Rozdział 31: Tam gdzie się zaczęło, tam się skończy

415 41 2
                                    

,,Nikt nie urodził się złym człowiekiem, tak samo jak nikt nie rodzi się samotny. Stajemy się tacy przez wybory, których dokonujemy, i okoliczności, w jakich przychodzi nam żyć. '' -  Victoria Aveyard ,,Szklany Miecz''

Norny nie były głupie, czego Łowcy pewnie nie wzięli pod uwagę. Siedziały jak to one, przy ognisku. Co jakiś czas któraś wrzucała jakieś nieznane nikomu zioła o czasami nienaturalnej barwie. Dziś ten jeden raz postanowiły wspomóc jednego z czasowników - Darena lub Lokiego.

- Będą niedługo. - powiedziała Norna widząca teraźniejszość.

- Przecież wiemy pomaszczona żabo! - krzyknęła oburzona Norna widząca przeszłość. - Ale Loki już też tu jest.

- Wiem co robić, siostry. - wtrąciła Norna przepowiadająca przyszłość. - Dajcie kulę. Przeżyć może tylko jeden z nich.

Przepowiadająca przyszłość wrzuciła dwie, złote nici do ogniska.

- Ten którego nić zostanie odrzucona dziś poniesie klęskę.

Płomienie przybierały najróżniejsze kolory. Ogień raz rósł, a raz malał. Iskry sypały się wręcz cały czas, od czasu do czasu przypadając liście, ale nie tworząc zagrożenia. W końcu, po kilku minutach za obręb ogniska została odrzucona jedna z nici.

***

Nie było czasu aby się zastanawiać, co należy robić. Gdy postanowiono o losie Łowców, Loki wykorzystał moment i bez zastanawiania się, wskoczył na grzbiet Slajpnira i wybiegł z dziedzińca. Nie zastanawiał się nad niczym. Mógłby się po prawdzie usprawiedliwić, że działa instynktownie. Żelazny Las był, jest i będzie jego domem na zawsze, nawet jeśli zamieszka gdzie indziej. Do domu zawsze można wrócić i przyjmą cię wtedy z otwartymi ramionami. Teraz rozumiał to i także to, że dziś będzie musiał o niego walczyć.

Wiedział o tym i nie wahając się ani trochę wbiegł do ciemnego boru na grzbiecie srebrnobiałego, ośmionogiego wierzchowca. Czuł wybierającą w nim siłę i moc, te samą, którą czuł jeszcze jakiś czas temu na szubienicy.

- Jestem głupi. - powiedział do siebie, mocniej ściskając w pięści srebrzystą grzywę konia.- Wybieram się jak z motyką na słońce. To szaleństwo!

***

Daren i trzej, ocalali Łowcy biegli ile sił w łapach. Zwierzęta i wszystko inne co żyje schodziło im z drogi. Negatywna energia bijąca od nich wręcz niszczyła rośliny i jałowiła ziemię, niszcząc wszystkie miejsca, na których postąpiła łapa jednego z nich.

- Los nam najwyraźniej sprzyja, przyjaciele. - oznajmił czarny wilk. - Już niedługo będziemy władać Dziewięcioma Światami!

Wilki zawyły do księżyca, który przysłoniły gęste korony drzew. Wycie rozniosło się po lesie, odbijając się echem i wracając do nich. Łowcy przybrali ludzkie postacie i weszli do kryjówki Norn, mocą niszcząc Czarną Bramę. Było jednak pusto. Ognisko gasło, obok leżała złota nić oraz kryształowa kula a w niej upragniona przez Łowców aura dzikiej magii. Wszyscy czterej podeszli bliżej, a dowódca wziął kulę w ręce. Zamknął oczy wyczuwając potężną moc.

- Nie! - krzyknął ktoś za nimi.

422 SŁOWA

Jak myślicie czyja nic wypadła z ogniska? Lokiego czy Darena?

Czarownik z Żelaznego LasuWhere stories live. Discover now