą z dachu na dach. Moja pierwsza myśl: Władca Ciem.

Przykucnęłam i odszukałam dłonią swoje yo-yo. Odetchnęłam głęboko i już-już miałam przypuszczać atak...

" Władca Ciem nie żyje"

No tak. To też racja.

W takim razie dlaczego jakaś nieznana mi osoba skacze sobie po dachach Paryża? White Lady to nie była, bo strój był czarny. Nowe miraculum? Też nie. Valeria na pewno by nam powiedziała. Chyba, że znowu jakieś zgubiła.

Wtedy tajemnicza postać odwróciła się twarzą w moją stronę. Nasze oczy się spotkały. Zielone, kocie tęczówki jarzyły się tak mocnym blaskiem, że mimo pełnego słońca mogłam dostrzec czającą się w nich ulgę.

To był Chat Noir. Jednak wyglądał jakoś tak... inaczej?

Chłopak dwoma susami pokonał dzielącą nas odległość i stanął przede mną. Teraz mogłam się dokładnie przyjrzeć.

Na jego szyi dalej błyszczał złoty dzwoneczek, jednak kostium miał inny krój. Długie, męskie kozaki przed kolano były ze lśniącej, czarnej skóry. Spodnie(również skórzane) były obcisłe i ciągnęły się wysoko, aż niknęły pod jego zwyczajową skórzaną bluzą, tylko, że teraz odsłaniała ona szyję. Miał na sobie czarny płaszcz z wysokim kołnierzem i długim rękawem, jaki czasem widzi się w filmach o tajnych agentach, rozszerzony u dołu i do kolan. Przydługie, złote kosmyki opadały na oczy, a tęczówki jarzyły się zielonym światłem niczym dwie latarenki. Pazury na rękawicach były dłuższe i błyszczały metalicznie. Gdy odsłonił zęby w uśmiechu zobaczyłam dwa, zaostrzone kiełki.

- Kocie? - wymamrotałam zszokowana, nie wiedząc co powiedzieć. Zawsze uważałam, że w kostiumie wygląda trochę jak niewyżyty dzieciuch, a teraz? Stał przede mną dojrzały, w pełni dorosły, opanowany mężczyzna. Aż poczułam się nieswojo, w swoim lateksowy stroju w kropki.

- Co o tym myślisz, M'Lady? - obrócił się wokół własnej osi, jakby stał na wybiegu, a nie na wąskim dachu.

- Wyglądasz przepięknie kotku - zanim, zdążyłam odpowiedzieć, powietrze przeszył chłodny głos. Spojrzałam w tamtym kierunku. Na kominie siedziała White Lady, bawiąc się swoją pałeczką.

Nie, no chyba mam jakieś de ja vu. Tym razem jednak nie pozwolę sobie wbić sztyletu w brzuch.

Kobieta chyba wyłapała moje wrogie spojrzenie, bo uśmiechnęła się drwiąco.

- Och, nie przyszłam tu z wami walczyć, Biedroneczko, moja kochana. Raczej tylko zawiadomić, że wasza koleżanka... Ehh - białowłosa skrzywiła się, udając, że stara sobie coś przypomnieć - Ayra, czy jakoś tak. Radziłabym sprawdzić ten zaułek, koło teatru...

- Dlaczego mamy ci wierzyć? - Chat wyciągnął kij i zaczął przekładać go między palcami prawej, a lewej ręki.

White Lady uniosła jedną brew. W duchu przysięgłam sobie, że muszę poćwiczyć ten gest. Mimo całej mojej nienawiści do tej kobiety, muszę przyznać, że to jej wychodziło.

- Bo właśnie ją ogłuszyłam? - zaśmiała się i wstała. Zakręciła swoim patyczkiem. Nie wiadomo skąd zerwał się lodowaty wiatr. Zasłoniłam oczy ręką, a gdy po chwili je odsłoniłam na dachu z powrotem staliśmy tylko ja o Chat Noir.

- Kocie, za mną! - zawołałam i zrzuciłam yo-yo, kierując się w stronę teatru. Nie mogę pozwolić by Alyi się coś stało. Poza Adrienem, mam tylko ją.

Wylądowałam na dachu teatru. Zaczęłam gorączkowo się rozglądać. Słyszałam za sobą lekkie kroki Adriena.

