Rozdział 15

1.1K 87 36
                                    

— Chloe, po co to? — Marinette zmarszczyła nos, jeszcze raz oglądając uważnie kolorową perukę wręczoną jej przez przyjaciółkę.

— Oj, naprawdę nie rozumiesz? Dzisiaj pełnia! — córka burmistrza klasnęła w dłonie i poprawiła swoje rażąco niebieskie włosy. Ona, w przeciwieństwie do reszty kolorowych kreatur na polance, zastosowała mało subtelne metody udając się w sobotę do fryzjera.

— Dalej nie rozumiem — burknęła Marinette, rozglądając się wokoło. Po ogromnym stosie drewnianych szczap, na środku leśnej polanki, zorientowała się, że młoda Bourgeis najprawdopodobniej rozkminiła zagadkę Wayzza, nie miała jednak bladego pojęcia, dlaczego kazała przebrać się Nino za żyrafę, a jej samej wręczyła tęczowy żakiet, razem z niemiłosiernie oczojebną peruką.

— Pełnia. Ognisko. Prochy z ogniska, rozpuszczone w oleandrze. Coś ci to mówi, Marinetta?

Granatowowłosa zamilkła, unosząc wzrok i wbijając go w zachodzące słońce. Wyrwanie jej w niezbyt delikatny sposób spod prysznica i zaciągniecie siłą do ciemnego lasu wreszcie zaczęło nabierać sensu.

— W takim razie wytłumacz mi, po co TO.

Wskazała palcem swoje dwukolorowe, frotowe skarpetki, podciągnięte pod kolana.

— Nigdy nie słyszałaś o Ogniskach Na Polanie?

— O ogniskach na polanie?

— Nie. O Ogniskach Na Polanie.

— Ę?

Mina Marinette w tej chwili wyglądała dokładnie tak samo jak na matematyce. Jednym słowem: ktoś cos do niej mówił, jednak przypominało to bardziej chińskie rozmówki niż jakikolwiek sensowny przekaz.

Chloe westchnęła ciężko, po raz kolejny odgarniając z twarzy niebieską grzywkę.

— W dawnych czasach, podczas ceremonii wokół ogniska przebierano się za oszołomów i tańczono wokół ogniska. Albo ci ludzie po prostu byli oszołomami, nie wiem. — popukała się palcem w podbródek — W każdym razie musimy kontynuować tradycję.

— I dlatego mam się grzać w tym wdzianku? — tym razem Nino wtrącił się do rozmowy. Zmierzał w ich kierunku, powłócząc po trawie długim ogonem. Pod pluszową żyrafą pocił się i grzał niemiłosiernie, mimo chłodu spowodowanego zmrokiem.

— Nie marudź — Chloe wyjęła z kieszeni zapalniczkę i zgrabnym ruchem przyłożyła ją do gazet, którymi podłożona była drewniana wieża. Cienki, drukowany drobnym maczkiem papier zajął się bardzo szybko, a płomienie ślizgały się po nim coraz bardziej powiększając swą objętość.

Chloe, nie czekając na aż ognisko buchnie pełnym żarem, włączyła na wyjętym z kieszeni telefonie jedną ze starych piosenek Beatles'ów i kręcąc biodrami przemieszczała się wokół ogniska. Jej niebieskie włosy latały na prawo i lewo, uderzały ja po twarzy, nie oszczędzając również smukłych, odkrytych przez podkoszulek ramion.

— Co sądzisz o egzorcyście? — Nino spojrzał na stojącą z szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami Marinette, a przy gwałtownym ruchu łeb jego pluszowego przebrania opadł mu na oczy. Poprawił go nerwowym ruchem dłoni, jednak ten, jakby złośliwie, zasłonił ponownie jego pole widzenia.

— Myślę, że możesz wzywać. Chloe mnie tam nie wyciągnie, wracam do domu.

