Rozdział 1: Wychowanek Norn

1.2K 103 3
                                    

,,Bez cierpienia nie zrozumie się szczęścia'' - Fiodor Dostojewski

Otworzył oczy równie gwałtownie jak się podniósł. Dzień, w który stracił jedynych przyjaciół, prześladował go od stuleci. Jakby los zrzucał na niego winę za ich śmierć. Minęło ponad tysiąc lat, a on nie potrafi się z tym pogodzić. Czemu tego dnia zamiast Aarona nie zginąłem ja? - pytał siebie. Wytarł pot z czoła, wziął kilka głębokich wdechów, po czym wstał. Za łóżko i kołdrę służyły mu jedynie stare koce pewnego nieszczęśnika, który postanowił walczyć z watahą wilków, a za poduszkę... skradziona poduszka. Ukradł ją kiedyś jednemu z Łowców, pałętających się ciągle między drzewami. Nie lubił ich i dość często ich straszył lub robił głupie żarty, zawsze kiedy byli w pobliżu jego jaskini lub stada jednorożców. Na kamieniach nie było najwygodniej, ale z pomocą magii przynajmniej nie miał siniaków na ciele. Miał zamiar kiedyś przeprowadzić się do miasta.

💚

Od tamtego feralnego dnia mieszkał w jaskini jak pustelnik. Był to jego prowizoryczny pokój, a Żelazny Las był jego domem. Z początku się bał, był oszołomiony i nie wiedział co się stało, ani gdzie się znajduje. Długo mu zajęło zrozumienie wszystkiego, panowanie nad emocjami, strachem oraz swoją, wciąż rosnącą mocą. Wszystkiego nauczyły go Norny, choć były starymi u pomarszczonymi staruszkami, które od czasu do czasu patrzyły w swoją kryształową kulę lub kończyły czyjeś życie, przecinając nić. Do dziś były dla Lokiego jak rodzina, której mu bardzo brakowało.

- Loki! - zawołała jedna z nich. - Pobudka, śniadanie!

Brunet nie odpowiedział. Wstał, otrzepał koszulę i wyszedł z groty. Drewno było ułożone w stos, a staruszki próbowały za wszelką cenę rozpalić ognisko, na próżno. Prychnął pod nosem na to rozbawiony.

- Daj to! - krzyknęła Norna widząca przyszłość.

- Nie potrafisz, oddaj! - warknęła Norna widząca teraźniejszość

- Ale z was łamagi, już jednorożec jest mniej nieporadny niż wy! - rzuciła Norna widząca przeszłość.

Tak było każdego ranka. Zawsze te trzy staruchy musiały się o coś kłócić, nieważne o co. Z początku Lokiego to denerwowało, ale z czasem ukradkiem śmiał się z tego coraz bardziej.

- Może pomogę? - zapytał chłopak, na co Norny odwróciły się w jego stronę.

Te spojrzały po sobie, a potem znów na niego. Skinęły głowami na znak zgody. Brunet podszedł i ukląkł przy stosie. Uniósł ręce parę centymetrów nad patykami, a następnie wypowiadając zaklęcie, skupił się na zielonych iskrach. Krótką chwilę później ognisko zapłonęło.

- Trzeba iść do miasta po kilka rzeczy i trzeba nazbierać ziół na jutro. - powiedziała Norna widząca przeszłość.

- Do miasta? - zdziwił się zielonooki. - Mogę?

- Kiedyś musiał nadejść ten dzień. - rzuciła przewidująca przyszłość. - Jesteś dorosły i nie możemy trzymać cię w tym cholernym lesie przez całą wieczność.

- Zamknij się! - krzyknęła widząca przeszłość. - Właśnie, że możemy.

Bladą twarz Lokiego rozświetlił szeroki uśmiech. Odruchowo mocno przytulił staruszkę, omal nie łamiąc jej kości.

- Na bogów, Loki! - krzyknęła. - Mój krzyż!

Natychmiast ją puścił, uśmiechając się przepraszająco.

💚

Równo w południe czarnowłosy był już gotowy do wyjścia. Założył czarny płaszcz i zmienił spodnie. U pasa miał uczepiony sztylet, a przez ramię pas z mieczem, którego prawie nie używał. Norna widząca teraźniejszość podała mu listę rzeczy, które należy kupić w mieście. Dalej już młody czarownik popędził konno srebrną ścieżką. Znał ją bardzo dobrze i wiedział jak się bronić przed czyhającymi na niej zagrożeniami. Raz na głowę spadł mu wąż i nie skończyło się to ani dla niego ani dla gada dobrze.

💚

Wjechał do Asgardu spokojnym stępem na czarnym rumaku. Na głowie miał głęboki kaptur, a na rękach skórzane, własnoręcznie szyte rękawiczki. Wzrokiem wodził po targach poszukując towarów z listy. Niespodziewanie jednak jego koń stanął dęba na dwóch nogach, zrzucając go z grzbietu. Następnie uciekł z powrotem do Lasu.

585 SŁÓW

Czarownik z Żelaznego LasuWhere stories live. Discover now