𝟯𝟵: szlaban u moody'ego

524 45 2
                                    


— Nie jest aż taki zły, jak mi się wydawało. Jak się już rozkręci, to nawet rzuci jakimś żarem lub nie trzęsie się jak galareta, gdy tylko się na niego popatrzysz. Ogólnie dalej wydaje mi się, że interesuje się zielarstwem, bo jego rodzice to warzywa, ale jest nawet, nawet. I zna sporo zaklęć! Jeju, po twoim ostatnim włamie ciężko się dostać do tego składzika, a on znał kontr-czary dla tych Snape'a. Najwyraźniej nie uczy się na Obronę Przed Czarną Magią, a na Obronę Przed Snape'em. — Wzruszyła ramionami, siedząc wygodnie w fotelu i popijając nowy nabytek - herbatkę z ingrediencji składników, którą zachwyciła się już po pierwszym łyku. I chociaż smak jej coś przypominał, wolała nie pytać sprzedawcy o skład. Sądziła, że po tym mógłby to być napój niemożliwy do wypicia, nawet dla jej stalowych nerwów uznanych przez Czarnego Pana. Ze spokojem wpatrywała się w swojego ukochanego, który warzył kolejną już porcję eliksiru wielosokowego. Z bladym uśmiechem podeszła do niego i złapała go za przedramię, wtykając nos pomiędzy łopatki. Ostatnio mieli dla siebie o wiele mniej czasu - ona zakuwała, a on majstrował, aby stworzyć świstoklik, który wiernie odda puchar turnieju, jednocześnie dając się pomniejszyć i schować do kieszeni, by możliwa była podmiana go, gdy już będzie w labiryncie. Zbliżał się luty, drugie zadanie było tuż tuż, romans Hermiony z Krumem rozkwitał, Ron był wyraźnie zainteresowany jedną z dziewczyn Gryffindoru. Harry Potter został sam, zmuszony do walki na śmierć i życie bez wsparcia swoich przyjaciół, którzy okazali się o wiele płytsi niż Fong przypuszczała. I o ile Weasleyowi absolutnie się nie dziwiła - ile można znosić uznawanie za debila, idiotę, niezdarę i nieuka jednocześnie - tak myślała, że Granger będzie bardziej wytrwała w tej znajomości. — Wzięłam też trochę na zapas, gdyby Potter nie wydawał się chętny do proszenia o pomoc, wciśniesz mu to wtedy tuż przed zawodami.

— Dziękuję, że mi pomagasz, Alysso — mruknął cicho, pozwalając by objęła go swoim ciepłem. Chciał się odwrócić i ją pocałować, ale nie mógł. Składników na eliksiry miał niewiele i nie mógł ich tak po prostu zmarnować. A jeśli by to zrobił, na pewno za osiemnaście sekund nie mógłby zamieszać dwa razy w prawo i raz w lewo, bo pogrążyłby się całkowicie w pieszczocie. Zamias tego cierpliwie spoglądał na kieszonkowy zegarek, którego najcieńsza ze wskazówek wykonywała przeskoki co sekundę. Gdy doliczył się odpowiedniej ilości, zamieszał eliksir, zamykając go pokrywką. — Pomóc ci w czymś? Nie wiesz czegoś, coś wyjaśnić?

— Wiesz, że mugolska medycyna bywa bardziej skuteczna niż magiczna? W sensie jest wolniejsza, to pewne, ale lepiej wpływa na organizm. Dlatego zawsze pani Pomfrey przytrzymuje uczniów kilka dni w skrzydle szpitalnym, a ten okropny gościu co był za nią za zastępstwo, gdy jej matka się pochorowała, w ogóle na to nie patrzył. Tylko szkiele-wzro lub pieprzowy i na lekcje. — Mężczyzna ujął jej dłonie splecione na swoim brzuchu i odwrócił się w jej stronę. Jej rozgrzany policzek przylgnął do jego klatki piersiowej, a on nagle zapragnął być w tej chatce na odludziu i z rozkoszą patrzeć, jak Alyssa budzi się i zasypia, zupełnie oddana mu i wierna. Teraz też taka była, ale nie mogli sobie okazać tego w żaden inny sposób poza czułościami, którymi obdarzać się mogli jedynie tutaj, w jego prywatnych komnatach. Nagle fałszoskopy zawyły, a on szybko chwycił za piersiówkę, pijąc z nich kilka dużych łyków. Machnął różdżką, a zestaw do warzenia eliksirów zniknął za regałem, a ona złapała za stojącą na regale Historię Hogwartu i z cierpiącą miną usiadła w fotelu, otwierając ją gdzieś przy początku. Co jakiś czas sprawdzała, czy Barty wyrobi się w porę, ale wyglądało na to, że tak.

— Alastorze! — zaczął Dumbledore, wpadając do jego komnat. Pierwszym co zauważył, była skulona na fotelu, niemal śmiertelnie znużona Alyssa Fong, która najwyraźniej odbywała swój szlaban w formie o wiele bardziej znienawidzonej niż czyszczenie toalet - czytając niezwykle nudną i napisaną rozlazłym stylem Historię Hogwartu. Sam Albus przyznał w duchu, że taki szlaban był o wiele bardziej edukujący, niż zwykłe, fizyczne prace. Dzieciaki były skłonne być grzeczne, byleby nikt nie kazał czytać im ani słowa więcej. — Dobry wieczór, panienko Fong. Szlaban?

— Niestety tak, panie dyrektorze. Jeden z tych nudnych i nic nie wnoszących do mojego życia, ale cóż... — Wzruszyła ramionami, nie patrząc na profesora. Dumbledore zachichotał, gdy ruchome oko aurora łypnęło na dziewczynę złowrogo.

— Ty! Jeśli nic to nie wnosi do twojego życia, to posiedzisz tak jeszcze z tydzień, Fong! A teraz spieprzaj i żeby takie odzywki ostatni raz, bo jak nie to...! — zaczął, ale dyrektor uciszył go ruchem dłoni. Dziewczyna odłożyła książkę na regał, a później umknęła z pomieszczenia.

— Alastorze, znowu ktoś się włamał do składzika Severusa. Tym razem także nie zostawił żadnych śladów. — Na zewnątrz sposępniał, aby wyglądać na zdenerwowanego i niezadowolonego z całej sytuacji, ale wewnętrznie uśmiechał się szeroko. Alyssa była naprawdę zdolnym włamywaczem, ale cóż, uczyła się od najlepszych.

Czarna Krew • Bartemiusz Crouch JuniorWhere stories live. Discover now