𝟰𝟮: runiczna jędza

457 41 1
                                    


Mocne pukanie rozległo się po gabinecie Dumbledore'a. Mężczyzna uśmiechnął się pokrzepiająco do towarzyszącej mu dwójki i wskazał różdżką na drzwi. Wrota uchyliły się samoistnie, ukazując na progu Alyssę ubraną w pełny mundurek szkolny, trzymającą zaledwie pióro i kałamarz w lewej ręce. Dziewczynka wydawała się stać swobodnie i pewnie, ale jej napięte ramiona i podkrążone oczy, wskazywały na to, że bardzo stresowała się tym, co ma teraz nadejść. Musiała uczyć się dniami i nocami, aby zaliczyć dwa lata z dwóch przedmiotów, aby móc podejść do SUM-ów z ONMS i Starożytnych Run w przyszłym roku. Z poważną miną podeszła do biurka dyrektora, kiwając mu nieprzytomnie głową, a także patrząc na potężnego gajowego i drobną nauczycielkę. Hagrid był ubrany jak zawsze, w swoje wielgachne ubrania, których część była nieodwracalnie poplamiona przez jakieś stworzenia lub rośliny z Zakazanego Lasu. Z kolei na tą kobietę dłużej patrzyła po raz pierwszy w życiu. Bathsheda Babbling uczyła w tej szkole już kilka ładnych lat, ale że jej przedmiot od zawsze uznawany był za jeden z trudniejszych, niewielu uczniów pokusiło się, aby dołączyć do jej klasy na czwartym piętrze. Była ubrana w naprawdę ładną i elegancką, czerwoną suknię, a jej długie włosy były podtapirowane i spięte z tyłu, by nie wpadały do oczu.

— Alysso, dotarła do mnie twoja prośba o to, aby pozwolić ci napisać egzaminy z dwóch ostatnich lat, abyś w przyszłym roku mogła razem z twoimi rówieśnikami, uczestniczyć w lekcjach Bathshedy i Hagrida. Jestem jej jak najbardziej przychylny i mam pewność, że sobie poradzisz, ale chcę poznać motywy, które tobą kierują. Do czego są ci potrzebne te przedmioty? — spytał łagodnie, a ona uśmiechnęła się blado, pewna, że takie pytanie padnie. Odetchnęła głęboko, zastanawiając się czy na pewno chce się dzielić swoim celem w życiu. Spojrzała na nauczycielkę, która uśmiechała się zachęcająco, ale widząc jej napięte żyły na szyi, już wiedziała, że nie jest to szczery uśmiech. Rubeus z kolei w ogóle nie patrzył na nią, spoglądając na feniksa siedzącego na żerdzi, który skubał i układał swoje pióra. — Zatem?

— Chcę zostać uzdrowicielem. Nie magomedykiem. Uzdrowicielem. Wiem, że to ta rzadsza i cięższa dziedzina magicznej medycyny, ale postanowiłam, że zrobię wszystko, aby nim zostać. Po tym co się stało z Dafne... Nie mogłam myśleć o niczym innym, aby znaleźć sposób, by ją uratować. Szukałam pośród eliksirów, szukałam pośród zaklęć. Nie znalazłam niczego, co byłoby w stanie mi pomóc. Ale chcę szukać nowych sposobów. Do tego trzeba mi jednak wiedzy, a nie zdobędę jej, jeśli nie dostanę się na studia. — Bathsheda zasłoniła sobie usta dłonią, w udawanym szoku, chociaż Alyssa była niemalże pewna, że tłumiła niechciane ziewnięcie. Hagrid pociągnął nosem, a Dumbledore patrzył na nią zza swoich okularów-połówek, jakby chcąc znaleźć w niej chociaż trochę fałszu. Po chwili widocznie odpuścił, uśmiechając się łagodnie i kiwając ze zrozumieniem głową.

— Dalej nie wiemy kto to zrobił, był jednak naprawdę potężną osobą, skoro jego magia była na tyle samoświadoma, by nie pozostawić sygnatury na miejscu zbrodni. Chociaż mogło być też tak, że był pełen wiedzy i po prostu umiał ją wprawnie i bez śladu usunąć. Wiemy tylko, że musiał zrobić to szybko. Przykro mi. — Pokiwała głową, spuszczając wzrok na podłogę. Z westchnieniem oparła się o blat biurka, aby zamrugać kilkukrotnie. Udawała, że ledwo powstrzymuje łzy. — Twoi nauczyciele mają już ułożone testy, jak i skomponowane zagadnienia, żeby było łatwiej ci się uczyć. Co powiesz na to, że napiszesz je zaraz we wrześniu, będziesz miała dwa miesiące na naukę?

— Nie ma potrzeby, dyrektorze. Jeśli testy są ułożone, to mogę je napisać nawet teraz. Uczę się na nie od pół roku. — Jej twarz rozjaśnił pierwszy, w pełni promienny uśmiech. Hagrid uśmiechnął się ochoczo, zadowolony, że tak szybko załatwią tą sprawę, a Bathsheda skrzywiła się okropnie, nie panując już nad swoją mimiką.

— Ale panie dyrektorze! Nie ma możliwości, by na mój niesamowicie trudny przedmiot, nauczyć się w pół roku — powiedziała dobitnie, patrząc prosto na Alyssę, która usłyszawszy jej głos, skrzywiła się mocno. Już wiedziała, że tej kobiety za nic w świecie nie polubi. Wydawała się taka fałszywa i dwulicowa, że nie wyobrażała sobie jak ktokolwiek mógłby ją szczerze polubić. I jeszcze to wychwalanie swojego przedmiotu ponad inne, cóż. Fong wiedziała, że runy były trudne, ale akurat z nimi styczność miała od dziecka. Ojciec za swojego arystokratycznego życia pracował w tej dziedzinie w Chińskim Ministerstwie, więc miał na ten temat całkiem sporo książek. Pół roku owszem, nie wystarczyłoby na naukę. Ale na przypomnienie sobie czegoś, czego uczyło się przez dziesięć lat, w zupełności wystarczało.

— Proszę dać mi spróbować. Jak nie, to zrezygnuję z pani przedmiotu i jakoś pogodzę się z życiem magomedyka. — Uśmiechnęła się przemiło, a kobieta zmrużyła oczy.

— Niech będzie.


✽✽✽✽✽

Jest to piąty opublikowany przeze mnie dzisiaj rozdział, upewnijcie się więc, że przeczytaliście wszystkie poprzednie, dobrze?
Niestety, takie tempo pisania rozdziałów chyba wypłukuje mnie gramatycznie i stylistycznie, a zarazem sprawia, że już jesteśmy bliżej końca niż początku. Nie powiem wam ile jeszcze rozdziałów, niech to będzie niespodzianka. Ale mam też niespodziankę dla samej siebie! Jutro biorę sobie wolne od tego ficzka. Moje palce muszą odpocząć xD Zatem do zobaczenia po jutrze i trzymajcie się ciepło! ♥

Czarna Krew • Bartemiusz Crouch JuniorWhere stories live. Discover now