Rozdział 21: Wilki

535 59 1
                                    

,,Miłość jest jednooka, ale nienawiść całkowicie ślepa.'' - Berthold Auerbach

Od wyjścia z sali tronowej dzieliło ich zaledwie parę kroków. Kiedy dwuskrzydłowe drzwi się otworzyły, w progu stanęli Thor razem z Friggą. Strażnicy za tymi, którzy prowadzi więźnia, stanęli w pozycji obronnej.

- Wyrok zapadł królowo. - przemówił jeden z nich.

- Tego przybłędę czeka więzienie. - dodał drugi. - To decyzja króla.

Gwardziści wyminęli ich i tym samym po chwili wyszli na złoty korytarz. Loki posłał wszystkim mentalny uśmiech i w tym samym momencie gwałtownie się zatrzymał. Wszyscy strażnicy powpadali na siebie, przez co cała grupa upadła na ziemię, uścisk poluzował się, a młody czarownik wykorzystał sytuację. Nim gwardziści pozbierali się ziemi, on ruszył korytarzem w stronę wyjścia. Pałac królewski Asgardu, można by porównać do labiryntu. Loki w tym przedstawieniu odgrywał rolę Tezeusza, podejrzani strażnicy Minotaura, a Thor Ariadny. Różnica była tylko taka, że Loki nie zamierzał zostawić Thora.

Skręcił w prawy korytarz do biblioteki, ale nie wszedł do środka. To byłoby najbardziej oczywiste wyjście. Pobiegł dalej i schował się za pierwszymi lepszymi drzwiami. Okazał się on jednym z pomieszczeń, które odwiedzała służba. Przez szparę w drzwiach widział jak strażnicy, którzy go wcześniej trzymali, stają.

- Kurwa, zwiał! - krzyknął jeden.

Zdjął hełm i cisnął nim o ziemię. Wcześniej Loki go nie poznał, ale pod przebraniem gwardzisty krył się Daren. Pozostali to też byli Łowcy. Stali chwilę, a młody czarodziej na ten moment wstrzymał oddech.

- Znalazłem naszą zgubę. - odezwał się głos za jego plecami, bardziej przypominający warczenie.

Zielonooki wyskoczył ze swojej kryjówki, zapominając o Darenie i jego poplecznikach. Od razu tamci go pochwycili i zakuli. Po chwili z pomieszczenia wyszedł ciemno szary wilk z czerwonymi ślepiami. Loki odruchowo zaczął się szarpać i wyrywać, na co Łowcy zaczęli się głośno śmiać. Wilk podszedł do bruneta, głośno warcząc.

- Tym razem nam nie uciekniesz. - powiedział Daren. Kucnął po leżącym przeciwniku i spojrzał mu w oczy. - Pamiętam krzyk tych smarkaczy. W szczególności tej dziewczyny Midgardki.

Loki otworzył szerzej oczy i mimowolnie otworzył usta ze zdziwienia.

- Tak. - dodał Daren, uśmiechając się triumfalnie. - To ja i moi ludzie ich wtedy zabiliśmy.

- Dlaczego? - spytał Loki.

Łowca zadał mu cios otwartą dłonią w kark. On zacisnął powieki, nie wydając z siebie żadnego dźwięku, świadczący o odczuciu bólu. Mężczyzna zacisnął uścisk na tyle szyi chłopaka i wbił w jej bok paznokcie. Z ust czarownika wyrwał się jęk.

- Mogłem i chciałem cię wtedy zabić, ale uratował cię wtedy ten rudzielec.

Na wspomnienie o Aaronie Loki szarpnął się nieznacznie, a paznokcie mężczyzny bardziej się wbiły w jego skórę. Poczuł wtedy jak ciepła krew zaczyna spływać po jego szyi.

- Zanim sczeźniesz w więzieniu, chce żebyś wiedział co cię ominie. - zbliżył twarz do jego ucha i dodał szeptem. - Jak tylko zdobędę dziką magię, przedrę się przez bariery prosto do Norn. Rozprawię się z nimi, a później zakończę rządy Odyna. Natomiast Thora jak i Friggę skarzę na wieczne tortury, a ciebie zmuszę, abyś patrzył na to wszystko, ponieważ będą cierpieć z TWOJEJ WINY!!!

Uniósł wolną dłoń i zadał Lokiemu nią cios w skroń.

583 SŁOWA

Czarownik z Żelaznego LasuWhere stories live. Discover now