•13•

5.5K 213 27
                                    

Uznałam, że jednak nie mam ochoty iść do szkoły. Postanowiłam, że jeszcze całą moją przeprowadzkę załatwię dzisiaj i tak oto jadę teraz do Matt'a.

Jack, który do niego zadzwonił z pytaniem, czy nadal ma wolny pokój, postąpił dobrze, gdyż mój były nawet nie wie, że powinien się mnie spodziewać.

Zatrzymujemy się pod mieszkaniem Black'a i razem z Devilem ruszamy pod drzwi. Mój towarzysz wręczył mnie w niesieniu torby, więc nie muszę przynajmniej dźwigać.

Delikatnie pukam, a po chwili słyszę kroki, które wskazują, że za moment będę mogła wejść, i tak też się dzieje.

- Siema. - Macham mu i wchodzę bez pytania.

- Rozgość się... - Doskonale wiem, że właśnie wywrócił oczami, co zawsze go denerwowało u mnie. U siebie tego nie zauważył. Typowy facet...

- Spoko, rzeczy już wniosłam. - Odpowiadam, co lekko wprowadza właściciela w zdziwienie.

- Wprowadzasz się z Jack'iem? - pyta, a ja patrzę na mojego dzisiejszego towarzysza, po czym wybuchamy obydwoje śmiechem.

- Ja mieszkania nie szukam. - mówi Devil, a następnie całuje mnie w czoło. - Muszę lecieć, potem pojedziemy po twoje rzeczy.

I tyle go widzieliśmy. Idę do kuchni i robię nam po kawie. Pamiętam jeszcze, że on zawsze pił małą czarną.

- Właśnie, bo my się nie dogadaliśmy, co do czynszu. - Zaczynam rozmowę, gdy tylko brunet pojawia się w pomieszczeniu.

Po dokładnym omówieniu spraw finansowych, udaję się do swojego nowego pokoju, który postanawiam lekko podrasować.

Muszę jechać, po jakieś nowe meble, bo brakuje mi tutaj... W sumie wszystkiego. Jest tutaj jedynie szafa.

- Idę coś zjeść, jakbyś chciała to zapraszam... - pyta Matt, lekko wychylający się zza drzwi. - Jak się podoba pokój?

- Jak się dokupi kilka mebli i zmieni kolor ścian... To będzie idealnie. - Uśmiecham się do niego, a on szybko łapie aluzję.

- To zbieraj się...

***

Kupiłam przepiękną czarną małą komódkę i regał. Do tego szklany stoliczek nocny. Uznałam, że skoro szafa jest dosyć dobra, to nie warto jej zmieniać.

Jeszcze dokupi się kilka drobiazgów i będzie perfekcyjnie. W sumie zmęczyłam się tym chłodzeniem i wybieraniem. Co gorsza nie znalazłam żadnego łóżka. A raczej znalazłam, ale muszą dopiero zamówić, bo nie ma w magazynie.

Wszystko ma mi przyjść jutro, jeśli chodzi o rzeczy kupione. Więc jedziemy jeszcze po farbę i wreszcie na mój upragniony obiadek.

Ciężko jest mi wybrać kolor, bo skoro mam czarne meble, to potrzebuję, jakiejś jasnej barwy. Miałam nadzieję, że Matt mi pomoże, ale to przecież jakiś daltonista, który uważa, że neonowy żółty będzie świetnie pasował.

Ostatecznie biorę pudrowy róż i śnieżną biel, z którą może coś pokombinuję, zwłaszcza, że kupiłam dodatkowo jakieś szablony.

- Możemy już jechać na ten obiad? - pyta zamordowany Black, a ja zadowolona kiwię głową na "tak".

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że miejsce do którego podjedziemy przywoła mi tyle wspomnień.

Restauracja wspaniałej pani Marii Shimitt, u której jadłam najlepsze naleśniki na świecie...

   Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Nie znam zbytnio tej okolicy, najprawdopodobniej jestem tu pierwszy raz. Razem z brunetem zsiadam z motoru i wchodzę do małego budynku. Od razu widać, że jest tu bardzo przyjemnie. Za ladą stoi starsza pani, tak z twarzy mogę wywnioskować, że jest miła. Przynajmniej tak mi się wydaje. Siadamy przy stoliku. Wystrój jest na ogół bardzo prosty. Wszystko jest drewniane i takie piękne. To miejsce jest jak z jakiejś bajki trochę.

To wszystko co nam zostało... Where stories live. Discover now