•9•

6.1K 279 71
                                    

- Chodźmy się zabawić. - proponuje chłopak, a ja po chwili odpowiadam, że się zgadzam. - Ale dokąd?

- Pamiętasz ten bar, w którym pracowałam? - pytam, a Matt potwierdza. - Tam teraz co weekend są najlepsze imprezy, a to w sumie nie tak daleko stąd.

Zamawiamy taksówkę i ruszamy imprezować.

***

Kto by pomyślał, że spotkamy Nialla. W sumie jego widok mnie ucieszył, ale już mojego towarzysza nie bardzo.

Wydaje mi się, że Matt ma go za swojego konkurenta, więc jak tylko pojawiła się propozycja konkursu, kto wypije więcej szotów, nie mógł odpuścić.

Poniekąd ja też jestem w stanie dużego upojenia, bo nke mogłam odmówić kilku toastów z moimi byłymi współpracownikami.

Dlatego też czekamy właśnie na taksówkę, bo mimo wszystko nie bardzo chcę zaliczyć zgona. Kilka minut później jesteśmy już w drodze do mieszkania bruneta, które wkrótce będzie naszym wspólnym.

Niech się dzieje co chce, przynajmniej nie będzie mi nudno tam. Ale oczywiście mieszkanie ze mną wcale nie jest takie proste i jestem pewna, że Matt długo nie wytrzyma.

Wreszcie wysiadamy z tego pojazdu. Myślałam, że nie wytrzymam, cały czas te wszystkie światła za oknem migały, aż powodowały u mnie zawroty głowy, a Black w ogóle odpłynął w inne zakamarki świata, dopiero siarczyste uderzenie w twarz, budzi go.

- Mogłabyś być bardziej delikatna? - mówi, a ja zastanawiam, jak duży wyrok dostałabym za jego zabicie.

- Tak, za chwilę pójdę po patelnię. - Po moich słowach, kierowca taksówki parska śmiechem, a ja razem z nim. - Ruszaj się.

- Nawet nie wiecie, jak cudowny widok tworzycie. - Rozbrzmiewa donośny głos mężczyzny. - Jesteście młodzi, beztroscy, macie przed sobą całe życie... Wykorzystujcie to jak najlepiej, bo później będzie za późno.

Wsłuchuję się w tą, jakże dziwną radę życiową i zauważam w niej, jakiś sens. Może jest to alkohol, ale odczuwam dziwne uczucie...

- Pewnie jutro obudzicie się razem i nie będziecie pamiętać o jakimś taksówkarzu, który na wasz widok dostał sentencji życiowych... Ale możecie mi wierzyć lub też nie, najpiękniesze w tym wszystkim są relacje z innymi, ich brak zagradza moją drogę do szcześcia...

- Możemy już iść! - Oczywiście ten idiota zawsze musi coś zepsuć i zastanawiam się czy serio nie iść po tą patelnię.

- On na pewno pamiętać tego nie będzie. – Zaśmiał się kierowca, a ja nie chcąc zabierać mu więcej czasu, zabieram chłopaka do mieszkania.

***

Nie wiem jak, ale wyszło na to, że po powrocie wypiliśmy jeszcze po drinku, a potem to już poszło.

Przez ten alkogol bardziej się otworzyłam i powiedziałam, że chcę zamieszkać w mieszkaniu bruneta, ale nie powiedziałam tego, bo chciałam, aby się jeszcze postarał...

Nigdy więcej alkoholu!

- Czemu tak bardzo chcesz się przeprowadzić? - pyta, a ja lekko zdezorientowana patrzę na niego. - Przecież masz tam raj. Nie, żebym cię nie chciał czy coś, ale tam masz wszystko. Twoje życie to teraz istny ideał każdej dziewczyny.

- O czym ty mówisz?

- Masz wspaniałych przyjaciół, z którymi mieszkasz i wiesz, że oni nigdy cię nie zawiodą. Praca świetna u twojego brata. W szkole jesteś na pierwszym miejscu, najlepsze oceny, elita i w ogóle... - tłumaczy Black, a ja nie wiem co mam na to odpowiedzieć.

Ma całkowitą rację i każda marzy o takim życiu, a ja narzekam.

- Idealne życie... Ciągła kontrola i monotonnia. Zero dawnego szaleństwa i zabawy. Teraz co? Wstaje są chłopcy, jadę do szkoły jest zajebana elita, która dobija mnie na każdym kroku, a zwłaszcza inteligencja tych dziewczyn... Do teraz nie wiem, jakim cudem wytrzymałam tyle. - Ogarnia mnie lekki żal, bo wiem, że to wszystko potoczyło się tak przez niego. - Nie jestem w stanie się rozwinąć. Wracam do domu chłopcy. Jadę do pracy to brat, a ja zamiast robić za sekretarkę czy coś to wysłuchuję ich problemów, jakbym swoich nie miała.

- Myślałem, że jesteś szczęśliwa i kochasz to kim się stałaś. - Zebrało się mu na zwierzenia, ale prawda jest taka, że potrzebowałam tego.

- Kocham ogromnie, bo po twoim wyjeździe wszystko się zmieniło i ja sama stałam się zupełnie kimś innym, pewnym siebie, gotowym na nowe doświadczenia. - Ciężko mi o tym mówić, bo każde słowo wywołuje lekki ból w sercu. Niby lekkie ukłucie nic nie znaczące, a tu nagle przebija albo zostawia potężne rany. - Szczęście ciężko jest wytłumaczyć i jego definicja jest dosyć obszerna. A żeby powiedzieć czy jesteśmy szczęśliwi musimy znać własną definicję tego, a ja jeszcze do tego momentu nie doszłam...

- Chciałem ci podziękować. - Nagle przerywa mi chłopak. - Za to, że kiedyś wytrzymałaś ze mną i dałaś mi szansę, którą zniszczyłem.

- Wydaję mi się, że powinieneś się już położyć. - Powoli zaczyna mi tu bredzić, dobrze, że leżymy na jego łóżku, bo wyciągnięcie go tutaj to katorga by była tak obstawiam.

- Przepraszam cię za wtedy. Ty dałaś mi szansę, a ja postąpiłem jak idiota... - Chwilowa przerwa w jego wypowiedzi wywołuje dosyć nie konfrontową cieszę. - Mogę ci to teraz szczerze powiedzieć... Po prostu bałem się. Bałem się zaangażowania w to i wolałem uciec, to był chyba najgorszy mój pomysł w dziejach...

- Jesteś tego pewien? A co z zakładem?

- To była dobra decyzja, bo poznałem ciebie. - odpowiada już z zamkniętymi oczami, co utwierdza mnie w tym, że za moment zaśnie. - Wiedz o tym, że nadal zależy mi na tobie.

Wtedy poczułam to, co tak dawno było czymś nie osiągalnym. Odczułam "to". Niewiarygodne uczucie oczekiwane przez wszystkich, za którym tak dawno zapomniałam.

Po tym wiedziałam, że ten chłopak ponownie wywrócić wszystko do góry nogami. Tylko pytanie zostaje, czy znowu ucieknie?

Oto jest^^

Oceniać! Komentować! Gwiazdkować!

I wymyślić coś co mogę zrobić, aby powiększyć aktywiści i w jakiś sposób was zachęcić?

Przyjmę każdą propozycję.

To wszystko co nam zostało... Where stories live. Discover now