𝟰𝟰: wrzask fałszoskopów

472 36 3
                                    


— Zdałam! — krzyknęła zadowolona, rzucając się Barty'emu na szyję. Mężczyzna objął ją mocno, podnosząc do góry i z szczęśliwym uśmiechem obrócił ją dookoła własnej osi. Niechcący strąciła coś z szafki, ale nie przejmując się tym pocałowała go mocno, opierając uda na jego biodrach. Jak zwykle, w chwilach ich zbliżenia, cały ten gest wydawał jej się magiczny na tyle, by odpuścić sobie myślenie i zatracić się w momencie. Nawet nie zauważyła, gdy oparł się o jedną z szafek, pozwalając by jego dłonie trzymały ją za uda. — Barty, chcę moją nagrodę za starania. Chcę ciebie. Teraz i dzisiaj. Bez głupiego gadania, że jesteś za stary.

— Skarbie... — mruknął, unosząc ją ponownie do góry, a po chwili znaleźli się wśród pościeli. Barty naprawdę nie był pewny tego, co robi. Chciał jej, oczywiście, ale czy na pewno powinni? Ofiarował jej pierścień przesiąknięty magią. Jeśli przypieczętują swój związek, wszystko stanie się nieodwracalne. Ale czy kiedyś się sobą nie znudzą? Czy będą umieli udawać przed Voldemortem, że to tylko przelotny, nic nie znaczący romans i związek? Zepchnął te myśli na dalszy tor, pozwalając drżącym palcom powoli rozpinać jej szatę. Pięknie wyglądała w czerni, zieleni i srebrze. Prawdopodobnie tak samo dobrze wyglądałaby w mundurku Ravenclaw, który z samego powołania również pasowałby do niej. Zsunął go z niej, docierając do koszuli i krawatu, który zręcznie rozwiązał.

Odpinał guziki jej koszuli, całując delikatnie miejsca, które odsłaniał. Na parę chwil przywarł do jej ust, ale gdy poczuł jej palce na swoim brzuchu, odsunął się. Był mężczyzną i chciał mieć pełną kontrolę nad ich pierwszym razem. Następne mogły przyznać inną formę, ale ten jeden, jedyny, to on musiał mieć kontrolę i się przełamać. Pozwoliła mu, chętnie mrucząc cicho, a jej klatka piersiowa szybko unosiła się i opadała, zupełnie niecierpliwie czekając na dalsze przyjemności. Chciała mu pokazać, że jest jej dobrze z nim i z nikim innym. Barty uśmiechnął się, z zaskoczeniem stwierdzając, że jego ukochana nie ma na sobie biustonosza.

— Alyssa, co to ma znaczyć? — mruknął rozbawiony, unosząc się do góry, a ona uśmiechnęła się niewinne, zupełnie jak dzieciak, który zrobił coś bardzo złego, ale doskonale wie, że się wywinie. Mentalnie uderzył się w twarz. Powinien przestać myśleć o niej jak o dziecku, bo to mu nie pomagało. Już za rok i trzy miesiące Fong będzie pełnoletnia, jest już młodą kobietą, która pragnie, aby ktoś pomógł jej w dorastaniu. I tym kimś miał być właśnie Barty.

— Hmm, niech pomyślę... Wiedziałam, że zdam i przyjdę po moją nagrodę? —  Figlarny uśmiech pojawił się na jej twarzy, gdy objęła go za kark i przyciągnęła do swoich ust. Gdy miał już zsunąć z niej koszulę, rozległ się głośny dźwięk fałszoskopów. Oboje zaklęli szpetnie, ale Alyssa raz dwa pozbierała swoje rzeczy i schowała się w łazience, aby tam się ogarnąć, bo przypuszczała, że to chyba koniec na dzisiaj. Nie pilnowała zbytnio Barty'ego, przeżył takich sytuacji całkiem sporo i już wiedział jak się zachować. Zresztą, to ona była teraz w gorszej sytuacji, bo jeśli ktoś ją tu przyłapie, to będzie mogła powiedzieć jedynie, że się włamała. Przypadek ten nie świadczyły zbyt dobrze o Alastorze i o niej. — Daj mi miotłę, szybko! — mruknęła, wyglądając z łazienki. Mężczyzna wepchnął magiczny przedmiot do pomieszczenia, a później zatrzasnął drzwi, ze stresem patrząc gościa, który powoli wchodził do jego sypialni. Był to nie kto inny, niż Severus Snape, który nerwowo spoglądał na Moody'ego.

Usłyszała rozmowę na temat złodzieja składzików i pewnie gdyby nie fakt, że to oni, to byłaby zdolna znaleźć go, wydrzeć za flaki z dormitorium i zaciągnąć przed Dumbledore'a, ponieważ już drugi raz przeszkodził jej w czymś, co było dla niej cholernie ważne. Zaczęła się ubierać, a gdy otworzyła okno, klamka lekko się ugięła, jakby ktoś usiłował tam wejść. Nie myślała długo - wyskoczyła przez okno, w locie łapiąc za miotłę i siadając na nią. Nerwowo spoglądała na błonia i dziedziniec, jednak nikt nie wydawał się jej zauważyć. Odetchnęła głęboko, zmniejszając miotłę. Schowała ją do kieszeni, kierując się prosto do swojego dormiotirum. Czas leciał jej przez palce, nie było to dla niej przychylne zjawisko. Wydawało jej się, że drugie zadanie było ledwie tydzień temu, a tu się okazywało, że ona i Barty zajęci byli przez lekko ponad trzy miesiące i wielkimi krokami zbliżało się ostatnie zadanie, które miało odbyć się na początku czerwca. Na szczęście wyrobił się z tym dziwnym świstoklikiem, a ona miała dwa wybitne i możliwość przyjścia na zajęcia w przyszłym roku. Wydawałoby się też, że zarówno jej przyjaciele, jak i nauczyciele zostali czymś udobruchani, bo na nowo uznawana była za jedną z lepszych uczennic. Oczywiście zaraz poza Hermioną Granger. Nawet Snape wziął ją ostatnio na małą rozmowę, w trakcie której przyznał, że jej wyniki nareszcie są dla niego bardziej niż satysfakcjonujące. Wszystko zmierzało ku dobremu.

Zostało jeszcze tylko jedno zadanie, za dwa dni będą zupełnie wolni. A Potter martwy.

Czarna Krew • Bartemiusz Crouch JuniorWhere stories live. Discover now