Rozdział 4

1.4K 107 84
                                    

— Nie mogę wam powiedzieć, gdzie są składniki — Nooro skrzyżował swoje małe łapki i zrobił zaciętą minę — nawet gdybym chciał.

- Co? - szepnęła zdenerwowana Marinette. Nakarmienie kwami naprawdę nie było łatwym zadaniem, gdyż tak jak uprzedziła Tikki, stworzonko dalej tęskniło za Gabrielem i była wdzięczna losowi, że w ogóle się do niej odezwało.

Poprawiła się na materacu i westchnęła ciężko. Siedziała właśnie na łóżku Adriena. Blondyn leżał tyłem do niej próbując się zdrzemnąć. Wiedział, że i tak obudzi się za kilkanaście minut, ale był tak zmęczony, że ledwo stał na nogach. Granatowowłosa bezwiednie przesuwała dłonią po jego blond włosach, delikatnie, starając się go nie obudzić

— Musisz nam pomóc. Nie wiesz jak poważny jest problem...

— Nie mogę...

— Musisz — dziewczyna dała specjalny nacisk na to słowo.

— Na początku — zaczęło mówić zrezygnowane kwami - kiedy mama Adriena i Queen Bee działały jeszcze same, Władca Ciem przyjaźnił się z White Lady. Ona... Jako jedyna weszła na czwarty poziom, w taki sam sposób, w jaki Adrien dostał się na drugi. Kiedyś była to naprawdę najlepsza osoba, jaką miałem okazję poznać. Potem jej miraculum się zepsuło, a Dinn oszalała, zaraz po niej jej właścicielka. Jednak były już wystarczająco daleko, by nauczyć się robić różne wywary. Na prośbę Gabriela przyrządziła taki, który nie pozwala zdradzać niczego związanego z magią. Nie mogę wam nic powiedzieć, nawet gdybym bardzo chciał.

— Cholera jasna — wymruczała pod nosem dziewczyna, przyspieszając mimowolnie gładzenie ręką głowy blondyna.

W tym momencie Adrien z krzykiem zerwał się z łóżka. W jednym momencie stanął na równe nogi i dysząc oparł brodę o kolana.

Marinette także szybko wstała i podeszła do chłopaka, kładąc mu rękę na ramieniu. Adrien wyprostował się momentalnie. Fiołkowooka cofnęła się przerażona. Zielone tęczówki blondyna, które tak pokochała były teraz całkowicie czarne i czaił się w nich dziki błysk.

— Kim jesteś!? — wrzasnął Adrien odskakując kawałek.

— Adrien, to ja... — Marinette zaczęła powoli do niego podchodzić wyciągając przed siebie ręce.

— Nie podchodź! — wydarł się chłopak cofając się jeszcze bardziej, aż w końcu jego plecy zetknęły się ze ścianą. Nie mógł znieść jej widoku, nie mógł znieść, że to jego wina — odejdź!

- Adrien - Marinette poczuła jak do oczu napływają jej łzy. Nie mogła uwierzyć, co White Lady zrobiła z tym miłym chłopakiem, nie potrafiącym skrzywdzić nawet muchy.

— Idź! — wydarł się blondyn — idź, marna podróbo! Ty nie żyjesz! Zostaw mnie! Zostaw! Już i tak mam wystarczające wyrzuty, bez ciebie! - blondyn wybuchnął płaczem. Wręcz modlił się o to, by ten okrutny sen już się skończył — ty nie żyjesz! To ja cię zabiłem!

Chłopak upadł na kolana, trzymając się za skronie. Dyszał ciężko, wstrząsał nim spazmatyczny płacz.

— Adrien... — powtórzyła Marinette, również upadając na kolana kilka metrów od niego. Podczołgała się do chłopaka i ostrożnie objęła go ramionami, przyciskając go do siebie.

Mimowolnie dowiedziała się, co śni się chłopakowi. Dlaczego tak się cieszy, kiedy widzi ją po każdym ataku.

Po jakimś czasie chłopak się uspokoił i podniósł z podłogi. Gwałtownie pociągnął zdziwioną Marinette i przycisnął dziewczynę do piersi. Okropne wyrzuty sumienia rozsadzały go od środka.

Nie Opuszczam - White Lady || miraculousWhere stories live. Discover now