•31•

3.8K 185 43
                                    

- Czego ty ode mnie chcesz? - pytam ostatnimi siłami, a on przytula mnie do siebie i wypowiada słowa, które całkowicie wyprowadzają mnie z równowagi.

- Czemu nie rozumiesz, że ja chcę Cię odzyskać? Ja cię kocham. - Czuję narastającą frustracje.

Gwałtownie odpycham go od siebie i mam ochotę płakać. Raz w życiu nie mogłoby być dobrze? Czy ja tak dużo wymagam?

- Szkoda że mnie nie kochałeś wcześniej! Zrozum to, mam chłopaka, którego kocham... - Mój krzyk przerywa Matt, który bezczelnie wchodzi mi w zdanie. Co on sobie wyobraża.

- Jakbyś go kochała, to byłabyś z nim, a nie stała i kłóciła się tutaj ze mną. - Ma rację... To chyba w tym wszystkim jest najgorsze. - Przyznaj, nadal coś do mnie czujesz...

- Owszem czuje... - Mówię cicho, lekko łamliwyk głosem. Staję na palcach i lekko się nachylam, aby następne słowa wypowiedzieć szeptem. - Czuję do ciebie cholerną nienawiść.

Odsuwam się i patrzę mu w oczy. Mój wzrok pada na jego usta, malinowe, piękne usta. Wracam z powrotem do jego oczu, które bacznie mnie obserwują.

Nagle czuję uścisk na tali i szarpnięcie. Przechodzi mnie dreszcz, gdy moje plecy stykają się z zimną ścianą.

- Gdybyś mnie nienawidziła, to by cię tutaj już nie było. - Mówi pewny siebie, doskonale gnojek wie, że ma tą cholerną rację.

Zmęczona tą sytuacją zamykam oczy i pochylam głowę do tyłu. Sama sobie komplikuję wszystko. Mam super chłopaka, przyjaciół, a i tak kombinuje i szukam nie wiadomo czego. On nie powienien wracać. Zniszczył mi powoli układające się życie.

Moje myśli przerywa wspaniałe uczucie, gorące usta bruneta znajdują się teraz na mojej szyi i składają pocałunki.

Nie powinnam, ale nie umiem się powstrzymać. Czuję, że zasysa skórę i już wiem, że będę mieć malinkę, z którą wierzę się ogromny problem, bo Jack, ale to zbyt cudowne.

Nienawidzę go tak bardzo...

W całym korytarzu rozbrzmiewa dźwięk mojego telefonu. Chłopak od razu się ode mniw odsuwa, a ja wiedząc kto dzwoni, odrywam się od ściany i odchodzę, tak szybko, że prawie łamię nogi na najbliższych schodach.

Po oddaleniu się i chwili odpoczynku, odbieram.

- Hej skarbie, o której po Ciebie przyjechać? - Słysząc głos chłopaka, mam ochotę płakać, zrobiłam mu straszne świństwo.

- Teraz, proszę. - Odpowiadam szybko,  co lekko dezorientuje Devil'a, który ostatecznie się zgadza i prosi abym czekała na dziedzińcu.

Po zakończeniu rozmowy, idę do łazienki, aby ocenić, jak wielki jest ślad na mojej szyi. Doznaje lekkiego szoku, widząc trzy ogromne malinki.

On to zrobił specjalnie! A ja mu dałam przyzwolenie.

Głupia! Głupia! Głupia!

Ślady staram się przykryć włosami, co idzie mi dosyć nieudolnie.

W sumie jest ciemno, więc Jack nie powinien zauważyć. Wychodzę na zewnątrz, gdzie już czeka brunet.

Witam go pocałunkiem i nic nie mówiąc wsiadam do samochodu.

- Stało się coś? - W odpowiedzi kiwię jedynie przecząco głową. - Do mnie czy do ciebie?

- Do Ciebie. - Przez całą drogę byłam w stanie wypowiedzieć tylko te dwa słowa.

Po wyjściu do mieszkania, nadal w ciszy, udaję się do łazienki, gdzie po szybkim prysznicu, lekko się ogarniam.

Nie czekając na chłopak, idę w kierunku sypialni, a co najważniejsze w kierunku łóżka.

Zaczynam rozmyślać o tym co się stało. Jedyne wnioski, jakie mi się nasuwają, to to, że pora skończyć tą znajomych, jak najszybciej.

Szybko zamykam oczy, gdy słyszę kroki, a chwilę później wydobywa się dźwięk otwieranych drzwi.

- Śpij dobrze skarbie. - Słyszę nad sobą, a następnie mówca składa pocałunek na moim czole.

Nie jestem w stanie spojrzeć mu w oczy. Pora to wszystko skoczyć...

Kolejny rozdział po DŁUGIEJJJJ przerwie, za którą przepraszam.

#teamMatt czy #teamJack?

Zostaw gwiazdę lub komentarz, żebym wiedziała czy ktoś chce abym jeszcze pisała!

To wszystko co nam zostało... Where stories live. Discover now