- Chat, gdzie ona może być? - zwczeoak panikować. A. Co jeśli Lady nie blefowała i Alyi naprawdę się coś się stało?

- M'Lady spokojnie. Jestem pewien, ze to było...

- Tam! - przerwałam mu wskazując jeden z zaułków, gdzie właśnie mignęła mi burza jasnobrązowych włosów. Nie czekając na blondyna doskoczyłam w tamto miejsce.

Najpierw zauważyłam kraciasty wzór koszuli, a następnie biało - czarne trampki. Alya leżała na plecach, a na jej czole widoczny był ogromny, ciemnofioletowy siniak.

Złapałam głowę dziewczyny i położyłam sobie na kolanach. W panicznym odruchu zaczęłam klepać przyjaciółkę po policzku, próbując ją obudzić. Na cale szczęście z jej płuc wydobywał się głośny, równomierny oddech.

Alya otworzyła oczy. Odetchnęłam z ulgą, po czym złapałam ją za łokieć i trochę mało delikatnie podniosłam z ziemi. Po chwili rzuciłam się szatynce w ramiona, ściskając ją mocno.

- Alya! Jak się cieszę, ze nic ci nie ma? Jak to się stało, że White Lady cię zaskoczyła?

- Emm... - szatynka odsunęła się ode mnie, kładąc ręce na moich ramionach i przyglądając się ze skupieniem mojej twarzy. W jej złotawych oczach widziałam niepewność - przepraszam, ale... kim ty jesteś?

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Siedziliśmy w pokoju Adriena. Za piętnaście minut mamy iść na rozprawę, na której zadecyduje się, kto obejmie opiekę nad Adrienem. Widziałam wyraźnie, ze chłopak bardzo się denerwował.

Nino był w szpitalu. Od paru godzin siedział na korytarzu czekając na wyniki badań Cesaire, którą zawieźliśmy tam, by sprawdzić czy dziewczyna nie ma trwałych urazów. Moja najlepsza i jedyna przyjaciółka całkowicie straciła pamięć. Jedyne, czego była pewna to fakt , że musi pilnować (jej zdaniem) badziewnego naszyjnika w kształcie lisiej kity. Nie była całkiem pewna dlaczego, ani po co, ale nie pozwalała nikomu się do niego zbliżyć.

-... i wskoczyłem do kieszeni nie chcąc by ta jędza mnie zobaczyła.

- Dzięki, Trixx - Valeria westchnęła i podała stworzonku paczkę precli. Lwami chwyciło ją chciwie i wsypało sobie do pyszczka co najmniej połowę - podsumowywując. Jeden bohater ma takie koszmary, że wygląda jak zombie, druga bohaterka jest równie wykończona, a trzecia całkowicie zapomniała kim jest. Cudownie! Po prostu cudownie!

Sfrustrowana włoszka podeszła do łóżka i kopnęła w jedną z elegancko rzeźbionych nóżek.

- Ej, ludziska! - z kieszeni kurtki Adriena wyleciał Plagg - mam dwie sprawy.

Kwami wskazał łapką na swój otwarty pyszczek.

- He aembet - kotek zamknął oczy i czekał. Mimo całej powagi sytuacji zaśmialiśmy się, a blondyn podał lwami jego wymarzony ser.

Plagg przełknął przysmak i dalej z pełnymi ustami zaczął mówić.

- Wiem, dlaczego teraz Adrien po przemianie wygląda jak kiepska podróba StarLorda. Jego damski pierścionek, w którym zmuszony jestem siedzieć zdecydował, że dzięki pokonaniu Władcy Ciem i okazaniu współczucia jego losowi - Plagg otarł teatralnie łezkę, po czym kontynuował - wskoczyliśmy tak jakby na wyższy level. Masz nowe moce młody , ale nie wiem jakie, bo jeszcze nikt nigdy czegoś takiego nie odblokował. W każdym razie, wiem jak zaradzić tym paskudnym koszmarom, przez które nie mogę się wyspać.

- Dzięki za współczucie Plagg... - mruknął blondyn, ale uciszyłam go szybko.

- Go musimy zrobić Plagg?

- Musicie znaleźć Nooro.

Nie Opuszczam - White Lady || miraculousWhere stories live. Discover now