𝟰𝟬: drugie zadanie

501 43 3
                                    


Alyssa siedziała na trybunach, oparta o ramię swojego przyrodniego brata, który ciągle nie wiedział, że nim jest. Wolała, żeby tak zostało, a i Narcyza, po wyrażeniu obawy o stan uczuć syna, zaakceptowała jej prośbę. Fong po prostu wiedziała, że Draco nie mógł się w niej zakochać. Oboje znali się jak łyse konie, od najmniejszego włosa na głowie, aż po koniuszki paznokci u stóp. Wiedzieli o sobie wszystko i właśnie to sprawiało, że nigdy nie mogli o sobie pomyśleć w romantyczny sposób. Dodatkowo widziała ostatnio, jak Malfoy idzie na samotny spacer wraz z Pansy, która widocznie wzięła się za robotę, gdy zobaczyła, że Tracey i Teo idzie lepiej niż dobrze. Spojrzała na swojego braciszka spod zmrużonych, zaspanych powiek. Niby obserwowali zadanie, ale było to jak gapienie się w jezioro przez czterdzieści minut. Nikt nie wiedział co się działo, nic nie było widać i nikt nic nie mógł powiedzieć. Nawet Ludo Bagman, ten głupi komentator, siedział cicho, bo nie bardzo miał o czym gadać. Co jakiś czas rzucał uwagę na temat mijającego czasu lub pochmurnej, zimnej pogody. Był w końcu luty, temperatura wody to jakieś pięć stopni, a na zewnątrz było w okolicach zera. A oni tak po prostu wskoczyli do tej wody, nie rzucając na siebie nawet zaklęcia ogrzewającego. Nie dziwiłaby się, gdyby w wodzie pływały teraz trzy, odmrożone truchła, a nie nastolatki. No tak, Fleur odpuściła jakiś czas temu. Zaatakowały ją jakieś stworzenia i nie umiała sobie z nimi poradzić. Też mi za historia.

— Pewnie Potter dopłynął pierwszy, ale struga bohatera, więc wyjdzie ostatni, jak zwykle ledwo żywy. I wtedy Dumbledore powie coś do komisji i będzie pierwszy. Zobaczycie, nie tylko z Slytherinem się tak zabawia, bo przecież Harruś musi mieć pierwsze miejsce — prychnęła, przypominając sobie o zasadach, które krótko wyjaśnił komentator, gdy rozpoczęło się zadanie. Ironiczne, kogo zapięliby w ten łańcuch, gdyby to ona miała startować? I na Merlina, ile te dzieciaki znajdowały się już w tej wodzie? Od wczoraj? Nie umiała sobie wyobrazić jak bardzo ta konkurencja była nieprzemyślana zarówno pod względem organizacji, jak i kontroli uczestników. Czy ktoś poza Dumbledore'em znał w ogóle trytoński? — O, patrzcie. Ktoś wypływa.

— To już jest nudne. Wracamy, Pansy? — spytał znudzony Draco, podnosząc się z trybun. Za nim poszła wspomniana dziewczyna, a Alyssa została wśród uczniów Slytherinu zupełnie sama. Nawet nie zauważyła, że przy jej boku usiadł Tom, z którym praktycznie nie gadała od tej feralnej imprezy z początku roku. Chłopak narzucił na jej plecy płaszcz, a ona popatrzyła w jego stronę pytająco.

— O co ci chodzi? — spytała tylko, zrzucając z siebie odzienie. Dotarły do niej słuchy, że idealna para, jaką byli Alice oraz Tom rozpadła się w okolicach świąt, gdy rodzice dziewczyny kategorycznie zabronili się im spotykać, a później, aby mieć pewność, wysłali ją do innej szkoły, zupełnie nie wiadomo gdzie. Podobno wyszło to przez to, że złapali go na paleniu u nich w domu magicznego zielska, ale jakoś nie zdziwiłaby się, gdyby ta plotka okazała się prawdą. Może i był popularny i lubiany w ich domu, ale plotki o nim roznosiły się lotem błyskawicy. I rzadko bywały jakkolwiek dobre czy pozytywne. — Jeśli szukasz pocieszenia, to nie u mnie. Jestem zaręczona.

— Zaręczona? Ile ty masz lat, dziewczyno? Piętnaście? I już chcesz przeżyć życie z jakimś spartaciałym dziadem? Bo przypuszczam, że to ktoś spoza Hogwartu, bo tu z nikim się nie spotykasz. Obserwowałem. — "Figlarnie" wystawił język i objął ją mocno ramieniem, starając się podsunąć ją w swoją stronę. Strąciła jego ramię, patrząc na niego gniewnie. Jeśli ktoś mógł nazywać Barty'go dziadem, to była to wyłącznie ona, w dodatku dodając przedrostek "mój kochany". Tom nigdy nie został do tego upoważniony, a już na pewno nie zamierzała znosić tak prostackiego dostawiania się do niej.

Wstała, odchodząc od niego i kierując się prosto w stronę Hogwartu. Za jej plecami, na trybunach rozlegały się oklaski oraz wycie. Dotarł do niej głos Bagmana, że z wody wydostał się już ostatni zawodnik, a ona z westchnieniem skierowała się w stronę Zakazanego Lasu. Miała dość, zarówno ścian zamku, jak i całej otoczki Turnieju, a który od września tak bardzo czekała. Poczuła się pusta i bezwartościowa, zupełnie tak, jak niegdyś czuła się niemal na co dzień. Chciała coś zrobić, coś zmienić, ale brakowało jej odwagi i zaparcia. A jednak musiała coś zrobić. Dociągnąć tą sprawę do końca, dostarczyć Pottera Czarnemu Panu oraz na spokojnie przemyśleć to, co chce robić w życiu, bo i ta sprawa nie dawała jej spokoju. Nie chciała pracować w Ministerstwie, to nie było dla niej. Zdecydowanie bardziej wolała wolne zawody, ale na nie ciężko było się dostać. Jeśli na jakiś zdecydowałaby się, to musiałaby odpuścić życie prywatne i przysiąść do nauki jeszcze bardziej. A tego nie chciała. Czy nie mogła po prostu do końca życia zostać w tamtej chatce z Barty'm?

Czarna Krew • Bartemiusz Crouch JuniorWhere stories live. Discover now