𝗱𝗼𝗱𝗮𝘁𝗲𝗸 𝟭: sok z mandragory

756 45 4
                                    

- Alyssa? Alyssa! Obudź się do cholery! - zawołała głośno Tracey, patrząc bezradnie na Millicentę, która z zaspanym wyrazem twarzy podniosła się właśnie z łóżka. Była druga w nocy, niedawno rozpoczął się ich piąty rok nauki w Hogwarcie, a samozaparcie Fong było tak samo niesamowite jak pod koniec roku poprzedniego. Dbała jednak o siebie dużo bardziej: więcej jadła i sypiała, nie skupiając się już tak na tym, aby nadrabiać zaległości. Brunetka spojrzała nieprzytomnie na Davies, która mocno potrząsała ramieniem ich wspólnej przyjaciółki, ta jednak nie budziła się z okropnego koszmaru, który sprawił, że jej ciało drżało, a z oczu leciały gęste łzy. Spojrzały na siebie bezradnie. - Jeśli nie możemy jej obudzić, musimy jakoś ją uspokoić. To priorytetowe! Jej magia i tak już powoli zaczyna świrować, jeśli czegoś nie zrobimy, zanosi się na małą katastrofę! - Gdy chciała usiąść na posłaniu, nogą trąciła coś szklanego. Schyliła się, unosząc do światła małą, szklaną fiolkę. Westchnęła, sięgając do szafki nocnej przyjaciółki, z którego wyjęła dokładnie takie same naczynko. Odkorkowała je, podstawiając pod sam nos. Płyn, niezidentyfikowany dla jej wprawnego w eliksirach oka, był mieszanką kilkunastu składników o mało pewnym pochodzeniu, czyli coś, co przez gardło mogło przejść tylko zdesperowanemu. Musiało to być coś w rodzaju narkotyku lub dopalacza.

- Ona tylko cały czas popija te eliksiry. Nawet wczoraj piła coś rano, a gdy ją na tym przyłapałam, powiedziała, że mi się przywidziało! Mam tego dość, idę po Snape'a! - Blondynka tylko pokiwała głową, delikatnie gładząc spocone czoło przyjaciółki. Z bólem w oczach patrzyła na jej wykrzywioną twarz, nie mogąc uwierzyć, że poprawa jej stanu była wywołana popijanymi eliksirami, które prawdopodobnie tak ją rozregulowały, że teraz cierpiała całymi nocami. Millicenta narzuciła na siebie szlafrok, szybkim krokiem wychodząc z dormitorium, byleby jak najszybciej znaleźć się tuż obok wejścia do komnat ich opiekuna domu. Tracey westchnęła, delikatnie ściskając dłoń Lyssy. W ciągu wakacji zmieniła się odrobinę, ale sądziła, że wywołane to było Imperio, pod którym była cały rok. Jej przyjaciele pod koniec tamtego roku pluli się w brodę, że tego nie zauważyli, ale najsmutniejszy w tym wszystkim był bezradny wzrok Draco, który patrzył na swoją, jak się okazało, przyrodnią siostrę tak, jakby była z porcelany. Chyba to najbardziej dało im do myślenia, więc od początku tego roku zapobiegawczo zostawili ją samą sobie. Niesłusznie, jak się okazało, bo w czasie, gdy najbardziej ich potrzebowała, odwrócili się do niej plecami. Widocznie nie była w stanie sobie poradzić z tym wszystkim, co ją otaczało.

- Profesorze! - zawołała, gdy do dormitorium wpadł Severus Snape, natychmiast podchodząc do łóżka i patrząc uważnie na Fong. Szybko podała mu otwartą fiolkę z eliksirem, a mężczyzna podstawił ją pod nos, krzywiąc się raptownie. Widocznie jego doświadczony eliksirami nos, wyczuł coś, co nie powinno znajdować się w ciele nastolatki.

- Przetransportujecie ją do skrzydła szpitalnego. Ja muszę na chwilę do siebie wrócić, po odtrutkę. Jeśli czegoś szybko nie zrobimy, możemy ją stracić. - Davies poderwała się do góry, natychmiast rzucając zaklęcie, które sprawiło, że drobne ciałko wyrwało się spod kołdry, lewitując w powietrzu. Ona i profesor w kilka chwil opuścili kwatery Slytherinu, kierując się w zupełnie różne strony. Teraz jednak się to nie liczyło. Niemalże biegła przez korytarze, nie chcąc dopuścić do śmierci przyjaciółki, a zbolałe mruczenie tylko ją motywowało, aby zdążyć. Wpadła do królestwa pani Pomfrey, układając dziewczynę na łóżku. Pielęgniarki nie było, prawdopodobnie spała po pracowitym dniu, jakim zawsze był czas po eliminacjach do drużyn Quidditch'a. Snape zjawił się tam kilka minut później. Złapał ją za gardło, odchylając jej podbródek maksymalnie do góry, po czym wlał jej w gardło kilka ampułek, masując cały obszar, aby ten na pewno zadziałał. - Czy Alyssa ma jakieś problemy ze sobą? Poza tym, że na gwałt usiłuje nadrobić pięć lat?

- Musiałby profesor porozmawiać z Draco. Oni są w tej chwili ze sobą najbliżej. - Mężczyzna kiwnął głową, patrząc na swoją podopieczną z dziwną mieszanką w oczach, a później odsunął się kilka kroków, odchrząkując. - Co ona brała? To coś w rodzaju dopalaczy magicznych? Aby nauka jej lepiej szła? Jakaś mieszanka eliksirów?

- To, co wzięła, jest zdecydowanie groźniejsze niż magiczne energetyki. Pamiętasz, jak w drugiej klasie, spetryfikowanym podawało się eliksir z mandragory? Sok z niej wydziela się dopiero po tym, jak roślina jest już ugotowana i martwa, tylko w takim stanie można bezpiecznie go spożyć. Jednak sok z surowej rośliny, zmieszany z kilkoma składnikami, może zneutralizować wpływ czarnej magii na organizm, za cenę okropnych koszmarów w nocy. Obawiam się, że panna Fong podczas całego poprzedniego roku była zmuszana, aby korzystać z czarnej magii, a teraz chce się pozbyć skutków. I to za wszelką cenę, bo przepis na ten eliksir znajduje się w dziale ksiąg zakazanych. Musiała szukać naprawdę mocno. - Tracey zszokowana przyłożyła dłonie do ust, a z jej oczu popłynęły łzy. Nie wierzyła w to, że jej przyjaciółka mogła zrobić coś złego. Wszystko przez tego mężczyznę! Przez tego Śmierciożercę! Severus Snape opuścił skrzydło szpitalne, gdy ciało Alyssy pogrążyło się w spokojnym śnie, a za oknami zaczynało robić się widno. Nawet wtedy Davies płakała, ściskając dłoń Alyssy, usiłując walczyć z okropnym poczuciem winy.

Czarna Krew • Bartemiusz Crouch JuniorWhere stories live. Discover now