𝟭𝟰: wkurzona pomfrey

679 52 1
                                    


— Naprawdę nie wierzę, że zemdlałaś na widok Wiktora Kruma. Swoją drogą całkiem miły z niego człowiek. Powiedział, że jeśli przestaniesz mdleć na zawołanie, to chętnie wyskoczy z tobą do Hogsmeade, gdy będziemy mieć jakieś wyjście — zaśmiał się Draco, z lekkim niedowierzaniem patrząc na swoją przyjaciółkę, która w spokoju spędzała wieczór w Skrzydle Szpitalnym. Po jej omdleniu, szybko okazało się, że bułgarski szukający faktycznie miał nieziemski refleks i złapał ją, zanim uderzyła o ziemię. Wtedy szybko podszedł do nich Moody, zbyt szybko jak na jego dziwną, drewnianą nogę, mrucząc, że zajmie się panną Fong, a młodzież powinna zacząć ucztę. Rzucił na nią zaklęcie lewitujące, aby zniknąć za drzwiami do Wielkiej Sali. Właściwie nie wiedział co się działo z jego przyjaciółką i nie do końca ufał temu szurniętemu aurorowi, ale za coś został nauczycielem?

— Wiktor Krum chce wyjść ze mną do Hogsmeade? Tak, chcę! — Jej oczy błyszczały figlarnie, ale po chwili odgarnęła kołdrę, schylając się po buty leżące pod łóżkiem. Pokazała mu na migi, aby był cicho. Zerknął na panią Pomfrey, która krzątała się w małym gabineciku z oszkloną szybą do monitorowania pacjentów. Głównie wypisywała jakieś papiery, zupełnie nie podnosząc wzroku, widocznie zdając się na słuch. — Wiktor jest taki niesamowity. Taki męski. Jego ramiona są tak silnie zbudowane, a jego twarz? Czy mógłby być modelem? Moim na pewno! — Złapała Dracona za nadgarstek, cicho zmierzając w stronę wyjścia. Naprawdę nie sądził, że Fong kiedykolwiek będzie uciekać ze skrzydła szpitalnego, wychwalając pod niebo zawodnika sportowego z dyscypliny, która nawet jej nie interesowała. Parsknął cichym śmiechem, a ona jęknęła, zagryzając mocno zęby.

— Alysso, mogę wiedzieć gdzie się wybierasz? — Pani Pomfrey jak na zawołanie stanęła w drzwiach swojego gabineciku. Ślizgonka odwróciła się w jej stronę, uśmiechając się niczym anioł.

— Chciałam iść do toalety, proszę pani. Draco mnie trochę podprowadzi, w końcu ciągle jestem trochę słaba. Wie pani, te niedobory w magii w moim wieku... — zaśmiała się nerwowo, patrząc na niego z prośbą w oczach.

— Ach, tak? Draco, myślałam, że po dłuższym pobycie u mnie rok temu zapamiętałeś, że łazienki są w drugą stronę. Fong, zapraszam z powrotem do łóżka. — Zaczęła podchodzić do uczniów, ale mocne szarpnięcie nakazało mu biec w stronę drzwi zaraz za małymi, zgrabnymi plecami swojej przyjaciółki. Biegła ile sił w jej krótkich nogach, jednocześnie śmiejąc się tak głośno, że i jemu udzielił się dobry nastrój. Biegli tak jeszcze przez chwilę, błądząc korytarzami i schodami.

— Możemy się zatrzymać przy kwestii życiowych doświadczeń i to tylko po to, aby odhaczyć ucieczkę przed wkurzoną pielęgniarką. — Oparła się o ścianę na półpiętrze, dysząc ciężko. Patrzyła na rozbawionego Draco, który tak jak ona był zziajany i zmęczony. Jego dłonie oparły się na kolanach, a sylwetka zgarbiła się znacznie. Alyssa wpatrywała się w niego przez dłuższą chwilę, szczęśliwa, że los zesłał jej takiego przyjaciela. Wielu uczniów uznawało, że doskonale się dobrali – sarkastyczny arystokrata, w którym płynęła krew Śmierciożerców, pełen nienawiści do szlam oraz zdrajców krwi, a także ona – cyniczny bękart, nie znoszący wszystkiego co żyje i się porusza. Problem w tym, że żadna z tych ocen nie zgadzała się ani trochę. Draco bywał ironiczny, to fakt. Ale dla tych, których lubił i szanował, stawał się troskliwym przyjacielem, którego lojalność można przyrównać do tej gryfońskiej. Czuła się przy nim dobrze i nie zamierzała nigdy zawieść jego zaufania, gdyż był dla niej jak brat. Cudowny, opiekuńczy brat, który gdyby mógł, to ochroniłby ją przed całym złem tego świata. Wiedziała, że będzie nią zawiedziony, gdy dowie się, że chce służyć Czarnemu Panu duszą, ciałem i magią, bo on nigdy nie chciał kłaniać się przed czarnoksiężnikiem. Nie podobała mu się ta cała otoczka, a także bał się bólu i śmierci, która kroczyła u boku Lorda Voldemorta. Jednak gdy już przyjmie znak, będą musieli to przeboleć.

— Naprawdę, Fong. Coraz bardziej zaczynam myśleć, że ty planujesz takie sytuacje tylko po to, aby doprowadzić mnie do zawału — mruknął słabo, pomiędzy dwoma głębszymi oddechami. Wyprostował się, gdy usłyszał kroki i stukanie w pobliżu. Nie było jeszcze po ciszy nocnej, więc nie obawiał się szlabanu. Uczniowie jednak powinni albo jeszcze siedzieć w Wielkiej Sali z niesamowitymi gośćmi, albo dyskutować o nich w Pokojach Wspólnych lub dormitoriach. — Ktoś tu idzie. Wydaje mi się, że to Moody.

— Prawdopodobnie będzie chciał ze mną trochę pogadać. Jak chcesz, to możemy się rozdzielić. Widzimy się jutro na śniadaniu! — zawołała, kierując się w stronę kroków. Malfoy zmarszczył brwi, uznając zachowanie przyjaciółki za lekko dziwne i niecodzienne. Zachowywała się tak, jakby w ciągu sekundy odzyskała energię, która uleciała z niej po biegu. I to wszystko, na wspomnienie tego starego alkoholika. Skrzywił się, kierując się w stronę lochów. Fong zdecydowanie miała beznadziejny gust do ludzi. 

Czarna Krew • Bartemiusz Crouch JuniorWhere stories live. Discover now