•11•

5.5K 219 28
                                    

Dwa dni później.

Muszę przyznać, że świetnie się bawiłam z Jack'iem i jego szurniętą rodzinką. Tak, zabrał mnie na urodziny siostry.

Mała Rose ma aż dziewięć lat i oczywiście jest już dorosła, a ja kocham takie dorosłe dzieci. Pewnie wrócilibyśmy wcześniej, ale gdy wieczorem zniknęliśmy z domu i ruszyliśmy na ognisko z przyjaciółki Devila z dzieciństwa, po tym nie byliśmy w stanie ruszyć się rano.

- Nie śpij mi tu. - Szturcha mnie w rękę brunet. - Neonku, nie zostawiaj mnie.

Patrzę na niego obrażona, a gdy pyta o co mi chodzi, wskazuję na niego palcem.

- Nie pokazuje się palcem, maluchu. - mówi, doskonale wiedząc, że za moment wybuchnę.

- Jak tak bardzo ci przeszkadza ten, to inny mogę ci pokazać. - Moja odpowiedź go śmieszy, więc strzelam focha i odwracam się w stronę szyby.

- Nadal nie wierzę, że tyle ze mną wytrzymałaś. - Lekko się uśmiecham do niego i wzruszam ramionami.

***

Zmęczona tymi imprezami, wchodzę wreszcie do domu i jedyne o czym marzę, to iść spać. Ale oczywiście nie jest to możliwe...

- Gdzie ty byłaś? - Przy wejściu wita mnie pytanie Michaela. Nagle wielce się mną interesuje.

- Daleko? - odpowiadam z kpiną.

- Co się z tobą dzieje? - Tym razem pytanie wypowiada Luck. - Przecież mówiłaś, że zero zażyłości, zero uczuć.

- Owszem mówiłam i co w związku?

- To co to jest z Jack'iem? Od kiedy ty taka dobra jesteś? Będziesz mieć przez niego problemy, a ja kurwa nie będę cię znowu z dołka wyciągał. - Słowa blondyna zabolały mnie, bo poczułam się tak, jakbym ich zdradziła, a do tego zabrzmiało to tak, że żałuję całej znajomości.

- A ciebie co tak nagle interesuje? Już nie mam prawa do prywatnego życia? - Patrzę na nich z bólem w oczach i czuję, że w ich kącikach zbiera się słona ciecz. - Skoro tak bardzo żałujesz pomocy, to lepiej będzie, jak zniknę ci z oczu.

Na tym chcę zakończyć swoją wypowiedź i wyjść, ale jednak biegnę do pokoju i pakuję wszystkie rzeczy do torby i wybieram numer Harr'ego.

Chcę się dowiedzieć, gdzie cały czas jest. Nie widziałam go od tygodnia i się martwię, a poza tym pewnie dowie się o dzisiejszym zajściu i będzie się martwił.

Jednakże kolorowłosy nie odebrał, więc wzięłam swoje rzeczy i zbiegłam do kuchni.

- Rene, wiesz, że im nie o to chodziło... Emocje wzięły... - Na tym kończy się wypowiedź Nick'a, bo przerywam mu jego wywody, o tym co oni chcieli, a co nie.

- Mam w dupie o co im chodziło... Ogromnie dziękuję za waszą wspaniałą pomoc, a teraz żegnam, bo z tego co widzę nie jestem tu mile widziana...

Wychodzę z budynku, głośno trzaskając drzwiami. Nie wierzę w to, że tak mnie potraktowali.

- Podwiozę cię chociaż! - Słysząc krzyk za sobą, prycham i nie odwracam się.

Z tą jebaną torbą wsiadam do autobusu i siadam w samym tyle. Mam dosyć tego dnia. Nienawidzę samej siebie, za to, że jestem zołzą, której cały czas coś nie pasuje.

Nie wiem, gdzie mam się teraz kierować. Wcześniej miałam Ethana. Przez myśl przebiegła mi Jas, ale nie chcę jej wchodzić na głowię, zwłaszcza, że już kilka razy u niej zostawałam.

I wtedy przychodzi mi na myśl jedna osoba. Będę mogła wcielić wszystko w życie. Jednak do jej mieszkania mam jeszcze kawał drogi.

Nagle czuję wibracje w kieszeni i wyciągam dzowniący telefon. Odczytując na wyświetlaczu "Harry", odbieram.

- Co się stało, kochanie? - pyta troskliwym głosem. W sumie się nie dziwię, bo sam fakt, że dzwonię to coś nowego.

Nienawidzę rozmawiać przez telefon. Ogromnie mnie to stresuje. Dlatego dzwonię tylko w ostateczności.

Opowiadam przyjacielowi o tym co się wydarzyło, a on o dziwo nie był w szoku.

- Są o ciebie zazdrośni... - Nie jestem w stanie odpowiedzieć na jego słowa, więc czekam na dalszą wypowiedź. - Muszą się teraz tobą dzielić. Cały czas byłaś naszym oczkiem w głowie, a tutaj nagle uciekasz, a oni myślą, że tracą cię na zawsze.

- Po dzisiaj stracili... - mówię na tyle cicho, aby mój rozmówca nie usłyszał.

- Jesteś ich małą dziewczynką, która już dorosła, a oni nie byli na to gotowi. - Uśmiecham się lekko na słowa kolorowłosego. - Mogę cię przenocować, jeśli chcesz.

- Znalazłam już sobie nocleg, spokojnie. - odpowiadam w szybkim tępie. - A z tobą co się dzieje? Nie pamiętam, kiedy ostatnio wpadłeś do nas, nie mówiąc o, jakiejś wiadomości, że żyjesz.

- Dorastam. - Śmieję się razem z nim i wtedy dochodzi to do mnie. Usamodzielniamy się, wkraczamy w upragnioną dorosłość. - Poznałem kogoś...

-  To cudownie! - Mój entuzjazm, całkowicie odbiera mu niepewność, którą dało się wyczuć w jego wypowiedzi. - Masz mi ją przedstawić!

- Skąd pewność, że to ona? - Tym pytaniem lekko mnie zadziwia, ale staram się tego nie pokazać.

Odpowiadam, że nie zależnie, kim jest jego wybranek, na pewno jest to cudowna osoba.

Ciągnąc rozmowę, nawet nie wiem kiedy, dojeżdżam do mojego nowego mieszkania. Szybko żegnam Harr'ego i wysiadam na przystanku.

Nic się tutaj nie zmieniło. W sumie fajna okolica, trochę daleko do szkoły, ale da się przeżyć.

Teraz dopiero ogarnęłam, że moje cudo zostało w domu. Mój motor! Jeszcze dzisiaj muszę po niego pojechać.

Stoję przed drzwiami mieszkania i pukam. Po chwili otwierają się, a osoba, która stoi za nimi, wygląda na bardzo pewnego.

Stoi w samym ręczniku i patrzy na mnie, jakby był pewien, że przyjdę lub gdyby na mnie czekał i już sie niecierpliwił.

Zapowiada się ciekawy wieczór.

Jeśli znajdziecie jakiś błąd to piszcie, bo mam zapalenie spojówki i przez krople tak średnio widzę, więc jak coś z góry przepraszam.

  Jak sądzicie do kogo udała się Rene???

To wszystko co nam zostało... Onde histórias criam vida. Descubra agora