Stoję chwilę w progu, ale wreszcie się ogarniam i uśmiecham się promiennie do dwójki towarzyszy.
- Witaj Renesme. - Wita się ze mną Matt, a ja odpowiedam uśmiechem. - To jest Alex.
Witam się z dziewczyną. Wygląda naprawdę uroczo, ma piękny uśmiech i szare oczy.
- Miło poznać, Matt mi dużo o tobie opowiadał. - Na słowa Alex mina bruneta lekko staje się niezadowolona.
On to cały dzień ma jakieś humorki.
- Również mi miło, ale niestety o tobie nic nawet nie wspomniał. - Ona jak gdyby nigdy nic wzrusza ramionami.
Dobra nie będę w to wnikać.
- Ja wam nie przeszkadzam, dobranoc. - Chcę wyjść, ale nagle ktoś łapie mnie za rękę.
- Nie zjesz z nami nawet kolacji? - pyta czarnowłosa, a ja nie jestem w stanie odmówić tym pięknym oczom.
Ogólnie czas mija dosyć miło, dziewczyna sprawia naprawdę super wrażenie. Jeśli łaczy ją coś z Matt'em, to muszę przyznać, że ma szczęście. Ona jest śliczna, mądra i zabawna. Pozazdrościć.
Ostatecznie żegnam się, mówiąc, że jestem bardzo zmęczona po pracy. W sumie to prawda. A na dodatek muszę jeszcze powtórzyć jakieś rzeczy do szkoły.
Czemu ja nie mogę być już dorosła. Przecież edukacja to jeden wielki szajs.
***
Kolejny nudny dzień w moim życiu. Rutyna całkiem zjadła szaleństwo i teraz jedyne co zostało, to przyzwyczajenie.
- Zróbmy coś szalonego. - Odzywam się nagle jadąc na obiad z Jack'iem.
- Mogę ci dać poprowadzić, jeśli tylko chcesz. - Patrzę na niego z ogromnym uśmiechem, a on zaczyna się śmiać.
Czy on właśnie chce mi dać swoje dziecko? Bez żadnego problemu. Swoje boskie Audi, tak o.
- Jaki jest haczyk? - pytam, czując jakąś intrygę.
- Zostajesz u mnie na noc. - Zaskoczył mnie tą propozycją, ale staram się tego nie okazywać. - Bez żadnych większych intencji. Chcę z Tobą spędzić więcej czasu, a jak jest Matt, to dziwnie się czuję, bo calutki czas zabija mnie wzrokiem.
- Czemu? - Patrzę na niego zdziwiona, a on rzuca mi niedowierzające spojrzenie.
- Przecież widać, że nadal do ciebie coś czuje i jest zazdrosny. Na przykład wczoraj w tym parku, myślałem, że za chwilę mnie zamorduje.
- To ty jednak myślisz? - Rzucam bez namysłu, a on zaczyna mnie lekko łaskotać jedną ręką, bo drugą trzyma kierownicę. Ale co gorsza, właśnie zatrzymujemy się na światłach. - Dobra, przepraszam! A co do Matt'a, to chyba przeszło mu, wczoraj przeprowadził jakąś dziewczynę.
W odpowiedzi dostaję jedynie wzruszenie ramionami. Dla zabicia nudy włączam radio, a akurat leci "More Than You Know", co automatycznie zaczynam śpiewać. Jak byłam młodsza, to uwielbiałam tą piosenkę.
- Chcesz żebym ogłuchnął? - W tym momencie, to nie Matt morduje go wzrokiem, tylko ja. Odwracam się obrażona. Typowy foch w samochodzie.
Przez kilka minut nastaje między nami cisza, jedynie radio wydaje jakiekolwiek dźwięki.
Nagle muzyka robi się głośniejsza, a Jack zabiera głos. Zaczyna śpiewać i krzyczeć. Powiem tyle, śpiewa gorzej niż ja, on brzmi, jak kaczka.
Śmieję się z niego, a już po chwili zatrzymujemy się na jakimś parkingu, na którym nie ma żywej duszy.
Czyli nadszedł mój koniec, nie pożegnałam się z nikim...
- Wysiadaj... - Tak, on mnie zabije.
Patrzę na niego zdziwiona o co chodzi, a on pokazuje, abym wsiadła na miejsce kierowcy.
Mój mózg, to jednak strasznie dramatyzuje albo mam za dużą wyobraźnię.
Wsiadam i nie czekając, aby brunet wsiadł, odjeżdżam z parkingu. Jednak, aż taka okropna to ja nie jestem i przy najbliższej okazji zawracam i jadę na parking.
- Podwieźć, gdzieś? - pytam, zatrzymując się obok śmiejącego się Jack'a.
- Jak ja mogłem powierzyć ci moje dziecko.
Bardzo chciałam zawieźć nas, ale Devil uznał, że się nam plany zmieniły i on musi nas zwieść.
Jednak w drodze negocjacji, wygrałam, że jutro do szkoły ja prowadzę.
Nagle rozbrzmiewa dźwiek telefonu i jakie czeka mnie zdziwienie, gdy na wyświetlaczu ukazuje się "Mike".
Czuję kłopoty...
Trzeci rozdział!!!
W nocy będzie jeszcze jeden.Jak się podoba??
YOU ARE READING
To wszystko co nam zostało...
Teen FictionDruga część książki pt. "To tylko zakład" Minął rok, podczas którego wszystko stanęło na głowie i diametralnie się zmieniło. Historia zaczęła powoli zataczać koło. Pod wpływem jednego, pozornie nieodgrywającego żadnej znaczącej roli wydarzenia, rozm...