Rozdział 28

958 63 39
                                    

— Wyglądacie trochę jak na naradzie wojennej — powiedziała Chloe, otwierając drzwi jadalni i wchodząc do pokoju. W odpowiedzi stojąca u szczytu stołu Marinette przewróciła oczami.

— Bo trochę tym to jest — odparła, rozglądając się po pomieszczeniu.

Adrien siedział obok niej, z brodą opartą o splecione dłonie i spojrzeniem zielonych oczu wbitym w blat. Od czasu wyjścia z tej dziwnej wersji śpiączki, w której się znalazł, był momentami nieobecny, jakby myśli nie chciały się go słuchać. Odcinał się od świata i nieraz trzeba było nim mocno potrzasnąć, by wrócił do rzeczywistości. Marinette patrzyła na to ze zmartwieniem, bo im więcej czasu mijało, tym bardziej Adrien stawał się apatyczny i niechętny do czegokolwiek, sprawiając wrażenie, jakby tkwienie zawieszonym między świadomością a śmiercią, było o wiele lepszą opcją niż codzienne wstawanie, tylko po to, by wieczorem znów położyć się z myślą, że nie zdziałało się nic i było się tak samo bezradnym jak dnia poprzedniego.

Po jego lewej ręce Alya i Nino rozmawiali między sobą, pochylając się tak nisko nad sobą nawzajem, że długie włosy dziewczyny nakryły twarz chłopaka, a szeptające coś gorączkowo usta muskały jego ciemny policzek. Dobrze było widzieć Alyę znów w stanie zwyczajowego narwania, gorzej, że Marinette była totalnie zablokowana jeśli chodziło o proces dalszego przywracania wspomnień. Miraculum zniknęło razem ze Stephenem, a Trixx stał się bardzo istotną częścią życia jej przyjaciółki, mimo że bardzo krótkim. Bez niego mogli jedynie opowiadać barwne historie o ich bohaterskich misjach, ale dla Alyi były one jak opowiastki przy kominku - ciekawe historyjki, nieznaczące nic dla niej samej.

Dłoń Chloe prześlizgnęła się po lędźwiach Mirabelle, gdy razem siadały po drugiej stronie stołu, a Marinette, zaskoczona i zawstydzona, pospiesznie odwróciła wzrok. Poufność między przyjaciółkami była co prawda naturalna, na pewno dużo bardziej normalna niż między przyjaciółmi, ale sposób w jaki Chloe ostrożnie objęła talię Mirabelle, jak przesunęła palcami po krawędzi jej krótkiej bluzki, był tak subtelny i delikatny, że Marinette poczuła, że nie powinna na to patrzeć. Że nie powinna wiedzieć, dopóki one same tego nie zechcą.

Położyła dłoń na ramieniu Adriena, zaciskając palce na jego zielonym T-shircie, a on wzdrygnął się, zerkając na nią spod jasnych rzęs.

— Tak?

— Możemy zaczynać.

Chłopak odchrząknął, po czym wyciągnął z tylnej kieszeni dżinsów pomięty list, kładąc go na stole i wyrównując palcami postrzępione brzegi.

— Zanim wyjechała, Valeria zostawiła list.

Zaczerpnął powietrza, jakby chcąc powiedzieć coś jeszcze, ale spomiędzy jego warg nie spłynął żaden dźwięk. Zacisnął tylko usta, tak mocno jak splecione na blacie pięści.

Chloe złapała list i przysunęła go do siebie, jej niebieskie oczy przeskakiwały pomiędzy Adrienem i Marinette, która przysiadła na brzegu eleganckiego krzesła i, pogrążona we własnych myślach, wpatrywała się w zakurzone żyrandole zwisające z sufitu.

Niektóre literki były zamazane od częstego przesuwania po nich palcami, inne zatarły się całkowicie. Sens listu jednak cały czas był taki sam i, kiedy razem z Mirabelle, zerkającą jej przez ramię, czytały krótkie, chaotycznie budowane zdania, miała głupie wrażenie, że świat nagle postanowił sobie z niej zakpić.

— To chyba jakiś żart — stwierdziła, przekazując list dalej, prosto do rąk zaciekawionej Alyi. — Pomyliły wam się dni, to nie prima aprilis.

— A to nie są żarty — odparł Adrien, dłonie zacisnął tak mocno, że kłykcie przybrały biały kolor. — Valeria wyjechała tak szybko, ponieważ bała się tego dziecka. To może być ktokolwiek. Ktoś z naszej szkoły, sprzedawca w sklepie, ktokolwiek. Nie wiemy gdzie, kim, ani z kim ten ktoś jest, więc musimy być ostrożni. I ufać tylko sobie.

Nie Opuszczam - White Lady || miraculousWhere stories live. Discover now