𝟮𝟴: czary inne niż magia

587 49 0
                                    


— To wszystkie jest już naprawdę nudne, Barty. Nie masz innych tematów? Tylko Potter to, Potter tamto. Od tego pieprzonego zadania, zachowujesz się tak, jakby nagle on stał się twoim panem! Mam po dziurki w nosie tego zasranego Gryfona i jego jeszcze gorszej ekipy! I ciebie powoli też! — prychnęła ostro Fong, zatrzymując się gwałtownie i zdenerwowana oparła się o jedno z leśnych drzew, których dość gruba wstążka okalała jedną z wylotówek wychodzących z Hogsmeade. Mina dziewczyny świadczyła o głębokim niezadowoleniu, a cała jej postawa powinna zmusić Śmierciożercę do namysłu i zaciekawienia się jej buntem. Do tej pory jego mała przyjaciółka cierpliwie słuchała wszystkich jego wywodów, jednak tym razem doskonale wiedział, że mocno przegiął. Alyssa była ślepo zakochana w Czarnym Panu, tak jak on niegdyś. Miała wyraźne powody do niezadowolenia - przecież pochwalił zwinność i niesamowite szczęście Harry'ego Pottera. Nigdy jednak nie powinna wątpić w jego wierność.

Spojrzał na nią groźnie, a ona pustymi oczami wpatrywała się w jego sylwetkę. Nawet jeśli ton jej głosu wydawał się wściekły, to cała jej postawę spowijała mroczna obojętność na wszystko. Tęsknił za tą emocjonalną, wrześniową, ćwiczącą bez przerwy Alyssą. A teraz była już prawie połowa grudnia, a dalej ciepłe słońce dość szybko chowało się za horyzontem, pozwalając chłodowi nocy zsunąć się na te pulsujące magią okolice. Dzisiejszy dzień był ostatnią szansą, aby kupić wieczorowe stroje na bal lub też prezenty dla swoich bliskich. O ile Ślizgonka miała nigdzie nie wychodzić, tak zaproszenie przesłane przy pomocy brata pająka, który poniósł śmierć na jednym z pierwszych zajęć OPCM-u, skutecznie sprawiło, że o miejscu i czasie pojawiła się przed Wrzeszczącą Chatą. Widział, jak wcześniej dla niepoznaki powłóczyła się po wiosce wraz z Malfoyem i resztą, a później wymówiła się potrzebą znalezienia dla nich prezentów. W tej chwili żałowała decyzji, aby zabrać ją do Londynu. Chciał z nią normalnie porozmawiać, jak jeszcze przed kilkoma miesiącami, gdy wiedziała o jego statucie, ale nie znała ani jego twarzy, ani jego imienia.

— Alyssa, naprawdę nie chcę się kłócić. Powiedziałem tylko, że Potter jest zwinny i ma szczęście. Robisz dramat z niczego. — Zrobił kilka kroków w jej stronę. Nie pił dzisiaj eliksiru, więc w swojej prawdziwej postaci był od niej sporo wyższy, więc już po chwili jej piękna twarzyczka musiała zostać uniesiona w górę, by mogła chociaż na niego spojrzeć. Objął jej policzek dłonią, uśmiechając się naprawdę blado. Dopiero niedawno zdał sobie sprawę, że Fong zaczarowała go o wiele większą i silniejszą magią niż ta normalna, używana przez nich na co dzień. A on bezproblemowo dał się omotać czarowi, aby poczuć się z nim niczym w raju. Nawet wtedy, gdy pojawiały się między nimi sprzeczki i problemy. — Co ta magia z tobą robi, dziewczyno?

— Przepraszam, czuję się naprawdę bezsilna w tym wszystkim. — Patrzył cierpliwie, jak jej spojrzenie łagodnieje, a Fong zalewa się łzami. Nie zauważył kiedy znalazła się u jego stóp, płacząc prosto w małe rączki, które mocno otulił jej twarzyczkę. Jego serce w tym momencie pękło na pół, zupełnie nie rozumiejąc co się dzieje. Opadł na kolana, chcąc jej jakoś pomóc. — Chcę mu służyć, chcę być dla ciebie dobra, chcę mieć czas na naukę, przyjaciół, tez na ciebie, na wszystko, a jednocześnie każda z tych rzeczy pozbawia mnie siły, bo muszę się pilnować. Aby nie powiedzieć za dużo, aby nie pokazać za mało. Emocje mi uciekają, wiedza i potęga rosną. Nie wyrabiam z lekcjami i sobą. Ja już nie umiem być taka jak dawniej i najgorsze jest to, że wypieram siebie z innych. Dafne jest warzywkiem, Blaise ma zmodyfikowane wspomnienia. Draco wie o wszystkim, ale gdyby nie przysięga, to pewnie już dawno byłabym na dywaniku u Snape'a. Mimo wszystko chce, abym dalej na niego liczyła. Dodatkowo manipuluje nim ojciec. A na dokładkę dziewczyny się do mnie nie odzywają, bo twierdzą, że zachowuję się jak nawiedzona. Co ja mam ze sobą zrobić?

— Nie wiem. Naprawdę nie wiem co miałabyś z tym robić. Chciałbym ci pomóc, ale tą drogę będziesz musiała przejść sama. — Usiadł po turecku, splatając dłonie na podołku. Jego własne słowa go bolały. Chciał wyciągnąć dłonie, przytulić ją do piersi i pozwolić na chwilę wytchnienia, ale nie mógł się przemóc. Pragnął, aby miała w życiu jak najlepiej, a do tej definicji - według niego - nie zaliczało się życie z nim.

— Właśnie tutaj jest cały nasz problem, Barty. Chciałabym, abyś był przy mnie teraz, jak i już zawsze. — Złapała go za dłoń, niepewnie ściskając. Jego serce na chwilę zatrzymało się, by po chwili ruszyć w zdwojonym tempie. Była przed nim, taka słodka i młoda, z sercem w dłoni wyciągniętym w jego stronę. I nawet jeśli bywał okrutny, to nie mógł szczycić się aż takim okrucieństwem.

Splótł ich palce, odpowiadając na jej gest.


Czarna Krew • Bartemiusz Crouch JuniorWhere stories live. Discover now