•18•

4.6K 199 42
                                    

Wstaje cała obolała. Ostatni raz spoglądam na śpiącego chłopaka i automatycznie się uśmiecham, po czym wychodzę.

Okropnie boli mnie brzuch i w ogóle moje plany poszły się jechać. Miałam wczoraj przeżyć swój pierwszy raz, a tutaj sprawa poszła się ciulać, bo dostałam okres, ale nie ma tego złego.

Od jakiś dwudziestu minut leżymy przytulni i oglądamy tą denną komedie.

W pewnym momencie siadam na Jack'u okradkiem, wtulając się w jego klatkę piersiową.

Czuję jego ciepły oddech na szyi i przechodzi mnie dreszczyk.

- Nadal się boisz? - pyta, a moje ciało reaguję na jego głos automatycznie.

- Boję się... - Podnoszę głowę, aby spojrzeć mu w oczy.

Zależy mi na nim, a nie powinno. Przecież to nie tak miało wyglądać. Cały czas przed tym się broniłam, ale prawda jest taka, że tego potrzebowałam. Taka lekka stabilizacja uczuć.

Nagle czuję, jak brunet wbija mi się w usta i całuje namiętnie. W pewnym momencie odrywa się ode mnie i schodzi pocałunkami w dół do mojej szyi.

Jak ja go uwielbiam. Takie bliższe kontakty sieszą mnie bardziej niż jakaś głupia randka. Mogę z nim porozmawiać o wszystkim, jest dla mnie przyjacielem i nie tylko.

Nagłe zaprzestanie tej przyjemnej czynności wprawia mnie w złość i patrzę na Devila.

- Czy nie zechciałabyś być moją dziewczyną?

Po tych słowach zamieram w szoku.

Wczorajszy wieczór był cudownyn i było by idealnie, gdyby nie to, że dostałam okres i mój humor drastycznie się zmienił.

Siadam przy stole, wcześniej włączając ekspres i rozmyślam. Mam chłopaka...

Nie!

Co ja mówię!

Mam wspaniałego chłopaka. Przecież to jest najlepszy dzień w życiu. Wszystko powoli zaczyna się układać.

Już czuję przypływ energii, wiem, że będzie dobrze i nie ma się o co martwić, bo mam Jack'a, który mnie nie zostawi.

Cieszę się z tego, niczym małe dziecko, w sumie tak zawsze Lai się cieszyła. Starałam się utrzymać kontakt z tym słodziakiem, ale mała nie rozumiała, że rozstałam się z jej bratem. Było to ciężkie i dla mnie, i dla niej. Po około trzech miesiącach odpuściłam.

Ciężko jest mimo wszystko wytłumaczyć takie coś...

- Reni, ale czemu Matti nas zostawił? - pyta któryś już raz z kolei mała dziewczynka, a ja staram się nie wspominać tego wstępnego gnojka. - On mówił, że mnie kocha i Ciebie też. Byłyśmy jego księżniczkami, to czemu nas zostawił? W bajkach, jak ktoś kogoś kocha to się troszczy, a on nas zostawił.

Ona ma rację, ale co ja mogę? Przecież nie powiem jej, że znalazł sobie nową "księżniczkę" i odjechali na białym koniu.

Czasem się zastanawiam jaką sieczkę robią te bajki, dziecią z mózgu. Później dziwić się, że tyle zbuntowanych nastolatków popełnia samobójstwa.

Oglądają idealne życie w filmach, media społecznościowe, które są przesiąknięte fikcją i jednym wielkim oszustwem, a tutaj nagle do ciebie dociera, że też chcesz mieć "idealne" życie, a tutaj szanse są zerowe i co wtedy?

Nagła potrzeba dowartościowania sprawia, że coś się w tej młodzieży wyniszcza, bo nie mogą spełnić tej zachcianki.

Uważam, że ważna jest rozmowa i przekazanie dziecku odpowiednich struktur naszej podłej rzeczywistości.

Ale jeśli chodzi o Lai, to nie wiele mogę, jestem zwyklą nieznajomą, której zdanie nic nie znaczy.

- Matt cię ogromnie kocha i wróci zanim się obejrzysz. Zobaczysz, jak będziesz starsza, to będziesz mieć go dosyć. Będzie tak cię denerwował, że w głowie będziesz mieć miliony pomysłów na jego zabicie. - Moje słowa rozbawiają tą maleńką kobietkę. - Ale powiem ci coś w sekrecie, to wszystko to nieskończona miłość, która będzie cię zawsze z nim łączyć, bo przecież nie ważne czy jest daleko czy blisko, kochasz go tak samo mocno.

- Spokojnie Resmi on nas kocha i wróci. - Słowa małej uderzają we mnie dosyć mocno, ale staram się tego nie okazywać. - Przecież nie zostawi swojego słoneczka i księżniczki...

Samo wspomnienie wywołuje ból. Muszę wreszcie odwiedzić Lai, bo przecież jej książę wrócił do niej.

W sumie do mnie też, ale tym razem widnieje w innej relacji.

Z rozmyślań wzbudza mnie dźwięk dzwoneczka, co oznacza, że kawa gotowa.

Wracam do łóżka i wtulam się w uroczego bruneta. Moje przeczucia jednak coś mówią, że to wszystko jest dosyć liche i moje życie może się posypać.

W sumie nie dziwię się, że taka beznadziejna konstrukcja, bo przecież to ja byłam architektem. Ciekawe jestem czy ten architekt da radę uratować, to coś przed ogromnym zawaleniem.

Tada!
Maraton w niedziele.

To wszystko co nam zostało... Where stories live. Discover now