Rozdział 24

823 76 43
                                    


Adrien był lekko oszołomiony. Mrużył oczy, zasłaniał je dłonią i rozglądał się zdezorientowany wokół siebie, ale wyglądał prawie tak samo zdrowo jak przed zapadnięciem w śpiączkę. No właśnie, prawie.

Biała blizna, przecinająca policzek ledwo co odznaczała się od bladej skóry, a czoło i odkryte przez podkoszulek przedramiona pokrywała siateczka mniejszych szramek. Blond włosy, kiedyś złociste niczym pszeniczne kłosy, teraz odznaczały się zaskakująco jasną, platynową barwą. Trucizna wyciągnęła z niego wszystkie kolory i antidotum niestety nie dało rady ich przywrócić.

Jedyne, co się nie zmieniło to oczy. Cały czas były tak samo soczyście zielone, może z lekka nieprzytomne, pozostały jednak niezmienne.

Ewidentnie próbował coś powiedzieć, jednak głos odmawiał mu posłuszeństwa. Zamykał więc i otwierał na powrót jasnoróżowe usta, nie mogąc wydobyć z siebie najmniejszego dźwięku.

— On naprawdę się obudził — westchnęła Chloe, opierając się ciężko o fotel, stojący obok łóżka. Przyglądała się uważnie chłopakowi, ledwo stojąc na nogach i nie mogła uwierzyć, że on znowu kontaktuje ze światem.

Nino nie odezwał się ani słowem od czasu podania antidotum, tylko podszedł do przyjaciela i podał mu szklankę z wodą. Adrien spojrzał na niego z wdzięcznością i wypił znajdujący się w naczyniu płyn za jednym razem.

Chloe nie pamiętała, kiedy ostatnio była tak szczęśliwa i wściekła jednocześnie. Adrien znowu był wśród nich, jednak nie zwracał uwagi na to, że znowu może żyć normalnie, nie, on wodził wzrokiem po wszystkich zebranych, wychylał się, by zajrzeć na korytarz przez uchylone drzwi i co jakiś czas rzucał w ich stronę nerwowe spojrzenia. Szukał Marinette.

Marinette, która się nie pojawiła, mimo że specjalnie dla niej opóźnili cały proces o ponad godzinę. Nie przyszła i nie wyglądało na to, by zamierzała się pojawić.

Poczuła na ramieniu dłoń Mirabelle. Odwróciła głowę w jęk kierunku i uśmiechnęła się do niej lekko. Ta dziewczyna to prawdziwy anioł: zawsze potrafiła wyczuć każda jej zmianę nastroju i momentalnie rozpraszała gniew i zmartwienie samą swoją obecnością. Serce Chloe ścisnęło się boleśnie na te wnioski, ale nie pokazała po sobie nic. Skupiła się na lekarz, który właśnie dumnie wkroczył do pokoju, mierząc Adriena zdziwionym wzrokiem.

— Wyjdźcie wszyscy. Muszę zbadać pana Agreste.

Cała czwórka, razem z Alyą, która powiadomiła doktora o pobudce Adriena, wyszła na korytarz. Alya z Ninem usadowili się na plastikowych, twardych krzesełkach, mulatka cały czas wpatrywała się w telefon. Czekała na wiadomość od Marinette lub przeglądała bloga – co prawda, jej internetowa relacja z życia Biedronki zginęła śmiercią tragiczną najpierw z powodu braku czasu jako bohaterka, a następnie przez długotrwające problemy z pamięcią. Teraz młoda Cesaire przywracała ja do życia.

— Przyszła. — W pierwszej chwili Chloe nie zrozumiała, co właśnie przekazała jej Mirabelle, jednak w następnej chwili drzwi otworzyły się z impetem i wpadła przez nie wiecznie-spóźniona-Dupain-Cheng.

Chloe już szykowała się do długiej, budzącej wyrzuty sumienia tyrady, kiedy zauważyła łzy płynące strumieniem po policzkach przyjaciółki. Zamiast więc nakrzyczeć na nią, tak jak na to zasługiwała, otoczyła ją tylko ramionami, czując jak ramiona dziewczyny drżą przerażająco mocno.

— Co się stało? — Alya natychmiast pojawiła się blisko i rzucając Chloe spojrzenie spod zmarszczonych brwi (dalej jej się nie podobało, ze w czasie jej krótkiej nieobecności Chloe udało się tak mocno zaprzyjaźnić z Marinette) złapała dziewczynę za ramię. Ta tylko pokręciła głową i otoczyła się ramionami, opierając plecami o pomalowana na biało ścianę. Wzięła głęboki wdech i starła z policzków resztki słonych kropel.

Nie Opuszczam - White Lady || miraculousDonde viven las historias. Descúbrelo ahora