Rozdział 14: Trochę niezręcznie

663 70 5
                                    

,, Cierpliwość jest plastrem na wszystkie rany.'' - Miguel de Cervantes Saavedra

Loki przespał cały dzień. Musiał sam przed sobą przyznać, że wyspał się po wsze czasy. Z początku kiedy otworzył oczy pomyślał, że to wszystko mu się przyśniło, ale uświadomił sobie, że to jednak piękna rzeczywistość.

Obudził się jednak tylko na chwilę. Uśmiechnął się sam do siebie, odwrócił na drugi bok i znów zamknął oczy. Czuł jednak czyjąś obecność. Ta osoba siedziała na krawędzi łóżka. Brunet jednak nie chciał wstawać, nawet jeśli był to Daren czy inny Łowca. Mruknął coś niezrozumiale i spał dalej.

- Fajne jest życie księcia, co? - głos nie należał do żadnego z Łowców, a do Thora.

Twarz czarnowłosego wykrzywiła się w jakimś dziwnym grymasie, którego blondyn nie potrafił rozpoznać ani skategoryzować. Chłopak szybko odwrócił się do niego i nim ten się zorientował, on zepchnął go z materacu i znów obrócił się na bok. Thor upadł z hukiem. Loki natomiast zachichotał pod nosem.

- Wstawaj śpiąca królewno, obowiązki wzywają. - powiedział z rozbawieniem blondyn, powoli wstając.

- Zawsze myślałem, że książę może robić co chce. - mruknął pod nosem brunet, nie otwierając oczu. - I że nie ma żadnych obowiązków.

Thor usiadł na krawędzi łóżka, wzdychając ciężko.

- Cóż, może nie mam ich wiele, ale to ciągle są obowiązki. - odparł. - Dlatego, aby poszło mi to szybciej chce Cię prosić o pomoc.

Loki uchylił leniwie powieki i tak samo odwrócił się do swojego rozmówcy. Rzucił mu zmęczone spojrzenie.

- Nie wiem czy dałbym rade. Przypominam, że całe życie spędziłem w lesie i to tym nawiedzonym, ponoć.

- Faktycznie, ale przecież nie musisz mi pomagać. Zapewne matka będzie chciała cię wziąć na ćwiczenia. Coś mówiła, ale jej nie słuchałem.

Loki prychnął cicho. Siedzieli tak chwilę.

- To ja pójdę się umyć. - rzucił niepewnie brunet, przerywając denerwującą ciszę.

Wygramolił się spod kołdry, a potem został odprowadzony przez Thora wzrokiem do łazienki. Zamknął za sobą drzwi, nie na klucz. Sam przed sobą musiał przyznać, że już
łatwiej mu było umyć się w jeziorze albo przynajmniej strumyku. Trochę mu zajęło przypomnienie sobie wszystkiego z czasów kiedy jeszcze mieszkał w zamku Laufey'a. Odkręcił wodę i musiał poczekać, aż wanna się napełni przynajmniej do połowy. Powoli więc zaczął się rozbierać. Woda jednak szybko napływała i nim Loki zdążył się obejrzeć już była pełna. Poczuł wodę pod stopami. Nieco zaniepokojony odwrócił się.

- Cholera! - krzyknął spanikowany.

Chłopak w drodze do wanny nieszczęśliwie się poślizgnął. Stracił równowagę i upadł do wody z głośnym chluśnięciem, uderzając głową o ścianę. Zaraz potem osunął się na ziemię. Wtedy też do pomieszczenia wpadł Thor, zaniepokojony głośnym pluskiem, krzykiem i hukiem. Loki widząc go, spłonął rumieńcem.

- Em... trochę niezręcznie, co? - rzucił próbując zasłonić pewną część ciała rękami.

422 SŁÓW

Czarownik z Żelaznego LasuWhere stories live. Discover now