𝟭𝟮: obcięte włosy

734 54 1
                                    


— Gdzie byłaś? — spytał Malfoy odrywając wzrok od lektury czytanej na środku swojego dużego, przepastnego łoża. Ostatnio bardzo wiele czasu spędzali właśnie tutaj, czytając książki, grając w gry lub pijąc dobry jakościowo i drogi alkohol ukradziony starszakom. Lyssa wzruszyła ramionami, kładąc torbę na fotelu i porzucając buty w niedalekiej odległości od mebla, wkradła się na miejsce tuż obok niego, kładąc głowę gdzieś w połowie klatki piersiowej. Chłopak opiekuńczo objął ją ramieniem, rozumiejąc co dziewczyna przeżywa. W istocie rzeczy Fong bywała ostatnimi czasy bardzo nerwowa i rozdrażniona, przez co miała problemy z koncentracją i skupianiem się na kimkolwiek innym, niż on sam. Dziękował w duchu, że jest do niego przyjaźnie nastawiona, bo jej komentarze w stosunku do innych były teraz chłodne i okrutne, tak jakby chciała każdemu powiedzieć, że ma się do niej nigdy więcej nie odzywać. I chociaż nie atakowała nikogo, kto jej nie zaczepił, to jednak gdy już ktoś to zrobił, była szczególnie niemiła. Wydawało się też, że immunitet powoli przestawał obowiązywać Ślizgonów. — Za godzinę jest uczta z okazji Nocy Duchów. Znowu będziemy musieli się z nimi użerać...

— Jestem już tym wszystkim taka zmęczona, Draco. Nie mogę spać po nocach, bo te dwie rzucają na mnie jakieś durne zaklęcia, przez co budzę się z kolorowymi włosami, rogami lub innymi tym podobnymi dodatkami. Nie mogę spać w dzień, bo muszę odrabiać zadania domowe i się uczyć, a dodatkowo jeszcze te wszystkie dzieciaki ze szkoły uwzięły się, aby zdenerwować mnie jak najmocniej. Mam już powoli dość. — Przymknęła oczy, pozwalając sobie odpłynąć na chwilę. Czuła, że chłopak odkłada książkę, a później układa ją na poduszkach. Krzątał się jeszcze chwilę po pomieszczeniu, aby zamknąć się w łazience. Zaczęła oddychać głębiej, gdy do jej uszu dotarł szum wody spadającej z prysznica, który mieszał się z tym z jeziora, które znajdowało się kilka metrów nad ich głowami. Oprzytomniała, gdy obudziło ją szarpnięcie głowy. Mruknęła cicho, bojąc się, że jej przyjaciel wymyślił jakiś żart, ale dźwięk branego prysznica dalej był doskonale słyszalny. Spojrzała z przestrachem na Dafne, która z złym uśmiechem trzymała w dłoniach spory pukiel czarnych, falowanych włosów. Po raz pierwszy była tak zdezorientowana. Nieprzytomnie chciała zgarnąć kosmyki, które upadały jej na oczy, ale te zaraz po poprawieniu, znowu opadły na twarz. I właśnie wtedy zrozumiała. — Ty idiotko! Jak mogłaś obciąć mi włosy!

— Teraz już nikt na ciebie nie spojrzy. Ani Blaise, ani Draco. Skończona dziwka! — prychnęła głośno, rzucając włosy prosto na białą poduszkę. Lyssa zadrżała, łapiąc dłońmi za ramiona i ściskając je mocno. Chciała złapać za różdżkę i zabić tą debilkę, póki jeszcze była w zasięgu jej zaklęć. Wiedziała, że nie może, że musi panować nad nerwami i nie psuć sobie reputacji. Nie była najbardziej charyzmatyczną osobą na świecie, zaś Dafne swoimi humorkami i krokodylimi łzami umiała zmylić praktycznie każdego, kto miał w sobie chociaż trochę empatii. A takich ludzi w zamku nie brakowało, bo nawet Snape wydawał się wierzyć właśnie jej, gdy wkopywała ją w kolejne kłopoty, o których do czasu wezwania nie miała pojęcia. Jęknęła cicho, delikatnie podnosząc większy kosmyk leżący najbliżej. Nawet nie zauważyła, kiedy zaczęła płakać. Włosy od zawsze były dla niej szczególnie ważne, bo były jedyną wyraźną cechą, którą odziedziczyła po matce. Kobieta już trzy lata temu napisała jej, że gdy ujrzała ją na Pokątnej, to właśnie długie, czarne i kręcone włosy były tym, co wprowadziło ją w dumę z powodu tego, że jest jej córką. Wspominała również, że sama musiała porzucić ten kolor ze względu na męża, ale jest dumna, że ktoś odziedziczył jej najwspanialszą cechę wyglądu. Na sam koniec przeprosiła, że nie może jej się przedstawić z imienia i nazwiska, ale jest to związane z tym, że nie chce ujawnić swojemu mężowi tak oczywistej zdrady.

— Draco? — zapytała głośniej, starając się opanować tembr głosu, by nie był tak strasznie drżący, jak ona w tej chwili. Woda przestała syczeć, a chłopak po chwili wyszedł z pomieszczenia w zapiętej koszuli, spodniach i krawacie przewieszonym przez kark. Zamarł, widząc pobojowisko na łóżku, a także niesamowicie krótkie włosy swojej przyjaciółki. — Czy to wygląda źle?

— Lyssa, kto ci to zrobił? — szepnął cicho, całkowicie blady na twarzy. Zapłakana pokręciła przecząco głową, starając się udawać, że nic się nie stało. Pociągnęła nosem, wycierając rękawem policzki, a później z bladym, ale szczerze wyglądającym uśmiechem, podeszła do niego, aby zawiązać mu krawat. Robiła to w zupełnej ciszy, a on z konsternacją patrzył na nią z swoich dziesięciu centymetrów przewagi. Nagle złapał ją za dłonie, siląc się na uśmiech. — Wyglądasz przepięknie. Piękniej niż zawsze.


✽✽✽✽✽

Czas na kilka słów ode mnie! Właściwie to nie wiem czy robiłam to już w tej książce, zwykle po prostu nie zostawiam takich notatek - bycie leniwą duszą zobowiązuje. No i gdy one są, ludzie denerwują się, że rozdział jest krótszy niż zakładał im pasek scrolla. A po co mają się denerwować obie strony, tak? Wracając, a właściwie zaczynając odpowiedni temat - robię wam dzisiaj całkiem ciekawy maraton rozdziałów, bo to już drugi rozdzialik dzisiaj. Może dociągnę do czterech? Cóż, mam jakieś takie flow i stwierdziłam, że chciałabym skończyć tego ficzka jak najszybciej. Bo już mam pomysły na dziesięć kolejnych xD Ale nie bądźcie zaniepokojeni! Black Spice ma kończyć się dopiero koło 23, albo 24 lat Zabiniego i Lyssy, więc jeszcze prawie dziesięć lat musicie z nimi przecierpieć xD To chyba wszystko? Tak myślę. Jak nie to będę się jeszcze odzywać, ciao!

Czarna Krew • Bartemiusz Crouch JuniorWhere stories live. Discover now