Dziewczyna nie zdążyła jednak zrobić nawet kroku, gdy córka burmistrza złapała ją za nadgarstki i pociągnęła w kierunku płonących szczap. Młoda Dupain-Cheng stała oniemiała, bez ruchu, z miną zabójcy, a Chloe hasała wokół niej, co jakiś czas potupując czy próbując zmusić ją do czegoś więcej niż stania niczym ogrodowa ozdoba.

— Nie nie bądź taka Marinetta. Potrzebujesz trochę relaksu!

— To nie jest relaks —cierpka mina zabłysnęła na twarzy córki piekarzy — to robienie z siebie idioty.

— Kto powiedział, że robienie z siebie idioty nie może być zabawą? — Bourgeis zatrzymała się, wlepiając intensywnie swe niebieskie ślepka w twarz przyjaciółki. To spojrzenie uderzyło Marinette bardziej niż cokolwiek i skruszyło niewidzialną barierę w jej głowie.

Uniosła rękę i zaczęła naśladować Chloe, która zadowolona z rezultatu, wróciła już do skakania w te i nazad po polance. Tańczyły długo, jedną piosenkę za drugą, a Marinette - spocona, z zaczerwienioną twarzą i w głupich, dwukolorowych, frotowych skarpetach - dała się im ponieść, zapominając na chwilę o wszystkich troskach tego świata.

I nie liczyło się już zdziwione spojrzenie Nino.

Nie liczyło się to, że faktycznie wyglądały jak dwójka niespełnych rozumu oszołomów.

W końcu była szczęśliwa. Przez te kilkanaście minut dało o sobie znać coś, czego już dawno nie odczuwała, a co powinno być domeną każdego poniżej osiemnastki - dziecięcą beztroskę.

***

Marinette weszła do pokoju, wyglądając dosyć niecodziennie. W ręku trzymała pstrokatą perukę i dwukolorowy żakiet, a obcisły biały top oblepiał jej ciało. Promienie wschodzącego słońca przesuwały się po jej zmęczonej twarzy i tańczyły w granatowych kosmykach, kiedy zrzucała z siebie ubrania w drodze do łazienki. Zamknęła się w kabinie prysznicowej, pozwalając by ciepła woda zmyła z niej zmęczenie nieprzespanej nocy. Mimo wyczerpania dalej nachodziły ją różne myśli, zwłaszcza jedna, o białowłosej piękności bawiącej się pewnie w tej chwili tą swoją głupią pałeczką. Tak bardzo skupili się na wybudzeniu Adriena i znalezieniu antidotum, że zapomnieli o głównym problemie – White Lady.

Im więcej dziewczyna myślała, tym bardziej docierało do niej, że totalnie olali sprawę. Miała tylko nadzieję, że nie okaże się to błędem niewybaczalnym, za który los mściłby się jeszcze długo. Nie mogła popełnić już więcej błędów. Teraz rozpoczynała się walka na śmierć i życie, a każde najmniejsze zachwianie się mogło oznaczać upadek w bezdenną przepaść.

A Marinette nie mogła pozwolić sobie na upadek.

__________________________________________

Żeby nie było.

Nie jestem z siebie dumna - ten rozdział jest krótki, nic nie wnosi i pojawił się po tak cholernie długiej przerwie, że Boże zlituj się nade mną.

Rozdziały będą pojawiać się teraz częściej, ale krótsze, a przynajmniej takie są plany. Mam teraz tyle roboty ze szkołą, że nie znajduje czasu nawet na coś tak banalnego jak przeczytanie książki do poduszki, nie mówiąc już o ich tworzeniu.

Przykro mi, że tak wychodzi i wiem, że oddziałuje to źle zarówno na tę historię, jak i na jej czytelników, którzy pomału wysypują się z tego wąskiego grona, za co bardzo przepraszam.

Nie będę obiecywać poprawy, bo nie składam obietnic, których nie mogę spełnić, ale obiecuję, że się postaram ;)

Do następnego

stingingrose

Nie Opuszczam - White Lady || miraculousWhere stories live. Discover now